Autor Wątek: Rower, ja i Norwegia 2010  (Przeczytany 12626 razy)

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 11:42 »
Pisałam już trochę o mojej wycieczce do Norwegii w dziale przywitaj się, ale napiszę jeszcze tu, skoro wszyscy piszą o swoich wakacjach:)

Pojechałam tam sama, chociaż odradzali mi to wszyscy znajomi, nie mówiąc o rodzicach;) Na lotnisku po raz pierwszy (i ostatni) wpadłam w panikę, ale było już za późno - samolotem doleciałam do Oslo, stamtąd miałam pociąg przez Trondheim do Bodo, czyli najdalej na północ (poza Narvik, które ma połączenie tylko ze Szwecją) położonej stacji kolejowej w Norwegii (cena: 100 zeta za cały odcinek!!). Tam po 12 minutach wsiadłam na prom na Lofoty i mogłam zaczynać wakacje:)
Na miejscu byłam w sumie 50 dni, z czego jeden dzień odpoczywałam (rodzina, w domu której nocowałam, nie wypuściła mnie następnego dnia z powodu ulewy), w sumie 2-3 dni chodziłam po górach. Raz podjechałam ok. 220 km autobusem, żeby uciec z gigantycznej ulewy, która trwała od 5 dni bez przerwy oraz żeby ominąć jedyny odcinek autostrady E6, która niezbyt mnie pociągała - wolałam mniejsze drogi, stromsze i bardziej kręte, ale ładniejsze i bez takiego ruchu. Raz też znajomi podwieźli mnie na wyspę, gdzie akurat jechali i pźźniej w okolice Kristiansundu. Dzięki temu mogłam spędzic z nimi trochę czasu, zwiedzić wyspę Froya (na którą normalnie nie wjechałabym przez dwa podmorskie tunele), ominęła mnie też ulewa, przy której nie dało się nawet jechać samochodem, bo wycieraczki nie wyrabiały:)
Do Stavanger - celu mojej wycieczki - dojechałam trzy dni przed odlotem, miałam więc czas na odpoczynek, zwiedzanie miasta i oczywiście wycieczkę na Preikestolen. W sumie przejechałam na rowerze troszkę ponad 3800 km. Podliczyłam podjazd w gpsies.com i wyszlo mi 58 km - po porównaniu z wynikami z altimetru Niemca, z ktorym jechałam przez 3 dni, wszystko się zgadza, na profilach wysokości też nie ma błędów, więc myślę, że to całkiem prawdopodobne, zwłaszcza, że pod koniec jechałam praktycznie cały czas przez góry, żeby mieć jak najciekawszą trasę.
Dodam jeszcze, że nie miałam żadnych problemów z rowerem. Żadnej przebitej dętki (opony Schwalbe Marathon Dureme - polecam, boskie)... Musiałam tylko wymienić klocki hamulcowe w jednym kole. Ale po tylu długich i stromych zjazdach dzień w dzień nie było to nic dziwnego:)

Kilka dobrych rad:)
- weźcie do Norwegii nieprzemakalne długie spodnie rowerowe i rękawiczki. Ja ich nie miałam, tak samo jak ochraniaczy na buty i na kask, na szczęście dawałam radę założyć kaptur na kask.
- nie planujcie trasy prowadzącej po głównych drogach i jak najszybciej z punktu A do B... Moja trasa byla tak pokręcona, że często jechałam na północ a nie na południe;) Przejechałam przez wszystkie "nasionale turistveg" (strona z ich opisem), czyli drogi turystyczne poza tymi położonymi najdalej na północy i na poludniu, gdzie nie byłam - i nie żałuję, bo widoki były przy nich naprawdę niesamowite. Co prawda ciążyła nad nimi jakaś klątwa i na prawie wszystkich miałam beznadziejną pogodę, ale i tak było warto:)
- Sprawdźcie przed wyjazdem (mapa), przez które tunele wolno przejechać na rowerze, a przez które nie. Szansa na spotkanie policji jest mała, ale podobno wielu kierowców widząc rowerzystę w niedozwolonym tunelu po prostu po nią dzwoni. A mandaty w Norwegii są... dość wysokie:) Dodatkowo weźcie mocną latarkę/lampkę - w nieoświetlonych tunelach (miałam kilka 2-kilometrowych) jest naprawdę ciemno i nawet z dość mocną czołówką widziałam najczęściej jeden lub dwa pasy na jezdni, czasem - gdy nie było pasów - tylko słupki w odstępie ok. 30 m, a czasem, gdy nie było ani pasów, ani słupków, musiałam po prostu iść, starając się ocenić odległość od ścian i trzymać się po środku:)
- Sprawdźcie też rozkłady promów, którymi będziecie płynąć. Zajmuje to trochę czasu, ale warto je znać, żeby potem nie mieć przykrej niespodzianki:) Wiele promów pływa regularnie i często, ale niektóre nie pływają w jeden dzień tygodnia albo w niektóre dni pływają rzadziej... Zresztą samo czekanie przez 2 godziny na prom w deszczu i zimnym wietrze to nic miłego.
- W Norwegii można legalnie nocować na dziko, ale zachęcam do rozmawiania z ludźmi i pytania, czy można rozbić namiot w ich ogródku. Po pierwszych trzech tygodniach na północy Norwegii zauważyłam, że częściej niż w namiocie nocowałam w domach, bo miejscowi ludzie słysząc takie pytanie zapraszali mnie do domu, a niektórzy robili to sami z siebie, widząc mnie na ulicy. Oczywiście była to duża wygoda, zwłaszcza w deszczu, ale przede wszystkim możliwość zdobycia wielu fantastycznych przyjaciół. Gościnność niektórych ludzi była po prostu niesamowita. Jeden gość na przykład chciał przewieźć mnie przez zamknięty dla rowerzystów tunel, a że nie miał miejsca w samochodzie, przyczepił mój rower do dachu... taśmą klejącą:) Później, gdy dowiedział się, że spóźniłam się na prom, pożyczył mi swoją łódź, nauczył, jak nią sterować (w życiu tego nie robiłam) i jeszcze zdobył dla mnie pozwolenie na rozbicie namiotu na niezamieszkałej wyspie, na której jest to zabronione:) Bo przecież "co to za wyjazd do Norwegii, podczas którego nie płynesz łodzią i nie nocujesz na wyspie":D Takich ludzi poznałam tam wielu i tylko ze względu na nich, nawet nie patrząc na widoki, warto było tam pojechać:)

A widoki... Cóż, o tym chyba każdy słyszał, ale i tak trzeba to zobaczyć na własne oczy:) Ale dla chętnych wklejam linki do zdjęć:
album pierwszy, i album drugi - właściwy.
Komentarze do zdjęć są po angielsku ze względu na znajomych.
« Ostatnia zmiana: 16 Cze 2013, 17:53 Janus »

Offline Mężczyzna Remigiusz

  • Wiadomości: 2112
  • Miasto: Gdańsk
  • Na forum od: 14.06.2007
    • http://www.rowerowarodzinka.pl
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 11:58 »
Powiem jedno. Wyjazd imponujący i bardzo ciekawa formuła. Pojechałaś do Norwegii dla Norwegii, a nie zdobywać Nordkapp, jak większość. Bardzo mi się to podoba i szczerze zazdroszczę takiej wyprawy.
Naszej rodzince ciągle brakuje odwagi na Norwegię właśnie ze względu na deszcze i sam nie wiem, kiedy wreszcie się zdecydujemy  :(

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 12:07 »
Pocieszę Cię, że podobno ten rok był najbardziej deszczowy od kilkudziesięciu lat, na północy także wyjątkowo zimny. Więc jest szansa, że następny nie będzie już taki straszny :) Z drugiej strony, w deszczowe dni nie miałam żadnego problemu ze znalezieniem noclegu. Ludzie sami proponowali mi pomoc, na campingach - gdy nie mogłam znaleźć płaskiego miejsca poza nimi (bo płaskie były tylko mokradła - a głupio było mi pytać o nocleg w ogródku, z którego widać camping...) dostawałam zniżki 50-100%:) Ceny campingów w Norwegii to przeciętnie 100-150 koron, ja nigdy nie zapłaciłam więcej niż 50 (ale nocowałam na nich tylko kilka razy).
Ale rzeczywiście, mimo niewiarygodnego piękna Norwegii, mam już trochę dość deszczu i zimna, więc za rok marzą mi się Alpy i Dolomity, gdzie jest szansa na lepszą pogodę:) Poza tym czas pozwiedzać coś poza Skandynawią, no i co to za geograf, który nie widział Alp :)

Offline Mężczyzna Remigiusz

  • Wiadomości: 2112
  • Miasto: Gdańsk
  • Na forum od: 14.06.2007
    • http://www.rowerowarodzinka.pl
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 14:53 »
W Alpach możesz doznać szoku, jak zobaczysz te tłumy i restauracje na każdej przełęczy.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 14:57 »
Pewnie tak... Ale takiego samego szoku doznam w Europie prawie wszędzie. Myślałam o Włoszech, wyspach brytyjskich, Hiszpanii i Portugalii, Niemczech i Danii (ale tam płasko, więc nudno)... Nie mogę się zdecydować:)
No i przede wszystkim najpierw muszę pozbierać trochę funduszy, zwłaszcza że stypendium się skończyło, a pracy jeszcze nie ma;) Pocieszam się, że drożej niż w Norwegii już raczej nie będzie :D

Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1474
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 17:42 »
Cytat: "Janusushi"
Pocieszam się, że drożej niż w Norwegii już raczej nie będzie :D

wybierz się do Szwajcarii a zobaczysz, że może być dużo drożej.

Offline Mężczyzna van

  • Wiadomości: 819
  • Miasto: Jaworzno
  • Na forum od: 27.12.2009
    • http://vanhelsing.bikestats.pl/
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 18:02 »
Niesamowita wyprawa, wielkie gratulacje, przede wszystkim dlatego, że jechałaś sama i miałaś zacięcie, żeby cały czas jechać dalej. Zdjęcia robią wrażenie, trzeba będzie kiedyś też i Norwegię zaliczyć :)

Offline Mężczyzna sinuche

  • Wiadomości: 2810
  • Miasto: Beskid
  • Na forum od: 17.04.2009
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 18:11 »
Piękna wyprawa. Podoba mi się to że nie jechałaś tam by zdobywać Nordkaap tylko  "turystycznie". Ale ten deszcz i zimno to nie dla mnie. :oops:

Offline Mężczyzna aard

  • Wiadomości: 6097
  • Miasto: Wiedeń
  • Na forum od: 15.08.2007
    • Moje wyprawy
Rower, ja i Norwegia 2010
« 8 Wrz 2010, 23:31 »
Janusushi, fantastyczna wyprawa! I do tego samotna, a jednak bez nadmiernego sportowego zacięcia. Ja bym tak nie potrafił, tym większy więc podziw :)
No i te 1530 metrów podjazdów na każde 100 km robią wrażenie. W tym roku w Alpach mieliśmy właściwie tyle samo, a było już pieruńsko ciężko.
Jakie robiłaś średnie dystanse dzienne i z jakimi średnimi, jeśli to nie tajemnica? ;)
A może jesteś na BS? :)

Cytat: "Zbyszek"
Cytat: "Janusushi"
Pocieszam się, że drożej niż w Norwegii już raczej nie będzie :D

wybierz się do Szwajcarii a zobaczysz, że może być dużo drożej.

Czyżby? Jeśli tak, to proponuję Francję - jest droższa niż Szwajcaria (oprócz kempingów) i Chorwację, która - mimo że były demolud - jest tylko ciut tańsza - czyli tak jak Norwegia :)
A na rowerze zawsze jest miejsce siedzące... chyba że jesteś bikepackerem :p

 

Offline Situ

  • Wiadomości: 249
  • Miasto: Garwolin
  • Na forum od: 21.10.2009
    • http://situ.mp3.wp.pl
Rower, ja i Norwegia 2010
« 9 Wrz 2010, 07:49 »
Yeeeaahhh!
Super wyprawa, 50 dni, mniammmm.

Pogoda troche dała w kość, ale po zdjęciach widzę ze nie było tak źle bo przejechałaś kawał planety. Zdrowa baba jesteś, podjazdy tam są naprawde konkretne :D

Ja byłem 40 dni na Islandii i tez troche doswiadczyłem półncy - jesli prognoza mówi ze bedzie słonce, to mamy 30-50% ze tak będzie, a jesli prognoza zapowiada deszcz - 500% pewności że będzie lać :!: Wtedy są 3 opcje - jak jest blisko sklep z jedzeniem - kupć miche i czekać w namiocie. Jak nie ma sklepu, siedzieć w namiocie i dojadać zapasy. Jak nie ma zapasów i nie ma sklepu (a tak miałem zawsze) - trzeba jechać :D

I to jest super na północy, nie wiesz co Cie czeka nasepnego dnia, troche trzeba powalczyć z pogodą i własnymi słabosciami, ale satysfakcja jest ogromna!

Pisałaś o  Hiszpanii - jedź w Sierra Nevada i zalicz Pico Veleta :D skoro juz mowa o podjazdach.... :P
Zreszta - w listopadzie mysle myknąć na 5 dni do Andaluzji i zrobic ze 2 razy Velete starą i nową drogą w ramach treningu, mozesz sie podłączyć.

A pwoiedz jak ceny alkoholu w Norwegii - pewnie masakra. Na islandii za jedno piwo miałem 10 naszych Żubrów, ale na szczeście u rodaków mieszkająch wszedzie an wyspie w kazdym domu coś tam gulgotało :mrgreen:
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc

OlgaNa

  • Gość
Rower, ja i Norwegia 2010
« 9 Wrz 2010, 11:45 »
Bardzo zachęcający opis!

Jeśli to nie żadna tajemnica, to ile mniej więcej wydałaś na tę wyprawę (w przeliczeniu na jakąś jedną walutę - zł, euro lub dolar?

A jeśli chcesz jakiejs odmiany pogodowej i żeby było górzyście, to polecam Turcję (ale niekoniecznie lipiec/sierpień).

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Rower, ja i Norwegia 2010
« 9 Wrz 2010, 13:04 »
Cytat: "aard"
No i te 1530 metrów podjazdów na każde 100 km robią wrażenie. W tym roku w Alpach mieliśmy właściwie tyle samo, a było już pieruńsko ciężko.


Hmm, z tymi podjazdami sama byłam zdziwiona. Przed wyjazdem kończyłam studia, więc zupełnie nie miałam czasu na trenowanie, cały czas siedziałam przy komputerze... Ale na szczęście zaczęłam na północy Norwegii, gdzie nie jest aż tak górzyście. Nigdy w życiu nie jeździłam na rowerze po górach, zresztą sam rower - pierwszy poza dziecinnym - kupiłam dopiero w zeszłym roku :) Więc byłam przerażona, zwłaszcza, że nawet te nędzne górki na Lofotach czy później na Senja albo na drodze 17 (wzdłuż wybrzeża) męczyły mnie strasznie. Prawdziwe podjazdy zaczęły się w drugiej połowie wyjazdu, ale okazało się, że trzy tygodnie jazdy na rowerze jednak coś dają i podjazdy przestały robić na mnie takie wrażenie, mimo że były znacznie dłuższe i stromsze. Na początku nie byłam w stanie podjechać 200 metrów, później zajmowało mi to mniej niż pół godziny. Naprawdę da się przeżyć :)

Cytat: "aard"
Jakie robiłaś średnie dystanse dzienne i z jakimi średnimi, jeśli to nie tajemnica? ;) A może jesteś na BS? :)

Co znaczy BS?
Średnie dystanse... Różnie. Nie potrafię policzyć średniej, bo czasami przez pół dnia chodziłam po górach czy na lodowiec, czasami czekałam do południa, aż przestanie lać (ale nie przestawało:), czekałam na promy itp. Ale zazwyczaj 70-100 km. Czasem mniej - np. gdy jechałam parę dni z trójką Niemców, którzy lubili się często zatrzymywać, albo gdy była ładna pogoda i robiłam mnóśtwo zdjęć:) Czasem więcej... Najwięcej - 133 km - zrobiłam tego dnia, gdy musiałam podjechać pod Trollstigen i później kolejne 600 czy 700 m przed Geirangerfjord (no i 60 km przed Trollstigen też nie były płaskie;). Po prostu nie mogłam znaleźć miejsca na nocleg, więc jechałam prawie do 10 wieczorem - a zazwyczaj zatrzymywałam się jakoś o 7-8, wtedy łatwiej było spotkać jakichś ludzi i poprosić o miejsce w ogródku :). Ale tamtego dnia nie znalazłam żadnej ofiary, więc jechałam dalej i w końcu znalazłam super miejsce tuż nad serpentyną do Geiranger, w punkcie widokowym :D W zupełności wystarczająca nagroda ;)
Nie było moim celem jechać codziennie jak najdalej i jak najdłużej tylko po to, by mieć na liczniku jak najwięcej kilometrów. Kiedy warto było się zatrzymać, zatrzymywałam się. Po prostu traktowałam ten wyjazd jako wakacje, a nie wyścig - pogoda była wystarczająco mało wakacyjna, żebym jeszcze miała się katować z własnej woli. Gdybym chciała jeździć po prostu 100 km dziennie, równie dobrze mogłabym jeździć wokół osiedla w Warszawie. Ja chciałam zobaczyć jak najwięcej z Norwegii i myślę, że widziałam całkiem dużo, a na pewno znacznie więcej, niż gdybym jeździła samymi głównymi drogami, nie zatrzymywała się, żeby pogadać z ludźmi i patrzyła w licznik zamiast na krajobraz.

Cytat: "OlgaNa"
Jeśli to nie żadna tajemnica, to ile mniej więcej wydałaś na tę wyprawę?

Trudne pytanie. Na tranport tam (na Lofoty) i z powrotem (ze Stavanger) ok. 1000 zł. Na promy i autobusy (przez tunele) na miejscu (w sumie ok. 30 promów i z 3 autobusy) kolejnych kilkaset złotych, i to dobrze ponad 500. Na jedzenie... dużo, bo jadłam gigantyczne ilości jedzenia - kanapek, owoców, orzechów, jogurtów, płatków... Myślę, że w sumie jakieś 1500 zł. Do tego trochę na campingi (kilka razy) i jakieś pojedyńcze wstępy (do polarnego zoo etc.). Myślę, że całość zamknęła się w 3-3.5 tys. zł. Dużo, ale to Norwegia...

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Rower, ja i Norwegia 2010
« 9 Wrz 2010, 13:33 »
Cytuj
Pojechałaś do Norwegii dla Norwegii, a nie zdobywać Nordkapp, jak większość. Bardzo mi się to podoba i szczerze zazdroszczę takiej wyprawy.

Cytuj
Podoba mi się to że nie jechałaś tam by zdobywać Nordkaap tylko "turystycznie".


No nie wiem, nie wiem :? Czy to znaczy, że gdyby Janusushi, dojechała do Nordkapp to jej wyprawa podobała by Wam się mniej? :wink:
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Rower, ja i Norwegia 2010
« 9 Wrz 2010, 13:40 »
Chodzi raczej o to, jak wyglądają niektóre wyprawy na Nordkapp - samymi drogami E-coś, byle jak najszybciej dotrzeć do celu i wracać. Znajomy mojej siostry objechał w zeszłym roku Skandynawię i sam przyznawał, że z wielu dni nic nie pamięta, bo po prostu jechał przed siebie cały czas tą samą główną drogą i nawet nie rozglądał się dookoła. No i super, jechał dalej i szybciej, tylko po co?
Jadąc na Nordkapp trzeba moim zdaniem pamiętać, że celem nie jest Nordkapp, ale cała wyprawa. Że jedzie się tam, żeby być w drodze, a nie dotrzeć do celu. Ale to tylko moje skromne zdanie :)

Offline Mężczyzna cinek

  • SP2SJ
  • Wiadomości: 1979
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.03.2008
Rower, ja i Norwegia 2010
« 9 Wrz 2010, 14:24 »
Cytat: "Janusushi"
No i super, jechał dalej i szybciej, tylko po co?
Jadąc na Nordkapp trzeba moim zdaniem pamiętać, że celem nie jest Nordkapp, ale cała wyprawa. Że jedzie się tam, żeby być w drodze, a nie dotrzeć do celu.


No cóż jest tu parę osób które właśnie jeżdżą w celach sportowych. A po co? właśnie, żeby sobie udowodnić, że można...dotrzeć do celu szybciej niż inni :-) Po prostu co innego ich kręci. Ja to szanuję bo wymaga to wylania sporej ilości potu. A jak ktoś nie ma kondycji to mówi, że jeździ powoli bo tak lubi ;-)
ps. spójrz na moje "dokonania rowerowe" niżej, śmiech nie? Ale ja tak lubię... 8)
Cytat: miki150
Cinek muszę powiedzieć, że jesteś bardziej fotogeniczny, kiedy Cię na zdjęciu brakuje

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum