Dziś nikt nie nazwie Nokii E51 nawigacją, bo pojawiły się inne, lepsze urządzenia. Dlatego nie nazwę nawigacją prymitywnego Garmina, gdy do dyspozycji są lepsze urządzenia.
Bo nie jest. Kiedyś, bardzo dawno temu usiłowałam nawigować na Nokii E51. I nawet dało radę! Było to toporne urządzenie, ledwie zdychające przy nawigacji, ale działające. Dziś nikt nie nazwie Nokii E51 nawigacją, bo pojawiły się inne, lepsze urządzenia. Dlatego nie nazwę nawigacją prymitywnego Garmina, gdy do dyspozycji są lepsze urządzenia.
Jak nie dokładasz? A Garmina? Wozisz jedno urządzenie więcej ode mnie. A co do czasu działania na baterii: to jest oczywista oczywistość. To jedyny parametr gorszy od Garmina. Jest to istotny parametr, ale nie dla wszystkich decydujący.
No patrz. A ja mam średniej klasy telefon i wszystko na nim w słońcu widzę. W przeciwieństwie do wszystkich moich poprzednich telefonów. I w związku z tym nie wiem jak zinterpretować Twoją wypowiedź. Mam kilka opcji:A) Twój wysokiej klasy telefon wysoką ma tylko cenę. B) Nie używasz telefonu do nawigacji i nie wiesz, że do tego się nadaje. C) Zafiksowałeś się, że musi być w słońcu zły i nie dopuszczasz do siebie myśli, że jest inaczej. D)?
Tak jakby dotykowe Garminy były na deszcz odporne.
A o co chodzi z pokrowcami to nie wiem. Czyżby Twój wysokiej klasy telefon nie był odporny na deszcz? Mój średniej klasy telefon spokojnie sobie z deszczem radzi bez pokrowca, chociaż operowanie nim podczas deszczu to karkołomne zadanie.
"Zaawansowani" rowerzyści jeżdżą w topowych ultramaratonach na topowych rowerach z topowym sprzętem. Dla tej garstki szaleńców nie ma nic lepszego niż Garmin 1040. Dla milionów normalnych rowerzystów Garmin to sprzęt tak samo potrzebny jak korba z pomiarem mocy. Taniej, lepiej i wygodniej użyć po prostu telefonu.
Pogódź się z rzeczywistością, że mało kogo więcej jeżdżącego przekonują telefony do nawigowania, choćby zobacz sobie na forum ile osób jeździ na telefonie a ile na nawigacji.
A przecież Ty jeździsz z licznikiem do tego telefonu, a u mnie to Garmin jest licznikiem
No to już wiemy ile jeździsz na deszczu, od razu widać że jesteś z tych co jak pada to idą do knajpy na obiad, a nie jadą wiele godzin w deszczu. Wiara, ze telefon wg specyfikacji wodoodporny rzeczywiście taki jest
Nie na tym polega to zaawansowanie.Zaawansowani rowerzyści po prostu spędzają niebo więcej czasu na rowerze od tych niezaawansowanych. I przede wszystkim jeżdżą w dużo trudniejszych warunkach, a nie je przeczekują. Jeżdżą, bo nie muszą siedzieć po 2h w knajpach jak Ty, żeby doładować swoje telefony
A może to Ty zobacz jak bardzo rozwijają się aplikacje mapowe na telefony? Wystarczy zobaczyć ile ich jest i ile mają pobrań w sklepie Googla. Zdziwisz się. Ten tort należy do telefonów, a Garmin jest tylko jednym z wielu graczy. Edge 1050 jest wyraźnie skierowany w stronę użytkowników telefonów. Ciebie za serce nie chwycił, mnie zainteresował. Widać, że rynek ultrasów nie za bardzo chce się rozwijać, a Garmin szuka nowych klientów i próbuje ich wyłowić właśnie wśród telefoniarzy.
A przecież Ty jeździsz z dodatkowym termometrem, bo Garmin sobie z tym nie radzi. U mnie licznik jest termometrem. Ma też wiele innych zalet. Przecież nie każda trasa jest po nieznanych drogach. Nie zawsze muszę się nawigować. Nie zawsze muszę mieć telefon na kierownicy. Nie zawsze musi on być włączony. Wtedy podstawowe parametry podaje mi licznik, o którym nie muszę pamiętać, by go naładować. Bateryjka działa ponad rok, a jak zgłosi, że się kończy, to i tak mam jeszcze z miesiąc na wymianę.
No to już wiadomo, że pieścisz swój telefon i boisz się wystawić go na słońce i na deszcz. No to powiem Ci, jak taki telefon działa w deszczu. Działa. Woda go nie uszkadza, po prostu działa.
3. Zawilgocone złącze USB przez dłuższy czas nie pozwala naładować telefonu. Zastanawiam się jak to wygląda w Garminach, czy też mają takie zabezpieczenie?
A niezaawansowani jeżdżą bo lubią, stają kiedy chcą, podziwiają widoki jakie chcą, zatrzymują się pod sklepami na radlerka i lody, zwiedzają po drodze różne rzeczy i na wszystko mają czas. Zdecydowanie wolę być niezaawansowany.
Ależ bezcelowa jest ta Wasza dyskusja. Uprawiacie kompletnie inna formę rowerowania i co innego jest wam potrzebne. Sam jeżdżę typowo turystycznie i od 2 lat czytam i oglądam testy Garminów i innych i staram się sobie wmówić, że mi jest potrzebne takie urządzenie.
Bumerangiem powracająca wojenka smartfon versus garmin - fascynująca. Ale argumenty w stylu "ja nie używam tego więc to jest do niczego"
Wyciągasz błędne wnioski.
Merytorycznie to zauważę tylko, że w przypadku telefonu używam starszego modelu Samsunga, wolniejszy, ale mniej energochłonny. Jest on dedykowany tylko nawigowaniu. Nie ma na nim żadnych innych aplikacji (wyciąłem również wszystkie systemowe, które wyciąć się dały) oprócz Locusa, aby nie drenowały baterii. Jadę w trybie komend głosowych, zatem minimalizuję wybudzenia ekranu, na trybie samolotowym. Ekran wybudzam podwójnym "puknieciem" zatem przeważnie nie muszę się zatrzymywać. Taki system spokojnie wystarcza w terenie. W miastach czasem trzeba stanąć aby się nie zgubić. W takim trybie ten telefon zapewnia ponad 20h nawigowania. Dwa turystyczne dni jazdy bez problemu.
Zatem dlaczego się waham i ostatnio np. przypiąłem znów Garmina? Sam nie wiem. Może to ten urok kreski przed oczami. Lub +5 pkt do lansu. W Garminach jakiś urok jednak jest. Są też mniejsze, zgrabniejsze na kierownicy.
To jest system Wuja Toma, pisał tu o tym kilka razy.