Autor Wątek: Wyprawa zastępcza, czyli 1000 km pod wiatr  (Przeczytany 4976 razy)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20267
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Ja kiedyś jadąc majówkę miałem cały czas wiatr północny. Wszystkie dni pod wiatr, do tego jeszcze zamieć śnieżna czasem. Niestety tak bywa, nie zawsze jest południowy :lol:

Wiadomo, że gwarancji nigdy nie ma, ja piszę o kierunku, który najczęściej w Pribałtyce występuje.
eee z Hiszpanią to różnie bywa.
Ja 3 lata temu jechałem na Gibraltar to wiało mi tylko w mordę w Polsce, potem Niemcy to z wiatrem albo nijak, a we Francji od Strassburga aż po Nimes z wiaterkiem.
A potem to głównie bokiem. Newralgiczna jest Langwedocja jako korytarz między Alpami, a Pirenejami i tam wiaterki hulają w te i nazad. Tam trzeba uważać zawsze

Ale jechałeś z tego co pamiętam nad morzem, a to jest inna rozmowa, klimat jednak zdecydowanie inny niż ogromny hiszpański interior. Tam zdecydowanie dominują wiatry zachodnie, co oczywiście nie znaczy, że nie można trafić gdy wieje ze wschodu. Langwedocja zgadzam się - słynie z mocnych wiatrów, bardzo złe tam miałem doświadczenia z mistralem, pamiętam taki dzień do Carcassonne, gdzie nie byłem w stanie zrobić średniej 15km/h na płaskiej trasie  ;)

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10786
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Ja z Połągi do Bartoszyc, przez Lipawę, Jurbork, Wiżajny (6 dni, ca. 630km) miałem cały czas pod wiatr.
Jechałem na Pn, skręciłem na Wsch, Pd-Wsch, Pd i w końcu na Zachód, tyle że wiatr skręcał tak samo.
Kraje nadbałtyckie mają w sobie to coś ;)

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4584
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Ja z Połągi do Bartoszyc, przez Lipawę, Jurbork, Wiżajny (6 dni, ca. 630km) miałem cały czas pod wiatr.
Jechałem na Pn, skręciłem na Wsch, Pd-Wsch, Pd i w końcu na Zachód, tyle że wiatr skręcał tak samo.
Kraje nadbałtyckie mają w sobie to coś ;)
Jeden z wyścigów MRDP był niemal cały pod wiatr, jak policzyłem to ponad 80% trasy szło pod wiatr. Wtedy jeszcze nawet ta końcówka nad morzem miała wiatr ze wschodu. Ujechanie tego w limicie czasu musiało być trudne.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20267
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Ja z Połągi do Bartoszyc, przez Lipawę, Jurbork, Wiżajny (6 dni, ca. 630km) miałem cały czas pod wiatr.
Jechałem na Pn, skręciłem na Wsch, Pd-Wsch, Pd i w końcu na Zachód, tyle że wiatr skręcał tak samo.
Kraje nadbałtyckie mają w sobie to coś ;)

Generalnie w tych rejonach dużo wieje - bliskość morza swoje robi, do tego płaski teren i sporo mniej lasów niż w Polsce. I to wszystko powoduje, że w Pribałtyce wiatr jest ekwiwalentem gór, którymi tam nie obrodziło  :D

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4584
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Wzgórz tam sporo, także z wieżami widokowymi, tylko z dala od morza.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4879
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
czytało się dobrze, trochę czasu poświęciłeś na opisanie przeżyć, przez które przechodziłeś. Nie wiem jaka różnica wieku jest między Wami, ale podobną sytuację przechodziłem. Nie mogłem się z tym długo pogodzić, że wspólne spędzanie czasu nie dotyczy jazdy rowerem. Ale tak bywa, a przyjaźń przetrwa jeśli jest szczera. Znalezienie kompana jest trudne, ale próbować trzeba jeśli się nie lubi jeździć samemu. A dobry kompan to połowa sukcesu wyjazdu, jak nie więcej.
No pogodę, warunki mieliście średnie. A to odwołanie lotu, też by mnie wkurzyło i gdzieś bym się wybrał, może właśnie też tam gdzie Wy, ale z zachodu na wschód. Pozdrawiam.

Offline Mężczyzna RODDOS

  • Odwiedzone miejscowości: 16 358
  • Wiadomości: 731
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 25.02.2013
Przeczytanie relacji było pewnie sporym wyzwaniem. Ale jednak kilku śmiałków się znalazło. Dziękuję za trud i pozdrawiam.
Nie sposób nie zgodzić się z Wilkiem, dzisiaj mało komu  chce się pisać. Powoli zwycięża obrazek. Nawet w komentarzach na facebooku (czy na podobnych portalach) dominują uśmiechnięte buźki, serduszka lub podobne puste znaki, które rzekomo mają przedstawiać uczucia lub stany emocjonalne. Mnie to denerwuje i drażni. Dla mnie ciągle słowo ma znaczenie. Dlatego pisząc relację nie ograniczam się tylko do technicznej jej strony, lecz chcę pokazać ją jako impresję, złapanie jakiejś chwili i nazwanie jej. Nie zawsze to się udaje, bo czytający pewnie nieraz może czegoś nie zrozumie, bo przecież mnie nie zna. No ale staram się, staram się. Poza tym pisanie trochę mnie bawi. W głowie po raz drugi przejeżdżam trasę i przypominam sobie jakieś błahe nawet wydarzenia, które łączą się ze sobą i uzupełniają nawzajem.
Mój kolega Darek jest młodszy ode mnie o dekadę. Nie w tym upatruję tej naszej jazdy rozłącznej. Na zeszłorocznej wyprawie jechaliśmy w zasadzie razem. On przez ten rok formę powiększył (poprzez ścisły reżim treningowy), moja oklapła (w dużej mierze przez chorobę, którą teraz staram się zwalczyć). Pewnie różnica wieku też ma znaczenie, ale w mojej opinii wcale nie zasadnicze.
Z Darkiem coś tam planujemy na bieżący sezon. Realizacja tych zamierzeń – ze względu na podane powyżej powody – może nie być łatwa. Zobaczymy. Trzeba to wszystko jeszcze raz gruntownie przemyśleć i podjąć jakąś decyzję. Do lata sporo czasu…



Offline Mężczyzna qbotcenko

  • Wiadomości: 3140
  • Miasto: Tomprofa Gbórnicza
  • Na forum od: 17.03.2018
    • http://qbot.pro/
Jedna z dłuższych i bardziej szczegółowych relacji jakie czytałem w kontekście rowerów  :icon_smile2:

Rozumiem irytację, ale w sumie będąc gotowymi/spakowanymi na dość faliste tereny mogliście te same kartony z rowerami wrzucić w jakiś losowy samolot do kraju, który nie wymaga formalności - albo nawet tego flixbusa tylko np. na Bałkany. Ja bym tak pewnie poczynił

Offline Mężczyzna RODDOS

  • Odwiedzone miejscowości: 16 358
  • Wiadomości: 731
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 25.02.2013
Jedna z dłuższych i bardziej szczegółowych relacji jakie czytałem w kontekście rowerów  :icon_smile2:

Rozumiem irytację, ale w sumie będąc gotowymi/spakowanymi na dość faliste tereny mogliście te same kartony z rowerami wrzucić w jakiś losowy samolot do kraju, który nie wymaga formalności - albo nawet tego flixbusa tylko np. na Bałkany. Ja bym tak pewnie poczynił

Jasne, można było tak zrobić. Ja nawet proponowałem Cypr, ale propozycja ta nie przeszła. Poza tym wyjazd z dwóch tygodni skrócił się do dziewięciu dni, a to też stanowiło wyraźne ograniczenie.



Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4584
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
W sumie lekcja na przyszłość, żeby lecieć razem z tego samego lotniska. Wtedy obie osoby mają zwrot kasy, no i można kombinować od razu, chociażby pociąg czy autobus. W sezonie w weekend bardzo trudno o wolne 2 miejsca w samolocie na cito, kilka razy tak sprawdzałem i z Poznania było ponad 2 tysiące za lot, który normalnie kosztuje 150-200 zł, a przecież jeszcze rower. Na szybko to można Islandię ogarnąć bo tam 3 drogi na krzyż. Alpy już wymagają trochę więcej planowania, ale są dostępne bez ograniczeń koleją.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna rufiano

  • Wiadomości: 2054
  • Miasto:
  • Na forum od: 03.02.2014
Z pewną niechęcią biorę się za spisywanie relacji z ubiegłorocznej rowerowej wyprawy. Nie wiem, czy będzie ona ciekawa, czy zdołam przemycić w niej jakieś pozytywy. Kilka miesięcy temu, krótko po tym, jak się odbyła, myślałem, że chcę o niej jak najszybciej zapomnieć, że nie będę w stanie sklecić paru zdań. Zimowe wieczory skłaniają wszakże do uspokojenia i zebrania myśli. Czas daje też możliwość spojrzenia z innej perspektywy na to, co wydawało się nieatrakcyjne i pozbawione uroku. A więc dobrze, coś napiszę. Mając na uwadze te dziwne wynurzenia, posłuchajcie, co się wydarzyło.

Wczesną wiosną, obrabiając jakieś nieciekawe pisma w pracy, w radiu usłyszałem program o nowych kierunkach lotów uruchomionych przez naszego narodowego przewoźnika. Audycja ledwo docierała do moich zmysłów, bo byłem pochłonięty czymś innym, ale kątem ucha przyswajałem sobie owe informacje. Mówiono między innymi, że LOT rozpoczyna penetrację środkowej Azji, a konkretnie otwiera kierunek do Uzbekistanu. Jakoś mało mnie to obeszło, ale widocznie moja podświadomość czuwała, bo gdzieś w swym umyśle zapisałem tę wiadomość. Po kilku dniach ten ulotny sygnał zaczął mocniej pulsować w mym wnętrzu i przekształcać się w obraz możliwych przyszłych rowerowych wojaży. Ale czy nie za bardzo przesadziłem? Czy odpowiednio dobrałem zamiary do sił? Czy tak dalekie kraje są właściwe do odwiedzin dla rowerzysty o słabnącym potencjale? Czy wreszcie w Darku, moim rowerowym kompanie, znajdę akceptację dla tych planów? Wielkim plusem dla uzbeckiego przedsięwzięcia był oczywiście lot bezpośredni. Kilka godzin i jesteśmy na miejscu, bez przesiadek i tracenia czasu na obijanie się na obcych lotniskach. Dla nas to niezmiernie ważne, bowiem nie dysponujemy dużą liczbą wolnych dni. Zwłaszcza Darek, ojciec kilkuletnich dzieci, musi liczyć je dokładnie i uzgadniać wolne na rower ze swoją żoną. Zadzwoniłem do mego kolegi, by mu przedstawić moją propozycję. Spodobała mu się. Mogliśmy zatem zacząć planować szczegóły.

Termin wyjazdu był niezbyt oczywisty. O ile ja właściwie mogłem ruszać o dowolnej porze, to Darek musiał szczegółowo opracować swoje plany, w których uwzględniał przede wszystkim rodzinne obowiązki. Po naszych konsultacjach wypadło, że optymalny był początek lipca. Niby trochę gorąco, ale nasze organizmy przywykły do prażenia się na słońcu. Z kolei praktycznie gwarantowany brak opadów wzbudzał w nas entuzjazm. Zarys planowanej trasy szybko został opracowany. Zatem lądujemy w Taszkiencie i nocnym pociągiem przemieszczany się ponad tysiąc kilometrów na zachód, by wystartować z Chiwy, odwiedzić Bucharę i Samarkandę oraz tadżycki Pamir, i z powrotem dobrnąć do stolicy Uzbekistanu. Zaiste chwalebne zamiary! Bardzo istotnym elementem tych planów był fakt, że zarówno Uzbekistan jak i Tadżykistan nie wymaga wiz od obywateli naszego kraju. To upraszczało sprawę i dawało szansę na bezbolesne podróżowanie, pozbawione siatki biurokratycznych trudności. Przez krótką chwilę analizowaliśmy też przecięcie Turkmenistanu w okolicach Chiwy, ale kraj ten stworzył tak absurdalne zasady odwiedzin, że rychło zrezygnowaliśmy z tej opcji. Poza wizą, której uzyskanie było żmudne, należało zorganizować sobie miejscowego przewodnika, który miałby nam towarzyszyć na każdym kroku. Nie mieliśmy czasu i elementarnej ochoty, by próbować sprostać tym zasadom. Po tych wstępnych ustaleniach zabraliśmy się za kupowanie biletów lotniczych. Zwykle robimy to wisząc na telefonach oraz wspólnie i równolegle pokonując kolejne fazy tej czynności. Tu warto zaznaczyć, że ja mieszkam w Wałbrzychu, a Darek w Warszawie, zatem jest to dość ciekawe przedsięwzięcie. W końcu dopięliśmy swego, bilety kupione, ja miąłem swój na trasie Wrocław-Warszawa-Taszkient, a Darek już tylko między stolicami Polski i Uzbekistanu. Z pewnym zdziwieniem odkryliśmy, że ja zapłaciłem mniej, chociaż miałem przemieszać się z przesiadką w Warszawie. Jak się potem okazało, ten niby mało ważny element – mój pierwszy lot - zaważył o fiasku całego przedsięwzięcia. Cena biletu z uwzględnieniem przewozu roweru wyniosła dla mnie około 2 800 zł, Darek wybulił stówkę więcej.

Ciekawą kwestią był zakup biletów na poc

przeczytałem co prawda w dwóch etapach , ale w każdym z równym zaciekawieniem..
fajnie się czytało..chciałbym tak umieć napisać  :)

Offline Mężczyzna sierra

  • Wiadomości: 1052
  • Miasto: Elbląg
  • Na forum od: 06.09.2017
Przeczytałem calosć.
Masz lekkie pióro i w interesujący sposób opisujesz wrażenia, emocje... To dziś prawie wymarła sztuka, jak podał @@Michał, w czasach rolek i memów.
Mam oczywiście swoje spostrzeżenia czytając, ale łatwo się wypowiedzieć nie uczestnicząc bezpośrednio.
Nie będę Cię krytykował, czy też robił "wycieczek" wobec Twojego Kompana.
Trzeba robić swoje, bo łatwo odpuścic i poźniej pluć sobie w brodę.
Z tego co piszesz, to nie pierwsza wasza wspólna podroż, więc kolegi bym nie przekreślal, bo być może dzięki Niemu  (jego parciu naprzód, to dla Niego też nie było łatwe) Wam się udało zrealizować zamierzenia.
To się liczy i spaja.
Pozdrawiam i życzę równej kondycji rowerowej, co pisarskiej

Offline Kobieta Weronika

  • Wiadomości: 373
  • Miasto: Wychódźc
  • Na forum od: 26.01.2020
    • Dawne podróże - pamiętnik z początku XXI wieku
Po chwili w udo złapał mnie potężny skurcz. Wiłem się na łóżku, krzyczałem bezgłośnie i jednocześnie gorączkowo próbowałem tak napiąć nogę, by skontrować paroksyzm

Gdy mnie łapie skurcz, pomocne mi bywa wbijanie w miejsce boleści, paznokcia, długopisu czy innego punktowego (lecz nie ostrego, coby się nie zranić) przyrządu, jaki jest do dyspozycji.

Offline Mężczyzna RODDOS

  • Odwiedzone miejscowości: 16 358
  • Wiadomości: 731
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 25.02.2013
W sumie lekcja na przyszłość, żeby lecieć razem z tego samego lotniska. Wtedy obie osoby mają zwrot kasy, no i można kombinować od razu, chociażby pociąg czy autobus. W sezonie w weekend bardzo trudno o wolne 2 miejsca w samolocie na cito, kilka razy tak sprawdzałem i z Poznania było ponad 2 tysiące za lot, który normalnie kosztuje 150-200 zł, a przecież jeszcze rower. Na szybko to można Islandię ogarnąć bo tam 3 drogi na krzyż. Alpy już wymagają trochę więcej planowania, ale są dostępne bez ograniczeń koleją.

Mądry Polak po szkodzie. Wiele razy latałem z przesiadkami, różnymi liniami, a coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz. Szkoda, że naciąłem się na naszym „Locie”.
Tak jak rzekłeś, na przyszłość trzeba będzie wziąć pod uwagę, że takie perturbacje mogą nastąpić.

Po chwili w udo złapał mnie potężny skurcz. Wiłem się na łóżku, krzyczałem bezgłośnie i jednocześnie gorączkowo próbowałem tak napiąć nogę, by skontrować paroksyzm

Gdy mnie łapie skurcz, pomocne mi bywa wbijanie w miejsce boleści, paznokcia, długopisu czy innego punktowego (lecz nie ostrego, coby się nie zranić) przyrządu, jaki jest do dyspozycji.

Tego sposobu nie znałem. Zapamiętam i wypróbuję.

Rufiano, dzięki za dobre słowo.
Sierra, dzięki za uwagi i spostrzeżenia.



Offline Mężczyzna Daniel

  • turysta licznikowy
  • Wiadomości: 2798
  • Miasto: Augsburg
  • Na forum od: 16.03.2009
Poza zwrotem pieniędzy należy Ci się prawdopodobnie odszkodowanie od Lotu.
Wracam do jeżdżenia.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum