Autor Wątek: Pamir długo odkładany  (Przeczytany 1672 razy)

Offline Mężczyzna walsodar

  • Wiadomości: 160
  • Miasto: Łańcut/Ząbki
  • Na forum od: 11.03.2013
Pamir długo odkładany
« 12 Wrz 2024, 18:07 »
Uszanowanko!

Niedawno udało mi się przejechać wraz z tatą przez Pamir Highway. Historia naszego wyjazdu liczy już kilka lat: chyba w 2019 r. któryś z nas natknął się na youtubową relację z wyjazdu do Kirgistanu. Ot relacja jakich wiele, ale rozpaliła naszą wyobraźnię. Mnie zawsze w te strony ciągnęło, jednak zawsze coś. Zaczęliśmy snuć delikatne plany na 2020 r., ale wiosną wiadomo co się stało. Kolejny rok również odpuściliśmy, zbyt dużo niepewności z lotami i ogólnie przekraczaniem granic. 2022 r. zapowiadał się obiecująco, to znowu pewnemu dyktatorkowi zachciało się robić bajzel. 2023 też jakoś tam przeleciał, ale za to LOT ogłosił, że od 2024 r.  będzie latał do Taszkentu. Lot bezpośredni bardzo kusił, dodatkowo okazało się, że stamtąd w sumie blisko już w Pamir. Męska decyzja podjęta i voila, lecimy!
Mieliśmy do dyspozycji 17 dni. Wylądowaliśmy w Taszkencie. Pociągiem podjechaliśmy do Samarkandy, stąd do granicy z Tadżykistanem rowerami. Zza granicy do Duszanbe jedziemy taksówką. Tam rzutem na taśmę wyrabiamy pozwolenie na wjazd do GBAO, w ten sam dzień również załatwiamy taksę do Chorogu. Kolejny dzień to siedemnaście godzin jazdy Toyotą Land Cruiser. W Chorogu wreszcie faktycznie wsiadamy na rowery. Najpierw Korytarz Wachański, następnie właściwa M41: Aliczur, Murgrob, przełęcz Akbaitał zwana obecnie Hushangiem, Karakul. Granicę z Kirgistanem przekraczamy przez Kyzyl Art co chwila zerkając na olbrzymi masyw Piku Lenina, by skończyć naszą jazdę w Osz. Z Osz, a właściwie już z Uzbekistanu kolejną taksą wracamy do Taszkentu. Wszystko zagrało tak jak planowaliśmy, sprzęty dały radę, my też  ;) Chociaż było troche problemów z wysokością. Ludzie życzliwi, pomocni, krajobrazy nie do opisania. Postaram się na dniach wrzucić trochę bardziej szczegółowy opis, ale to powolutku. Na zachętę kilka fotek.














Offline Mężczyzna rmk

  • Wiadomości: 838
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 12.01.2013
Odp: Pamir długo odkładany
« 12 Wrz 2024, 18:18 »
Obym nie musiał czekać za długo na ciąg dalszy.
Nie odkładaj marzeń. Odkładaj na marzenia.

Offline Mężczyzna qbotcenko

  • Wiadomości: 3019
  • Miasto: Tomprofa Gbórnicza
  • Na forum od: 17.03.2018
    • http://qbot.pro/
Odp: Pamir długo odkładany
« 12 Wrz 2024, 20:08 »
Co to za miesiąc, że tam tak suchotnie?  ::)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19740
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Pamir długo odkładany
« 12 Wrz 2024, 20:55 »
Bajeczka, piękne krajobrazy!

I świetny skład, bardzo niewiele jest takich par, gdzie rodzice jeżdżą z dorosłymi już dziećmi, fajnie mieć tak mocno rowerową rodzinę, a wspólne spędzanie wakacji takie więzi rodzinne na pewno spaja.

Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3430
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
Odp: Pamir długo odkładany
« 12 Wrz 2024, 20:59 »
Co to za miesiąc, że tam tak suchotnie?  ::)

Dowolny ;)

Offline Mężczyzna rufiano

  • Wiadomości: 1967
  • Miasto:
  • Na forum od: 03.02.2014
Odp: Pamir długo odkładany
« 12 Wrz 2024, 21:09 »
czekam z niecierpliwością ..robisz świetne zdjecią .. pozytywnie zazdroszczę ;)

Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3327
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
Odp: Pamir długo odkładany
« 13 Wrz 2024, 06:58 »
Piękny wstęp, czekamy na więcej! :)


Offline Mężczyzna wojtek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 5159
  • Miasto:
  • Na forum od: 02.03.2010
    • Pokój z Tobą
Odp: Pamir długo odkładany
« 13 Wrz 2024, 11:00 »
Lubię ten kierunek i te spłowiałe widoki.

I miejscówka z drugiego zdjęcia jakby znajoma.

« Ostatnia zmiana: 13 Wrz 2024, 12:11 wojtek »

Offline PABLO

  • Wiadomości: 3696
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Odp: Pamir długo odkładany
« 13 Wrz 2024, 13:49 »
Obym nie musiał czekać za długo na ciąg dalszy.

Relacja i zdjęcia są na Stravie.

Offline Mężczyzna wojtek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 5159
  • Miasto:
  • Na forum od: 02.03.2010
    • Pokój z Tobą
Odp: Pamir długo odkładany
« 13 Wrz 2024, 14:37 »
Otworzyli się trochę, czy nadal zajawki trzech dostatnich wpisów dla niezarejestrowanych?

Offline Mężczyzna walsodar

  • Wiadomości: 160
  • Miasto: Łańcut/Ząbki
  • Na forum od: 11.03.2013
Odp: Pamir długo odkładany
« 17 Wrz 2024, 17:14 »
A szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia jak to wygląda na Stravie dla niezalogowanych.

To zaczynamy.
W niedzielny wieczór meldujemy się ze spakowanymi rowerami na Okęciu. Po udanym nadaniu rowerów i bagażu dowiadujemy się, że nasz lot jest opóźniony o kilkanaście minut. W międzyczasie opóźnienie wzrasta niemal do dwóch godzin - z czego kolejne kilkanaście minut siedzimy w samolocie, niby oczekując, aż zwolni się miejsce w węgierskiej przestrzeni powietrznej. A przynajmniej tak nam sprawę przedstawił kapitan. Niemniej jednak przed 2 w nocy startujemy. Świt zastaje nas gdzieś nad Kaukazem, kolejne godziny lecimy nad stepami Turkmenistanu i Uzbekistanu.







W Taszkencie lądujemy chyba coś koło 10 lokalnego czasu, a może nawet to już było bliżej 11? Jeszcze na lotnisku kupujemy kartę SIM i szybko kontaktuję się z gościem, który miał odebrać na przechowanie nasze kartony. Wytaczamy się przed terminal, na szczęście facet cierpliwie czeka. Pakujemy kartony do jego auta, sami zaś w niemal trzydziestopięciostopniowym upale skręcamy rowery. Poszło nam to całkiem sprawnie, etap pierwszy za nami. Teraz krok drugi - zdobycie kartusza gazowego. Takowy zarezerwowałem sobie przez Internet w jakimś sklepie turystycznym i właśnie tam się kierujemy, próbując się przyzwyczaić do dość luźnych interpretacji przepisów drogowych przez Uzbeków. W sklepie zostawiam dodatkowo trochę śmieci, które przydadzą nam się jako wypełnienie kartonów w drodze powrotnej.
Dalej jedziemy prostą drogą na południowy dworzec kolejowy, gdzie mamy pociąg do Samarkandy. Dworce są strzeżone niemal jak lotniska: na wejściu kontrola, skaner. Trochę się przez nas zrobiła kolejka, bo to nie takie proste na szybko pościągać wszystkie sakwy i wrzucić je na taśmę. Panów kontrolerów szczególnie zaintrygowała uprząż na kierownicy i co w niej jest. Po chwili jesteśmy oficjalnie na dworcu. Nasz baardzo długi pociąg już czeka. W sumie nie wiemy, czy uda nam się przewieźć rowery - idziemy trochę na żywioł. Znajdujemy nasz wagon, tata od razu uderza do kierownika wagonu i przedstawia sprawę. Pan kierownik wagonu jest najważniejszą osobą w wagonie, zatem dobrze zrobiliśmy, zwracając bezpośrednio do niego - maszyny możemy postawić na drugim końcu wagonu. Znów chwila zamieszania i jesteśmy w środku. Pociąg to zwykły regionalny z plackartami. Wspominam o tym, bo na tej trasie jeżdżą również ekstra szybkie klimatyzowane a'la Pendolino, jednak na te nie było już miejsc. Tutaj co prawda nie ma klimatyzacji, ale za to jest bardzo klimatycznie.







Po około czterech godzinach jesteśmy w Samarkandzie. Od razu kierujemy się do naszego hostelu. Po zmroku wybieramy się jeszcze na Registan, czyli główny plac miasta. Niestety odbywają się tam jakieś przygotowania do festiwalu kulturalno-muzycznego i pod same medresy nie można podejść. Szkoda trochę, no ale co zrobić - chwilę obserwujemy show, po czym udajemy się na kolację i wracamy do hostelu.











Offline Mężczyzna walsodar

  • Wiadomości: 160
  • Miasto: Łańcut/Ząbki
  • Na forum od: 11.03.2013
Odp: Pamir długo odkładany
« 17 Wrz 2024, 21:18 »
Rankiem ruszamy w stronę granicy z Tadżykistanem. Wyjeżdżając z Samarkandy kręcimy się trochę po mieście i odwiedzamy dwa mauzolea, które z bliska robią niesamowite wrażenie. Już sam widok kopuł wyłaniających się zza drzew długo zostanie w mojej pamięci.
Do granicy jest zaledwie 50 km, ale jedziemy dość powoli, głównie ze względu na drogę. Jak to zwykle bywa na drogach do granicy - jest bardzo duży ruch, Uzbecy jeżdżą jak jeżdżą i po ktorymś kolejnym minięciu nas dosłownie na gazetę stwierdzamy, że lepiej jechać rozwalonym poboczem. No i tak toczymy sie powolutku w upale. W połowie drogi spotykamy rowerowych Włochów. Jeden z nich się zatrzymał i krzyczy, czy aby czasem nie potrzebujemy tadżyckiej karty sim, bo jemu już nie jest potrzebna. No pięknie! Pyta nas o plany, wspominam o Korytarzu Wachańskim. Okazuje się, że może być problem, bo gdzieś tam, na samym końcu Korytarza jest rozwalony most i nie ma przejazdu. Na końcu patrząc od nas, z ich strony było to na początku. Ale jeszcze rekomenduje zasięgnąć języka gdzieś bliżej tamtych rejonów, co planuję uczynić. Decyzję będziemy musieli podjąć najpóźniej w Chorogu, bo tam jest do wyboru albo Wachański, albo od razu M41.
















Dojeżdżamy do granicy około południa, kolejek nie ma jakichś wybitnych, ot kilka osób. Wchodzimy do obskurnego pomieszczenia śmierdzącego świeżą farbą: jeden facet leniwie maluje ścianę, trzech z pędzlami stoi obok i nadzoruje. Schemat znany i lubiany. Szybka kontrola, pieczątka do paszportu, dalej sprawdzanie sakw. Celnik ze dwa razy się upewniał, czy nie mamy drona ze sobą (za wwiezienie drona do kraju grozi kara więzienia i Uzbecy nie żartują pod tym względem). Trochę mnie zdziwiło, że pytają o to na wyjeździe z kraju, no ale widocznie tak mają.
Po kilkunastu minutach stajemy na tadżyckiej ziemi. Za lekko ponad godzinę drogi rowerem jest Pandżakent, skąd moglibyśmy znaleźć taksówkę do odległego o dwieście kilometrów Duszanbe. Próbujemy złapać kogoś na granicy. Jakoś wielkiego ruchu o tej porze tu nie ma, ale trafia się gość, który za sto dolarów nas zawiezie. Drogo, podejrzewam że normalna cena to tak przez pół. Ale szybka kalkulacja - jeżeli wyruszymy teraz, to jest szansa że do stolicy dojedziemy przed 17 - a biuro które wydaje pozwolenia do GBAO jest czynne do 17 właśnie, zatem będziemy o jeden dzień w przód, a to już było warte tej ceny. Zgadzamy się i zaznaczamy, że dobrze byłoby być tam przed 17. Kierowca wziął sobie to do serca. Pakujemy sprzęt do Opla Zafiry i ruszamy w szaleńczą podróż. Przez kolejne cztery godziny mamy pokaz tadżyckich umiejętności kierowców: wyprzedzanie na trzeciego i spychanie na bok tego na właściwym pasie, wyprzedzanie tirów z każdej strony, wchodzenie w zakręty na pełnej itp. Mam wrażenie, że nasz kierowca mógłby więcej i bardziej, ale trochę hamował go stan drogi. Wisienką na torcie był przejazd przez pięciokilometrowy nieoświetlony tunel: oczywiście na pełnej, wyprzedzając wszystko inne, każdy jechał na długich. W środku zapylenie chwilami takie, jakby jechało się w gęstej mgle. Tu przyznam, zwątpiłem po raz pierwszy i z ulgą przywitałem koniec tunelu.
Niestety, do stolicy docieramy o 17, a przy urzędzie jesteśmy o 17.30, bo mimo wszystko postanowiliśmy tam podjechać. Szczęście się do nas uśmiechnęło, bo ktoś tam jeszcze pracował. Tata - jako znający podstawy rosyjskiego - rusza do akcji, trochę na ładny uśmiech, trochę na litość że my wielocipedem jedziemy i zmęczeni i czy da się jeszcze permit wyrobić. Młoda dziewczyna wyraźnie zmęczona, ale zgadza się. Super! Podajemy paszporty i z zadowoleniem czekamy. Po chwili zrobiło się ciemno - wywaliło prąd. Zrezygnowana oddaje nam paszporty i zaprasza jutro, dziś już nic nie zdziała. Eh, tak było blisko! Stoimy kilka minut pod urzędem, ja przeglądam Booking w poszukiwaniu jakiegoś hostelu. Przez wciąż otwarte drzwi widzimy, że właśnie włączono prąd. No to jeszcze raz, ładne oczy i może tym razem? Kobitka naprawdę miała cierpliwość, bo mogła sprawę olać, ale zgodziła się. Po chwili mamy najważniejszy dokument wyjazdu, czyli pozwolenie na przebywanie w Górskim Badachszanie. Skoro tak dobrze idzie, to lecimy jeszcze szybciutko na postój taksówek, może uda nam się zarezerwować coś na jutrzejszy przejazd do Chorogu - większość taksówek odjeżdża stąd rano. Ze znalezieniem kierowcy nie było problemu, trafił się nam nawet całkiem nieźle mówiący po angielsku. Ustaliliśmy cenę na - o ile dobrze pamiętam - 80 albo 100 dolarów (cena początkowa to było 150), odjazd jutro. Na spokojnie jedziemy do hostelu, po drodze zatrzymując się na jakąś kolację. Przy okazji wymieniamy trochę dolarów na lokalną walutę: nie znaleźliśmy kantoru, pieniądze można było wymienić w supermarkecie po normalnym kursie. Ja wieczorkiem robię sobie jeszcze spacer po okolicy. Centrum wygląda bardzo reprezentacyjnie: nowe wieżowce (deweloperka też tam szaleje), eleganckie osiedla z placami zabaw, zadbane i szerokie ulice, na drogach całkiem niezłe samochody. Sporo elektryków, szczególnie taksówki - no i zdecydowana większość nowych samochodów pochodzi z Chin.
To był intensywny dzień, ale wszystko się zgrało, zatem jutro ruszamy w Pamir!















Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum