Autor Wątek: Rapha Festive 500 (Strava) 2024 - w moim wydaniu.  (Przeczytany 1558 razy)

Offline Mężczyzna TripRider

  • Wiadomości: 509
  • Miasto: Pomorze Środkowe
  • Na forum od: 29.07.2019
Strava. Rapha Festive 500. 500 km na rowerze pomiędzy 24, a 31 grudnia. Wtedy kiedy (prawie) wszyscy zajadają się smakołykami przy świątecznym stole, leniuchują, a jedyną aktywność ograniczają do pilotowania telewizora. Tymczasem za oknem, albo śnieg i mróz, albo deszcz, błoto i wietrzysko.
Serio? Szaleństwo.

Z drugiej strony taki challenge to niezła próba charakteru. Z tarczą, czy na tarczy? Tego nie wiem. Trzeba spróbować.

Żeby było trudniej postanawiam całe wyzwanie zrobić na dworze. Kiedyś tylko tak to było możliwe. W czasie pandemii pozwolono do zadania wliczać aktywności na trenażerze. Można jeździć również na e-bike’u. Nawiasem mówiąc OK, ale w takim razie powinny być trzy różne klasyfikacje, a nie jedna.

Tak. Na dworze i bardziej terenowo - gravelowo. Tak już mam, że mnie ciągnie do lasu. 😀

Jakieś plany? Nie. Wszystko spontanicznie i z dnia na dzień.

DZIEŃ 1: 2024-12-24

Na początek planuję trasę ok. 50 km. Całość zamierzam przejechać trasami na Pomorzu Środkowym, gdzie mieszkam. Pogoda znośna. Pochmurno. 3°C. Nie pada. Ostatnie tygodnie to jednak w większości opady, co widać w terenie. Miękko i grząsko. Jezioro Łętowskie nieźle wylało. Widzę też pracę bobrów. Chyba mają wolne, bo robotę rzucili w połowie. Po nieco ponad 50 km jestem w domu. Nie jest źle. Samopoczucie dobre. Nic nie boli (jeszcze). Widzę jakąś szansę.

52,62 km
Gravel 63% / Asfalt 37%
https://www.strava.com/activities/13181690195


DZIEŃ 2: 2024-12-25

Dzisiaj ruszam nad morze. Jest już po 13:00 (śniadanie musiało się ułożyć 😉). Ponownie trasa mieszana. Pogoda zbliżona do wczoraj. Pochmurno. 4°C. Najpierw jadę mocno obleganą drogą na Jarosławiec. Latem. Teraz, o dziwo, ruch jest minimalny. Mimo to szybko zjeżdżam w las. Przy okazji wpadnie kilka kwadratów. W Jarosławcu spaceruje trochę turystów. Poza tym nuda. Wszelka gastronomia i nie tylko - zamknięta. Dla mnie wszystko jedno. Jadę dalej wzdłuż wybrzeża do Darłówka. Turystów nieco więcej, ale generalnie spokój. Powoli wracam do domu. Trasę narysowałem tak, żeby wpadły kolejne kwadraty. Być może wszystko by poszło zgodnie z planem, gdyby nie… ciemność. Po prostu zrobiło się ciemno, a ja wylądowałem gdzieś  między polami, gdzie dookoła nie widziałem żadnej ścieżki. Być może za dnia coś tam bym gdzieś wypatrzył i przebrnął, a tak musiałem wracać do cywilizacji. Wniosek: kwadratowanie tylko za dnia. Teraz powrót asfaltami. Dzisiaj nieco ponad 80 km. 364 km do końca.

83,64 km
Gravel 34% / Asfalt 66%
https://www.strava.com/activities/13188610016


DZIEŃ 3: 2024-12-26

Ciężko wyjść z domu. Na domiar złego pada. Nie jakoś mocno, ale daje się we znaki. Taka ciągła siąpawa. 4°C. Wyruszam po 14:00. Po wczorajszych przygodach stwierdzam, że jadę po trasach, które znam. Kwadraty nie tym razem. No dobra. 1 wpadł 😀. Podczas tych wyjazdów wciągam łazanki z masą makową i miodem. Takie świąteczne węglowodany, dzięki którym bomby mnie nie łapią, a czuję się nieco jak przy świątecznym stole 😉. Dzisiaj ponad 60 km. 299 km do końca.

65,56 km
Gravel 41% / Asfalt 59%
https://www.strava.com/activities/13195176790


DZIEŃ 4: 2024-12-27

Chcę wstać i jechać rano. Albo inaczej. Połowa mnie tego chce, a druga wręcz przeciwnie. Czyli startuję przed 13:00. Wczoraj za widnego jakieś kwadraty wpadły, to czemu nie dzisiaj. Pogoda bez zmian. Pada, zimno. 3°C. Zaczyna się ciężko. Nogi mam jakby z betonu. Nic to. Taki problem, to nie problem. Najpierw trochę asfaltu, później płytoteka w lesie urozmaicona błotnymi kąpielami. Z każdą minutą się rozkręcam i czuję moc. Po 60 km zaplanowana trasa zbliża się ku końcowi, a ja nie mam dość! Zmiana planu. Podjadę jeszcze tu i ówdzie. Dobrze się czuję. Tym sposobem przejechałem dzisiaj ponad 100 km. Do końca 197 km.

101,58 km
Gravel 43% / Asfalt 57%
https://www.strava.com/activities/13202534406


DZIEŃ 5: 2024-12-28

Dzisiaj jechała głowa. Nogi i reszta zostały w domu. Wczoraj tak się dobrze czułem, a dzisiaj… szkoda gadać. Chyba ta pogoda zaczyna na mnie wpływać. Dzisiaj kolejny dzień w deszczu, a do tego wieje i się jeszcze bardziej ochłodziło. 1°C. 🥶 Mimo dobrych gaci i xenofitu odparzyłem sobie pośladki. W tej sytuacji postanawiam jechać jak najwięcej asfaltami. Częściowo to się udaje, ale i tak krążę po lasach. Natury nie oszukasz 😉. Dzisiaj 53 km. Do końca 144 km.

53,34 km
Gravel 35% / Asfalt 65%
https://www.strava.com/activities/13210041724


DZIEŃ 6: 2024-12-29

Tyłek zmasakrowany, nogi pieką... Tak to jest, jak gość, który przez 51 tygodni przejechał 1500 km, nagle się obudził i stwierdził, że 1/3 tego przejedzie w tydzień... 😂 Tak, to o mnie… Dzisiaj to już głównie asfalty. Pogoda tylko gorsza. Pada i wieje. -1°C. 🥶 Na morzu sztorm, na lądzie porywy do 72 km/h. Trasę ułożyłem tak, żeby wmordewind był przez jak najkrótszy czas. Udało się, ale ok. 15 km jazdy naprzeciw, to była mordęga. Dzisiaj ponad 70 km. Do końca 72 km.

71,74 km
Gravel 17% / Asfalt 83%
https://www.strava.com/activities/13216872224


DZIEŃ 7: 2024-12-30

W końcu się udało. Wstałem wcześnie rano (jak na moje możliwości). Wyjechałem przed 8:00. Po drodze mijam Andrzeja. Znajomego ze Stravy z sąsiedztwa, który również podjął rękawicę. Machamy sobie z daleka. Każdy ma robotę do zrobienia. Nie pada, ale wciąż mocno wieje. 4°C. Jeżdżę w bliskiej okolicy. Trochę asfaltami, trochę po lesie. Dzisiaj 40 km. Do końca 32 km.

40,18 km
Gravel 49% / Asfalt 51%
https://www.strava.com/activities/13221355481


DZIEŃ 8: 2024-12-31

Ostatni dzień. Ostatnie kilometry. Startuję przed 9:00. Robię trasę, którą robiłem wielokrotnie, aż do znudzenia. Dzisiaj smakuje ona zupełnie inaczej.

42,16 km
Gravel 83% / Asfalt 17%
https://www.strava.com/activities/13229685513

CAŁOŚĆ:
510,82 km
100% na zewnątrz!
57% asfaltu, 43% nie-asfaltu (czyli głównie błota)
Temperatury od -1 do 4°C.
Przez wszystkie dni albo wszechobecna 🌧️ siąpawa, albo 💨 wiatr do 72 km/h, albo jedno i drugie.
Czy miałem chwile zwątpienia? NIE.
Czy jestem zmęczony jak po kilku ultra? TAK
Czy było warto? TAK.
Czy mam satysfakcję? OGROMNĄ!

Zrobiłem coś, co na początku wydawało się nierealne. Poza zasięgiem. Różne sploty okoliczności sprawiły, że naprawdę, przez cały rok przejechałem jedynie 1500 km. Teraz ponad 500 km pokonałem w 8 dni. Tak. Pokonałem. Pokonałem, bo nie zawsze dało się jechać. Pokonałem kilometry. Wygrałem. Ze sobą.

(Więcej szczegółów + zdjęcia po kliknięciu w klinki z aktywnościami na Stravie)
« Ostatnia zmiana: 9 Sty 2025, 17:57 TripRider »

Offline Mężczyzna zieluk

  • Wiadomości: 137
  • Miasto: Frankfurt am Main
  • Na forum od: 26.10.2019
Szczęść Boże,

dziękuję za relację. Dobrze się czytało. Zdjęć trochę mało :-) Jakbym czytał o swoich zmaganiach z tym wyzwaniem.

Tak tam trochę płasko masz, ale ja też wybierając trasy starałem się jak najbardziej po płaskim, bo liczył się dystans a nie przewyższenia. To nie wyzwanie 8848 m w miesiąc żeby dostać koszulkę LeCol za darmo albo z 50% zniżką  ;)

No i jako, że nie mam gravela, podziwiam Cię, że Ci się chciało po tych błotnistych, leśnych ścieżkach jeździć. Ja poszedłem na łatwiznę i wybierałem asfalty i ew. szutry.

Gratuluję oczywiście, ukończyć to wyzwanie, to nie małe piwo przed śniadaniem. I dodatkowy plus za jazdę na polu/zewnątrz/dworze. Twardym trzeba być ;D

Mam nadzieję, że i w tym roku podejmiesz się tego wyzwania.

Tak się popatrzyłem na nasze statystyki na STRAVA za 2024 r, bo chciałem się porównać do Ciebie i widzę, że zrobiłem w ubiegłym roku 6499,5 km. Chyba miałem trochę łatwiej, bo więcej w nogach. Więc kolejny plus za to, że mimo stosunkowo niewielu kilometrów przejechanych w ubiegłym roku, pokonałeś 500 km w 8 dni. Ale dobrze je rozplanowałaś, mimo, że to było spontaniczne. Też sądzę, że łatwiej pokonać to wyzwanie jeżdząc codziennie, krótsze dystanse, niże np. podzielić te 500 km, na dwa, trzy dni. Trzeba czerpać przyjemność z jazdy, a 8 dni w siodełku to więcej niż 3 dni.

Niech Ci noga podaje również w A.D. 2025.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20314
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Żeby było trudniej postanawiam całe wyzwanie zrobić na dworze. Kiedyś tylko tak to było możliwe.

Bo i tylko takie ma sens i tylko na dworze jest realnym wyzwaniem. Na trenażerze dystans jest mocno podkręcony, słabo się to przekłada na realną jazdę. A przede wszystkim głównym wyzwaniem są nie kilometry, a jazda w grudniowej pogodzie. To oczywiście zależy od kraju, ale w Polsce jest to wymagające.

Tylko to tak działa, że owa Rapha 500 zrobiła się dość popularna, więc drastycznie obniżono wymagania dopuszczając trenażer, żeby masowo to ludzie mogli robić.

Offline PABLO

  • Wiadomości: 3906
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Bo i tylko takie ma sens i tylko na dworze jest realnym wyzwaniem.

Jak się patrzy na Stravie to trudno się ze śmiechu nie zadławić. Same rekordy na ... trenażerach.

Offline Mężczyzna liftlodz

  • Wiadomości: 1343
  • Miasto: Polska
  • Na forum od: 24.12.2020
Gratuluję przejechania całego dystansu na zewnątrz

PS.
Hmm ja tam na trenażerze bardziej się męczę niż na dworze.

Offline Mężczyzna bzyk69

  • Wiadomości: 478
  • Miasto: Pszczyna
  • Na forum od: 27.08.2021
Do mnie osobiście ta cała Rapha jakoś nie dociera. Nie potrzebuję żadnego wyzwania, żeby wsiadać na rower i jechać. Obojętnie czy to w grudniu, czy to w deszcz. Jeżdżę, bo to kocham - i nie muszę się żadnymi Raphami podkręcać. Oczywiście rozumiem, że dla innych jest to fajna zabawa. Co kto lubi.

Offline Mężczyzna Cokeman

  • Wiadomości: 608
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 24.05.2013
Gratuluję przejechania całego dystansu na zewnątrz

PS.
Hmm ja tam na trenażerze bardziej się męczę niż na dworze.

podobnie mam. Zamiast iść i wdychać spaliny albo dym z kopciuchów to odpalam sobie rouvy i jakieś konkretne interwałki robię głównie w alpejskiej scenerii. Ostatnio jednak włączyłem sobie jakąś egzotykę i nuuda straszna. 30km po wybrzeżu Australii gdzie nic się nie dzieje, tylko plaża, lasek, jakaś górka, ale praktycznie zero zabudowań, a wczoraj RPA/Lesotho. Pustynia i góry i nikt nie wyprzedza, czasami jacyś dzicy ludzie na poboczu, albo osły, owce. Generalnie przywykłem do Europy i tutejszej cywilizacji. Podziwiam ludzi, którym się chce jeździć do jakiś dzikich krajów gdzie przez kilka godzin żywej duszy, a jak już ktoś jest to lepiej by go nie było...

Offline Mężczyzna Żubr

  • Wiadomości: 2512
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 03.11.2010
Na trenażerze dystans jest mocno podkręcony, słabo się to przekłada na realną jazdę. A przede wszystkim głównym wyzwaniem są nie kilometry, a jazda w grudniowej pogodzie. To oczywiście zależy od kraju, ale w Polsce jest to wymagające.

Też tak twierdzę. Nawet mam przemyślenie, że więcej sensu ma to na elektryku niż na chomiku (bo opcję na elektrycznym też wprowadzili). Bo umówmy się, to jest takie wyzwanie "dla ludu", żeby się przeczołgać trochę i pobrudzić w momencie jak nie chce się najbardziej. To jest wyzwanie z gatunku logistyki i siły woli. Sportowo to to nie jest jednak np. everesting. Nie ten kaliber jednak. Dlatego nie trzeba sobie tego ułatwiać np. chomikiem.

Natomiast szacunek TripRider, że podołałeś (mi się nigdy nie udało, powiem więcej nigdy nie próbowałem). szczególnie, że całość pojechałeś na zewnątrz, w pełni koszier.

Ja mam aktualnie taką niechęć do chomika, że najchętniej ...... tę .... przez okno. Stety/niestety stoi w garażu.

Offline Mężczyzna liftlodz

  • Wiadomości: 1343
  • Miasto: Polska
  • Na forum od: 24.12.2020
No ja mam tak, że jeśli tylko mogę  to na zewnątrz.
Natomiast kiedy warunki, jak dla mnie, są zbyt ekstremalne. (czyli pada deszcz, śnieg mi nie przeszkadza) - wsiadam na trenażer lub rolkę.

Offline Mężczyzna TripRider

  • Wiadomości: 509
  • Miasto: Pomorze Środkowe
  • Na forum od: 29.07.2019
dziękuję za relację. Dobrze się czytało. Zdjęć trochę mało :-) Jakbym czytał o swoich zmaganiach z tym wyzwaniem.

Pisałem wczoraj, pewnie wiele rzeczy umknęło. Zdjęć mało. Jakoś nie mam talentu do zatrzymywania się i częstego fotografowania.  :)

Tak tam trochę płasko masz, ale ja też wybierając trasy starałem się jak najbardziej po płaskim, bo liczył się dystans a nie przewyższenia.

Jakbym się postarał, to trochę przewyższeń bym znalazł. Tylko, że góral ze mnie żaden. W zamian pojechałem w teren.

Gratuluję oczywiście, ukończyć to wyzwanie, to nie małe piwo przed śniadaniem. I dodatkowy plus za jazdę na polu/zewnątrz/dworze. Twardym trzeba być ;D

 :)

Bo i tylko takie ma sens i tylko na dworze jest realnym wyzwaniem. Na trenażerze dystans jest mocno podkręcony, słabo się to przekłada na realną jazdę. A przede wszystkim głównym wyzwaniem są nie kilometry, a jazda w grudniowej pogodzie. To oczywiście zależy od kraju, ale w Polsce jest to wymagające.

Sam trochę jeżdżę na trenażerze i wiem jak to jest.  :) Wystarczy wybrać maksymalnie płaską trasę i jeździć ją w pętli. Ustawić ERG na jakieś w miarę mocne Waty, np. 180 (konkretny workout z właściwym TSS) i kilometry wpadają aż miło.  :D

Gratuluję przejechania całego dystansu na zewnątrz

Dzięki.  :)

Do mnie osobiście ta cała Rapha jakoś nie dociera. Nie potrzebuję żadnego wyzwania, żeby wsiadać na rower i jechać.

Ostatnio w podcaście u Piotra Wierzbowskiego usłyszałem tekst Szymona Kutt, który ma bardzo dobre wyniki w wielu ultra terenowych. Stwierdził, że kiedy jest warun (w szerokim tego słowa znaczeniu), to jeździ dla przyjemności, a jak nie ma, to jeździ dla satysfakcji. Podpisuję się.

Natomiast szacunek TripRider, że podołałeś (mi się nigdy nie udało, powiem więcej nigdy nie próbowałem). szczególnie, że całość pojechałeś na zewnątrz, w pełni koszier.

To może w tym roku?  ;)

Offline Mężczyzna TripRider

  • Wiadomości: 509
  • Miasto: Pomorze Środkowe
  • Na forum od: 29.07.2019
Kilka zdjęć.










Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4889
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
piękny błotny warun

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20314
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Sam trochę jeżdżę na trenażerze i wiem jak to jest.  :) Wystarczy wybrać maksymalnie płaską trasę i jeździć ją w pętli. Ustawić ERG na jakieś w miarę mocne Waty, np. 180 (konkretny workout z właściwym TSS) i kilometry wpadają aż miło.  :D

Otóż to, trenażer zupełnie nie oddaje przełożenia wysiłku na dystans i prędkość w sposób realistyczny. Na Zwifcie to ja jadąc powiedzmy 2W/kg bez problemu mam średnią ponad 30km/h, co w realu jest z takich watów zupełnie niemożliwe. Pod górę też jest to mocno zawyżone, widzę jakie mam prędkości przy konkretnych nachyleniach. Nie wspominając już, że na trenażerze niemal zawsze wykręcisz większe waty niż na powietrzu, bo rower stoi sztywno, nie buja się na boki itd.

A jeszcze na Zwifcie funkcjonuje coś takiego jak jazda z pacemakerem, który prowadzi grupę zawodników i tam masz "bonus peletonu", co jeszcze mocno przyśpiesza, co tak sumarycznie wg moich szacunków zawyża dystans o blisko 1/3.

Ostatnio w podcaście u Piotra Wierzbowskiego usłyszałem tekst Szymona Kutt, który ma bardzo dobre wyniki w wielu ultra terenowych. Stwierdził, że kiedy jest warun (w szerokim tego słowa znaczeniu), to jeździ dla przyjemności, a jak nie ma, to jeździ dla satysfakcji. Podpisuję się.

I otóż to.
Zrobienie tego wyzwania na powietrzu, w czasie polskiej zimy daje prawdziwą satysfakcję (szczególnie, że jeszcze jechałeś ileś km w terenie co przecież znacząco zmniejsza prędkość), natomiast na trenażerze to jest żaden wyczyn, wystarczą regularnie 2h dziennie umiarkowanego wysiłku na trenażerze.

Offline Mężczyzna Cokeman

  • Wiadomości: 608
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 24.05.2013
Ja mam chyba kijową wentylację w mieszkaniu, bo mi więcej watów pokazuje na zewnątrz niż w domu i lepszy balans L/R
Na zewnątrz 49/51 co jest normalne, a w domu 35/65.
I na zewnątrz mogę cisnąć sobie 200W przez ponad 3h bez wiekszego problemu
https://www.strava.com/activities/12631741796
W domu jakoś jest ciężej
Może coś nie tak jest z tym trenażerem?
https://www.centrumrowerowe.pl/trenazer-wahoo-kickr-rollr-smart-trainer-pd30859/

Natomiast Zwift jak zauważyłeś i ja tez - zawyża, dlatego ja wole Rouvy. Normalne realne trasy, które albo służą jako wspomnienia z wypraw albo są inspiracją na kolejne. Zwift zaś to niepotrzebnie grafike obciąża i jakies efekty wizualne dla gówniarzy. Nie rozumiem jego fenomenu, chyba tylko to że był pierwszy to się stał popularny. Jakbym był zawodowcem to wolałbym niczym maszynista mieć dobrą znajomość szlaku niż bawić się w dziecinne efekty typu tunele podwodne, albo jakieś przezroczyste fiku miku nad central parkiem.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4660
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
piękny błotny warun
Aż mi się przypomniała wycieczka sprzed kilku lat... Taki warun tylko między Świętami a Nowym Rokiem  ;D



Jeszcze w tej wodzie lód był, żeby dobrze buty ochrzcić  :icon_twisted: Biwak po takiej jeździe smakuje wybornie, zwłaszcza gdy trzeba nogi wsadzić znowu w te mokre zabłocone od środka buty.

"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum