Hola!
Coś się nic nie odzywacie, więc napiszemy co tam u nas. Już tydzień siedzimy w Miejscowości Puerto Libertad w prowincji Misiones przy rzece Parana – 4 km od granicy z Paragwajem. W zasadzie tutaj rozpoczniemy nasze rowerowanie. Prawdopodobnie jutro ruszymy pod granicę z Brazylią i wzdłuż rzeki Rio Uruguay będziemy się kierować w stronę Urugwaju – tymczasem rowery służą nam po to by podjechać do sklepu po warzywa. Miejscowość jest mała wiec znamy już dużo osób. Szlifujemy nasz hiszpański (opornie) a Aga leczy przeziębienie miksturą składającą się z tłuszczu pancernika zmieszanego z miodem – Padre (misjonarz) Sewerino przyniósł ten specyfik z dżungli
Na lotnisku pani przymknęła oko na 20kg nadbagażu – rowery doleciały całe. Pogoda zmienna od upału po 30 stopni po przymrozki w nocy – na południu. Dziś (u nas w ARG jest 5h do tyłu) była taka burza, że myśleliśmy, że to koniec świata.
To trzymajcie się, i zamiast się zacietrzewiać i prowadzić jakieś banalne dyskusje komu jest ciężko, komu jest extreme, kto podprowadza, a kto autobusem jeździ – lepiej napiszcie co tam u was.