Napisał do mnie Grzesiek – chce jechać w przyszłym roku na wyprawę do Grecji i chce pozyskać sponsorów, ale nie ma w tym doświadczenia. Zapytał czy mogę podpowiedzieć jak ma wyglądać pismo kierowane do sponsorów.
I to pytanie jest nam bardzo często zadawane – zarówno w rozmowach jak i w mailach. W związku z tym postanowiłem napisać odpowiedź tutaj, być może prowokując dyskusję na temat pozyskiwania sponsorów, tego jak to robić, i czy w ogóle się za to zabierać.
Grześkowi ostatecznie nie odpisałem, ale podeślę mu linka do tego tematu, mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe delikatnego złamania zasad korespondencji prywatnej.
Na początku chciałbym wyraźnie i jasno zaznaczyć, że nie mam zbyt wielu doświadczeń w pozyskiwaniu sponsorów, a już na pewno nie tych finansowych.
Schemat poszukiwania jest dosyć prosty. Jeśli ktoś nie jest cierpliwy, niech lepiej pójdzie na piwo i pomyśli jak może na dany cel zarobić, bo szukanie firm zainteresowanych, to.. niestety szkoła cierpliwości.
Pierwszy i najważniejszy jest
POMYSŁ na wyjazd. Nie chcę rozstrzygać, czy Grecja, Kuba, Gwatemala czy Iran (itd.) – to kierunki ciekawe i atrakcyjne dla potencjalnego sponsora. Bez pomysłu na ciekawą wyprawę – taką, którą jednym zdaniem można opisać w taki sposób aby zelektryzować słuchacza (w domyśle pijarowca jakiejś firmy) będzie ciężko. Musimy mieć pomysł. Nie oznacza to bynajmniej, iż destynacje wyjazdów należy wybierać pod kątem atrakcyjności i możliwości znalezienia przychylnych instytucji. Nawet jeśli jedziemy do kraju uważanego za „turystyczny” możemy wymyślić taki sposób, który okaże się ciekawy i oryginalny na tle innych.
Ok. nr 1– mamy pomysł: rowerem przez Chang Tang (przykład) – brzmi egzotycznie, prawda? Ciekawi!
Teraz – piszemy maile do redaktorów naczelnych (a najlepiej sekretarzy redakcji) pism, portali, rozgłośni radiowych i innych środków przekazów. Jeśli nie zainteresujemy mediów – nie zainteresujemy też żadnego sponsora. Staramy się o patronaty, opisując co chcemy zrobić, kiedy, gdzie i jak oraz co „wypodróżowaliśmy” dotychczas. (Z własnego doświadczenia nie polecam wysyłania maili z informacją, że jedziecie „bez planu”)
Ok. nr 2- Zdobyliśmy patronów medialnych, którzy uznali, ze materiały, które przywieziemy z podróży (zdjęcia, filmy, słuchowiska) będą ciekawe, ale też dobre technicznie.
Uwaga, teraz będzie trudniej: Sondujemy rynek pod kątem firm, które mogłby być zainteresowane naszym projektem.
To ważne: Nie warto wysyłać maili do wszystkich firm, które przyjdą nam do głowy (od producentów jogurtów po zachodnie grupy finansowe)
Gdy zawęzimy już pole poszukiwań przystępujemy do jeszcze ważniejszego działania – próbujemy dotrzeć do osób odpowiedzialnych za PR i marketing w tych firmach. Maile wysyłane na adresy typu Info@cośtam.pl trafiają do kosza, zazwyczaj automatycznie – czasem może ktoś przeczyta, uśmiechnie się pod nosem, pomyśli: „tym to fajnie” i wywali to w kosz. Więc im więcej włożymy pracy w zdobycie kontaktów tym mamy większe szanse (niewielki jednak procent), ze kogoś zainteresują nasze pomysły.
Ok. nr 3- gdy mamy już niezbędne maile i telefony, wysyłamy ponownie informacje o wyjeździe (dokąd, kiedy, po co, itd…) wzbogacone o informacje o tym kto patronuje naszej wycieczce (wyprawie, ekspedycji, eksploracji bez wsparcia z zewnątrz, wyczynie jako pierwszy polak po trzydziestce, BLA BLA BLA…)
Czekamy. Czasem, jeśli na odpowiedzi którejś z firm (nie łudźmy się – zazwyczaj odmownej) nam zależy- dzwonimy i pytamy.
A dalej? A dalej wszystko się jakoś potoczy. Albo zgłosi się ktoś kto chce nam pomóc, albo bierzemy dodatkowe godziny w pracy i zaczynamy mocniej oszczędzać.
Jeśli nie mamy „medialnego” nazwiska możemy z góry założyć, że nikt nie udzieli nam sponsoringu finansowego, tylko rzeczowy lub np. korzystny rabat) – wszystko jest dobre, ale musimy pamiętać, ze wszystko ma swoją cenę.
I tutaj temat zaczyna powoli skręcać w zakręt rozważań, o tym czy sponsorów szukać, czy nie.
Pamiętajmy, że
NIE MA NIC ZA DARMO, i za sponsoring musimy zapłacić (!) Np. fotografiami, tekstami, i czym tam jeszcze
Nie będę rozważał teraz tego, czy lepiej jest jeździć ze wsparciem sponsorów czy bez. Każdy ma określone cele, i swoje sposoby na ich realizację.
Mam nadzieję, ze pomogłem Grześkowi i wszystkim tematem zainteresowanym. ( już widzę te trzycyfrowe liczby w polu „Pomógł”
)
Zapraszam do dyskusji.
A z okazji Świąt BOŻEGO Narodzenia (bo nie chodzi o choinki i przebranych mikołajów) oraz nowego roku, życze wszystkim, by wasze podróżnicze plany w nadchodzącym roku nabrały rozpędy i zakończyły się wspaniałymi przygodami!