Jako że nie wyszło do końca to co planowaliśmy wcześniej postanowiliśmy z Agnieszka udać sie do jej rodziców. Konspiracja była od początku. Nikt nie spodziewał sie naszego przybycia. Utwierdzaliśmy ich w przekonaniu że polecimy na plac konstytucji.
A my jako dwa skrzaty rowerowe postanowiliśmy pojechać na nocny sylwestrowy rower i zaraz po powrocie z Agi pracy około 15 ruszyliśmy rowerkami. Aga tak była stęskniona za swoim jednośladem że nawet proponowała jazda calej 30km trasy. Jednak ruch na drodze i słabe warunki sprawiły że zdecydowałem o jeździe do PKP, ale do Stacji też ponad 5 km mieliśmy. Jazda była fajna. Troszke samochodów nas mijało a nawet 2 razy wyprzedzili nas policjanci w swoim fordzie fokusie. Nikt jednak nas nie zatrzymał i po około 30 minutach dotarliśmy na PKP.
Pociąg przyjechał punktualnie a już po 30 minutach wysiedliśmy w Pomiechówku skąd lasem udaliśmy się dalej. Trasa była ciemna, droga pokryta śniegiem a szosa pusta. Przejazd nocą przez ten odcinek po śniegu był czymś niesamowitym! Rowerem troszkę miotało na boki bo miejscami ilość białego puchu była większa.
Jazda była przednia choć zdjęć nie ma. Z lasu wyjechaliśmy na otwarta przestrzeń i przez Goławice udaliśmy się dalej. Trasa naszego zimowego maratonu przebiegała przez polną drogę zwaną lokalnie „Góra Wólka”. Oczywiście była ona 100% zaśnieżona i nawet jednej koleiny w niej nie było.
„tak jak myślałam – powiedziała Agnieszka – zasypana poczym ruszyła bez gadania rowerem w głęboki śnieg. „
Jako że był mrozek wiatr zawiał drogę z pól otaczających a śnieg był zamarznięty pod spodem wiec ku naszemu obopólnemu zaskoczeniu, dało się jechać rowerem. Tak więc na niskim biegu z najmniejszej zębatki niczym ratraki śniegowe, parliśmy w górę. Droga Pieła się slalomem pod dość znaczna górkę a kola rowerów przerzucały w szprychach śnieg, który w blaskach lampek rowerowych, sypał się na wszystkie strony.
Droga u szczytu jednak poddała się zimie i została zawiana przez snieg. Było go momentami ponad pół łydki. Więc z drogi zdecydowaliśmy się na jazdę – POLAMI. Tak moi mili, z pól zwiało gruby śnieg, a osadził się on w zagłębieniu drogi. Wiec po zamarzniętej ziemi dało się jechać. Nie szło już co prawda tak sprawnie jak na niższym odcinku drogi, ale nie zmienia to faktu ze jednak sporo więcej jechaliśmy niż prowadziliśmy rowery.
Tak oto mimo ze zapowiadało się brnięcie w śniegu przez skrót ,Góra wólka okazała się dla rowerów przejezdna. Ta w słoneczne dni piaszczysta szutrowa łączyła się dalej z wiejskim asfaltem, gdzie już na wysokości ostatnich domów, dotarł pług.
Jakie było zaskoczenie kiedy weszliśmy do domu – nikt się nas nie spodziewał.
Sylwester więc rowerowo się odbył. Choć sama północ była bez rewelacji. Obejrzeliśmy o 24.00 fajerwerki wypiliśmy szampana i pokładliśmy się spać.
Następnego dnia wybraliśmy się na okoliczne łąki. W okolicy przepływa znana wam z geografii rzeka WKRA. Jej zbocza wcinają się w strome skarpy a zejście do samej rzeki to dość łagodne górki gdzie zimą szaleją dzieciaki. I my postanowiliśmy poszaleć na śniegu. Było lepienie bałwana który miał mieć 3m jednak się rozpadł. Była także jazda po polach identyczna z ta z poprzedniej nocy, tym razem dla przykładu została uchwycona na zdjęciach.
Na sam koniec około 18ej. Zapakowaliśmy sakwy i pomknęliśmy do PKP. Gdzie do stacji i od stacji do naszego domku było lacznie ponad 9km
A wy jak spędziliście sylwestra ludziska?? zapraszam do opisu swoich wrażeń
http://picasaweb.google.com/KSIEGOWY22/SYLWESTER20102011#dla tych co nie mogli:)