Autor Wątek: Historie z rowerem w tle  (Przeczytany 8982 razy)

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 12 Lip 2011, 00:06 »
Zapraszam do kolejnego wpisu na blogu tym razem o polskiej podwójnej noblistce, jej mężu i ich wspólnej pasji.

Nobliści na rowerach
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 22 Lip 2011, 09:37 »
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Historie z rowerem w tle
« 1 Sie 2011, 11:15 »
Znowu mam coś dla ciebie. Kupiłam wczoraj książkę dla babci :). Magdalena Zarębska "Życie teoretycznie". Powiedzmy, na wakacje może być. Rower występuje tam w rozmiarach monstrualnych. Jedna z bohaterek, malarka, przygotowuje wystawę swoich prac. Tematem głównym jest rower. Przez cały rok nie jeździ niczym innym, w końcu łamie nogę, ale w trakcie udaje jej się namalować parę dzieł sztuki nowoczesnej. Robi instalacje z łańcuchów, przerzutek i bagażników, nakręca filmik na którym bezustannie powtarza, zmieniając tylko tonację głosu : Jadę bo jadę bo jadę bo jadę... Na jej obrazach są powiększone ramy, szprychy, rowery różowe i prosto z kosmosu. Fajne? :) Mam nadzieję, że cię zachęciłam. Z przyjemnością wklepię ci odpowiednie cytaty, jeśli miałabyś ochotę wykorzysta je na swoim blogu. Wydźwięk ogólny średnio pozytywny, bo artystka na wernisażu własnych prac wsiada na rowerek stacjonarny i ciśnie z gipsem na nodze. Główna bohaterka, porządna rehabilitantka ściąga ją z niego i uświadamia niebezpieczeństwo takiego sportu dla miednicy i kolan :)
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 1 Sie 2011, 11:36 »
Ok, dzieki Hindiana;) to moze byc ciekawe:) jak mozesz to podeslij jakies cytaty, a ja postaram sie te ksiazke jakos zdobyc i przeczytac w calosci, bo z tego co napisalas to zapowiada sie ciekawie;)
Jeszcze raz dzieki;)
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 13 Sie 2011, 17:46 »
Nowy wpis na blogu - Rowerowe perypetie Grzesiuka
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Historie z rowerem w tle
« 18 Sie 2011, 15:29 »
Nie wiem czy to miejsce na takie coś, ale pomyślałem, że skoro już pisze to może ktoś przeczyta fragment;)



Adam przeciągnął się i leniwie ziewnął. Słońce za oknem było jeszcze nisko a delikatny chłód poranka poruszał białą firanką. Pokoik był mały, i zdawał się być przytulny choć dla osób z zewnątrz  odwiedzających nieraz to przedziwne miejsce, wydawał się raczej sporo za małym jak na pomieszczenie dla przebywania nawet jednej osoby. Całą nieomal szerokość pomiędzy dwoma ścianami zajmowało wielkie składane łóżko, którego tak naprawdę nigdy nikt nie składał i przez większość czasu, przerzucone kocem i pościelą stanowiło miejsce odpoczynku oraz rekreacji.  Na jednej z krótszych  ścian znajdowało się duże okno, które sięgało na całą szerokość pokoju. Jego wyblakła drewniana framuga pokryta była łuszcząca się olejną farbą. Słońce wpadało tu w ciągu całego dnia o każdej porze roku co niejednokrotnie powodowało, że pokój nagrzewał się do niewyobrażalnych temperatur i wytrzymanie w nim graniczyło z cudem.
 Adam, zmuszony poniekąd przez naturę, opracował samodzielnie system chłodzenia, który zdawał jako tako, egzamin. Tuz obok okna bowiem w rogu pokoju biegła stara rynna. Jej szczyt kilka lat wcześniej zamurowano podczas jednego z remontów kamienic. Aby obniżyć koszty zrezygnowano z usunięcia całej starej deszczowej instalacji. Adam wykorzystał to, że ów element konstrukcyjny się marnuje i podczas jednego z wolniejszych weekendów przemienił dawną rynnę w otwór wentylacyjny. Konstrukcja piętra powodowała straszne przeciągi i wystarczyło tylko przebić w poddaszu otwór dla powietrza aby cug, chłodnego powiewu zawitał w pokoju. Miało to oczywiście dobre i złe strony jednak rozwiązywało nader pilny problem termoregulacji w pokoju co w pełni Adama satysfakcjonowało.

Na przeciwległej do okna ścianie były drzwi. Po obu stronach wejścia wisiały wieszaki a nad nimi rozciągnięta od ściany do ściany przymocowana została półka. Całość stanowiło połączenie regału,  na różne, mniej i bardziej potrzebne szpargały oraz szafy.  Obok drzwi po lewej stronie w samym rogu stał także mały dziesięciocalowy telewizorek turystyczny. Jego długa teleskopowa antena przywiązana sznurkiem do rury kaloryfera sięgala aż do półki.  Adam dostał go od ciotki, gdy ta wyprowadzała się ze swojego mieszkania na Mokotowie. Dostał także parę innych rupieci, które wcisnęła mu na siłę jednak nie wypadało odmawiać i trzymał je w pustym pokoju obok.

Dwie pozostałe ściany ciągnące się wzdłuż łóżka, pomalowane na kolorowo, były pełne zdjęć z różnych wypraw. Miejsca pomiędzy zdjęciami zajmowała cała masa żółtych karteczek mających przypominać o ważnych sprawach. System przypomnień działał sprawnie, karteczki „żółte” przypominały o sprawach bieżących, karteczki wyblakło żółte informowały o sprawach czekających na realizacje od dłuższego czasu nawet od roku. Całość połączona z masą pocztówek, zdjęć i notatek poupychanych gdzie się dało, stanowiła obraz całego wielolecia z życia Adama.
Wprawny archeolog pewnie dopatrzyłby się na jednej ze ścian nawet swego rodzaju antycznej kultury bałaganiarstwa i kto wie może wysnułby teorie, że dzieląc karteczki da się podzielić ów okres na mniejsze podokresy a włączając warstwy zdjęć i zapisków pewnie udało by się to wszystko złożyć w jedną spójną całość? Nikt jednak, poza Adamem, nie wnikał w treść jaką przekazywały te wszystkie papierki i nawet gdy przypadkiem podczas odwiedzin w pokoju ktoś zerkał na nie po chwili rezygnował z zadawania pytań najwyraźniej przerażony ogromem spraw jakie mieściły się na ścianach.

Tuż przy oknie, była niewielka wnęka, będąca pozostałością po szybie kominowym. Robotnicy remontujący kamienicę zdecydowali się zdemontować dwa kominy, które pełniły tylko funkcję ozdobną, bo piece kaflowe w kotłowni dawno już zburzono. Pozostawiono tylko jeden, najbardziej okazały, znajdujący się w drugiej części budynku. Rozbiórka poszła sprawnie, czego nie można powiedzieć o całej części robót jakie odbywały się wtedy na dachu. Adam przez wiele dni próbował doprosić się ekipy murarskiej, aby pustą wnękę zabudowano bo otwór ziejący 4 piętra w dół, zaraz koło jego łóżka nie był mu bardzo na rękę. Suma summarum, robotnicy wreszcie uporali się z dachem a dziurę obok łóżka załatali przykrywając ją kawałkami desek, z dachu i zalewając wszystko cementem. Wnęka więc na stałe wpisała się w krajobraz pokoju.
Mieściła się tam obecnie niewielka szafeczka. Była prawie niedostrzegalna od wejścia a mały mebelek zrobiony z kilku dobrze zbitych sosnowych desek wciśniętych na klin, wpasowywał się idealnie w i tak niewielką przestrzeń. Efekt więc nieporadnej rozbiórki komina, przysporzył Adamowi dodatkowego miejsca w pokoju.

 Na drewnianym blacie owej szafeczki, stał laptop a tuż nad nim, pod niewielką półką, wisiała resztka lampki nocnej. Adam poszukując brakującej w pokoju przestrzeni, wymontował z niej tylko klosz z żarówką i na małą śrubką zamocował ją pod półką. Swoimi miniaturowymi rozmiarami, pasowała idealnie do tego niewielkiego kącika kultury a wieczorami dawała idealne światło które zastępowało zielony plafon wiszący pod sufitem.

W pokoju cała podłoga była wypełniona tapczanem. Po bokach zostawało zaledwie kilkanaście centymetrów przerwy. Wystarczało to akurat na upchnięcie reszty jakże potrzebnych rzeczy. Obok łóżka po prawej stronie a jednocześnie tuz obok wnęki z drewnianą szafką, stał: czajnik elektryczny, kilka książek, kierownica rowerowa, klucze ampulowe, kurtka odblaskowa oraz plątanina kabli od komputera, lampki nocnej i telewizora.

Po drugiej zaś stronie łóżka znajdowały się cztery sakwy rowerowe, telefon komórkowy, spodenki kolarskie, koło rowerowe przednie, słoik z łańcuchem oraz kartonowe pudełko z całą masą zużytych dętek rowerowych. Nikt włączając Adama , nie wiedział które z kłębiących się w kartonie dętek, są dobrze a które złe. Gdy nadchodziła potrzeba wymiany przeprowadzał test szczelności a w razie potrzeby łatał i zakładał dętkę do roweru. Zużyta, lądowała w kartonie mieszając się z całą resztą tych dobrych i tych przedziurawionych.

W całym morzu owych szpargałów porozkładanych wszędzie znalazło się także miejsce dla zielonego fikusa. Biedny kwiatek, od kilku lat walczył o skrawek miejsca dla siebie w tym dziwnym pomieszczeniu. Jego długie choć bardzo wątłe gałązki, wyciągały się do słońca i przez kilka lat przybrał nader osobliwy kształt. Nie jeden hodowca Bonsai zapewne dopatrywałby się w nim celowo umodelowanej figury, jednak prawda była taka, że zapomniany przez świat, rósł nieomal samodzielnie czasem jedynie podlewany resztką wody mineralnej niedopitej po nocy.
Drzwi z pokoju prowadziły na krótki wąski korytarz. Na lewo szło się do schowka na strychu a po prawej była łazienka. Stanowiła ona dopełnienie minimalizmu jaki panował w pokoju. W przestrzeni zaledwie czterech metrów kwadratowych mieścił się prysznic, toaleta i umywalka. Faktem było, że mimo tak niewielkich rozmiarów stanowiła kunszt murarskiej i stolarskiej roboty. Płytki docięte na wymiar i pomalowane ściany, mimo tak niewielkiej ilości wolnej przestrzeni, dawały wrażenie że w tym miejscu wszystko jest na swoim miejscu i nic nie jest dziełem przypadku.

 Całość przestrzeni znajdowała się na poddaszu wielkiej warszawskiej kamienicy stojącej na starówce. Adam dostał to przedziwne lokum w spadku po swojej Babci. Mieszkała tu sama przez kilkanaście lat z prawie dziesięcioma kotami. Zmarła zeszłej zimy a w testamencie pozostawiła w spadku całość jedynemu wnukowi, wydziedziczając w ten sposób córkę, która mieszkała za granicą. Koty widocznie uradowane uwolnieniem się od staruszki, rozpierzchły się i poza kilkoma, które przeniosły się na osiedlowy śmietnik, żaden nie wrócił na poddasze.
 Nagły wzrost statusu materialnego początkowo totalnie oszołomił Adama, marzył bowiem, aby wyprowadzić się od rodziców z mieszkania w Legionowie, gdy jednak po załatwieniu wszystkich spraw prawnych wraz z rodzicami weszli do kamienicy zapal nieco ostygł. Mieszkanie wymagało remontu generalnego, a robotnicy pracujący na dachu zostawili po sobie pobojowisko, sądząc zapewne, że lokal jest pustostanem. Wszędzie walały się trociny od piłowania desek, gdzieniegdzie na ziemi leżały gwoździe a dopełnieniem ogólnego rozgardiaszu był okrywający wszystko i wciskający się w najmniejsze zakamarki – kurz. Rodzice zgodzili się zostawić syna w mieszkaniu i pozwolili mu się tam zadomowić pod warunkiem, że sam będzie opłacał czynsz.
Przez ostatni rok studiów chcąc nie chcąc Adam załapał więc pracę w pobliskim sklepie z materiałami metalowymi skąd mizerny dochód przeznaczał na odnowę swojego nowego mieszkania. Nie przepadał za swoją pracą, jednak połączenie studiów pracy i remontu nie dawała zbyt wielkiego wyboru. Od poniedziałku do piątku przychodził do sklepu zaraz po zajęciach a w weekendy pomagał przy porządkowaniach magazynu. Praca ta nie była ciężka ani wymagająca a nazw przeróżnych nakrętek, ich rozmiarów i kolorów, nauczył się bardzo szybko. Pochłaniała jednak większość wolnego czasu i na remont mieszkania zostawały mu późne popołudnia i noce. Efektem tego połączenia, był tylko jeden odremontowany pokój – ten w którym mieszkał, oraz łazienka, której odnowienie dofinansowali mu rodzice. Na zajęcie się dwoma większymi pokojami, nie miał ani chęci ani czasu a ich stan nie wymagał natychmiastowej interwencji, co jeszcze bardziej utwierdzało w przekonaniu Adama, że remont może poczekać.

Drewniane strome schody z poddasza prowadzące na dół przypominały bardziej drabinę i schodzenie po nich wymagało nie lada wprawy. Wiele osób kończyło drogę w dół jadąc z łoskotem na czterech literach i lądując z hukiem na samym dole. Adam wielokrotnie zastanawiał się czy nie podwędzić z sąsiedniej budowy tabliczki z napisem "uwaga głębokie wykopy" i nie przypiąć jej u szczytu na jednej z poręczy, jednak wielokrotnie odkładany pomysł istniał tylko na jednej z żółtych karteczek wiszących na ścianie i jak pozostałe czekał na realizację.

Adam przeciągnął się leniwie i odruchowo włączył laptopa. Między łóżkiem a szafeczką w samym rogu wciśnięta w kąt stała mała wieża a plątanina kabli pod tapczanem wiodła na parapet gdzie ustawiony był, zdezelowany głośnik. Gdy komputer cicho szumiąc uruchamiał się, druga ręką Adam sięgnął ku wierzy i chwile później z lekkim trzaskiem odezwało się radio.

 Zajęcia na uczelni skończyły się z początkiem czerwca. Trudna i przepełniona sesja ciągnęła się w nieskończoność, aby wreszcie po dwóch tygodniach także zakończyć się. Jedna poprawka na cztery przedmioty, wydawała się być nieomal wygraną wojną jednak perspektywa podejścia do feralnego egzaminu we wrześniu nie nastrajała Adama pozytywnie. Praca w wakacje także była przyjemniejsza, szef jak zawsze znikał na ponad miesiąc na urlopie a cały śrubkowy stragan na śródmieściu, zostawiał na karku nierozgarniętemu bratu, który zaledwie 5 lat starszy od Adama totalnie nie radził sobie z prowadzeniem biznesu. Taki układ sił sprawiał, że pracę zaczynał od 11 a kończył już po 16 co dawało naprawdę sporo wolnego czasu.

 Z okna pokoju rozciągał się widok na podwórze. Podwórze było nudne jak flaki z olejem. Tam nigdy nic się nie działo. Po środku rósł klon a jego korona, ciągle przycinana przez konserwatora zabytków, wnosiła się już aż do samego dachu. Tuż obok po prawej w odległości kilku metrów zaczynała się sąsiednia kamienica. Zdawała się być przyklejoną bokiem. Tam także nic się nie działo, nie wliczając zalotów gołębi które zdawały się nie mieć końca. Okna na dachu drugiego budynku nieomal w całości pokryte były ich odchodami. Wyglądalo to niesmacznie do bólu, jednak z dołu nikt nawet nie zwracał uwagi na ten drobny mankament. Był on zwyczajnie niedostrzegalny dla osób chodzących po placu. Poddasza drugiego budynku nie zamieszkiwały, żadne osoby stąd obraz nędzy i rozpaczy pogłębiał się z roku na rok. Po remontach dachów przeprowadzonych, jeszcze zanim Adam się tam zasiedlił, nie było śladu. Dachówki od słońca wypłowiały a gołębie zrobiły swoje dopełniając kunsztu renowacji zabytku w centrum Starego Miasta.

Adam leniwie rozejrzał się po pokoju. Sprawdził pocztę, przejrzał forum rowerowe i nagle coś go tknęlo. Spojrzał za siebie nerwowo i chwilę wodzil oczami po ścianie pośród całej masy karteczek. Jego wzrok utkwił w jednej niewielkiej przyklejonej obok okna. Spojrzał na kalendarz i jeszcze raz na skrawek papieru. Zerwał się z lóżka jak poparzony. Wciągnął szybko na siebie spodenki, koszulkę i zatrzaskując za sobą drzwi z sunął się po schodach na dół. Na klatce wpadł na sprzątaczkę a w zasadzie na jej sprzęt roboczy. Rozstawione wiadro z mopem niefortunnie stanęło mu akurat na drodze i z impetem wpadł na nie, rozlewając wodę. Huk jaki rozległ się na korytarzu zaniepokoił kilku mieszkańców, których głowy pojawiły się w drzwiach. Z niesmakiem pokiwali tylko i orientując się, co się stało schowali się do mieszkań.

- prze… przepraszam – wyjąkał speszony gdy z dołu przydreptała kobieta. Była mokra a z włosów kapała jej woda. Wiadro ustawione zostało tak, że cała woda wylała się nie na schody lecz chlusnęła w dół klatki gdzie na samym dole sprzątaczka właśnie wynosiła worek ze śmieciami.
- Drogi człowieku, mógłbyś choć raz, jeden raz, nie wpaść w coś? – wyrecytowała przez zaciśnięte zęby ,wycierając sobie włosy ręcznikiem. – Ja wiem, że młodzież teraz nie ma czasu ale…

Reszty zdania Adam już nie usłyszał, wolał nie czekać do końca. Po ostatnim zderzeniu z panią Krysią musiał sporo się nasłuchać, płacić za zbita szybę i zwracać za zakupy sąsiadowi. Biedna kobieta owego dnia nie spodziewając się niczego zostawiła na podłodze mokra szmatę. Adam zbiegając po schodach zaczepił ją nogą i po wykonaniu potrójnego tulupa wylądował wprost na zakupach sąsiada, który otwierał właśnie drzwi do domu. Źle wspominał tamten poranek, tego więc dnia zdecydował się opuścić miejsce zbrodni jak najszybciej się dało.

Biegł wąską brukowaną uliczką w kierunku kolumny Zygmunta. Dzień był słoneczny, od wielu dni oczekiwał na odpowiednia chwilę, aby wreszcie móc odebrać rower z serwisu. Lało cały poprzedni tydzień a w deszczu nie chciało mu się chodzić po ulicach pieszo. Zawsze wydawało mu się że to za wolno. Gdyby nie to, że do pracy miał spory kawałek i od tygodnia spóźniał się permanentnie ku niezadowoleniu szefostwa, byłby pewnie jeszcze zwlekał z odbiorem.
 Jazda autobusami bowiem, wykluczała dojechanie na czas. Powodów było wiele. Pierwsze kłopoty zawsze stanowiło poranne wstawanie. Proces budzenia przebiegał w trzech etapach, otwarcie jednego oka, potem drugiego i potem dwóch na raz. Całość trwała około 40 minut. Śniadanie zazwyczaj kończył wtedy gdy ekspresowy bus odjeżdżał z zatoczki wprost z przed jego nosa. Wpadając na przystanek z policzkami pełnymi, nieprzełkniętej kanapki przestał budzić zainteresowanie przechodniów którzy oczekując co rano na swój pojazd, już dawno przywykli do tego osobliwego widoku.

Potrzeba odbioru jednośladu z serwisu narastała więc systematycznie, niczym gorączka malaryczna, i  tego poranka eksplodowała ze zdwojoną siła dając upust swemu napięciu.
Biegnąc po Krakowskim Przedmieściu Adam, rzucił okiem gniewnie w kierunku wielkiej bramy Uniwersytetu. Przypomniał sobie bowiem, że prawie jedna trzecia wakacji minęła nie wiedzieć kiedy a na spędzenie reszty wciąż nie miał pomysłu. Zamyślony przez chwilę nad rozwikłaniem nurtującego go problemu nie zauważył migającego zielonego. Byłby z rozpędem wbiegł już na pasy gdyby nie coś co zatarasowało mu drogę. Poczuł najpierw ucisk w okolicy dołu brzucha potem ból a następnie runął na ziemie z impetem zaplątany w coś co znajdowało się teraz pod nim.

- Co jest do cholery – wrzasnął łapiąc się za brzuch.
- Złaź ze mnie… – Jęknęło cos pod nim.
Adam oprzytomniał. Spojrzał wokoło. Ludzie patrzyli na scenę na chodniku z niemałym zaciekawieniem.
- Piotrek? A co ty tu…
- Właśnie uratowałem ci życie.
- Słucham?
- Masz racje nie chciałem! Następnym razem wyjmę telefon i z premedytacją nagram jak wbiegasz na Tamkę na czerwonym. – warknął próbując wypełznąć z pod Adama. – Ruszysz się czy zamierzasz się opalać na mnie środku chodnika?
- A sory… - Adam wstał z ziemi  i rozcierał stłuczony łokieć - Co ty właściwie tu robisz, z Mokotowa to chyba nie masz tu po drodze?
Piotr zmieszał się lekko a jego ton zmienił się w mgnieniu oka.
- Spacerowałem sobie – wypalił jakby na poczekaniu nie zdołał nic innego wymyślić.
- Tak spacerowałeś, że zaszedłeś z Mokotowa na Śródmieście, ha! Dobre sobie.
- A tak! – oburzył się Piotr i wróciła mu pewność siebie -  wyszedłem z domu a że nie było nic do roboty to sobie łaziłem w poszukiwaniu samobójców wbiegających na pasy!
- Dobra już dobra daj sobie siana. Idę do rowerowego idziesz ze mną?
- Mogę sie przejść akurat szedłem w tamtą… eee to znaczy

Adam spojrzał na niego podejrzliwie, ale odpuścił sobie już dalsze pytania. Piotr z uśmiechem przyjął zmianę tematu i do samego sklepu rozmawiali o rowerze. Ten dział zawsze zajmował ich do reszty. Bez przerwy to planowali wyjazdy, to jeździli gdzieś razem to znów wymyślali kolejne. Wiele z nich nie dochodziło do skutku inne okazywały się totalną klęską. A jeszcze inne udawały się w połowie. Podczas jednej z połowicznie udanych wycieczek za miasto Piotr zapomniał dętki zapasowej. Na domiar złego wyjazd odbywał się nocą i miał na celu pokonanie drogi do Kampinosu i z powrotem. Plan rzeczywiście zrealizowali do połowy. Do Dokładnie po trzydziestu kilometrach, gdy mieli już zrobić nawrotkę do domu, pojawił się kapeć. Nie pozostawało im nic jak marsz pieszo nocą przez ciemny las. Nie wypadało zostawiać kumpla w lesie samego z rowerem. Resztę nocy więc, aż do samego świtu spędzili idąc przez leśne szlaki Kampinoskiego Parku i podwarszawskie miejscowości.

Zatopieni w rozmowie minęli Aleje Jerozolimskie, Plac Konstytucji i wyszli na Plac Politechniki.
- coś ty właściwie zrobił z tym rowerem co? – Spytał Piotr rozglądając się zaskoczony, że dotarli na miejsce.
- Jeździłem nim
- Nie pytam co NIM robiłeś tylko co Z NIM robiłeś – roześmiał się – Przecież pogięcie widelca i przedniego koła, nie bierze się ze zwykłej jazdy.
Faktycznie, rower uległ uszkodzeniu w dość niecodzienny sposób. Dokładne okoliczności tego zdarzenia wciąż nie były do końca znane…





« Ostatnia zmiana: 18 Sie 2011, 15:30 Księgowy »
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 25 Wrz 2011, 10:37 »
Po dłuższej przerwie (wakacyjnej) wracam do swojego bloga;) już dziś kolejny rowerowy cytat, a wkrótce kolejne ciekawe wpisy:)

PS Historie z rowerem w tle mają też swoją stronę na Facebook'u :wink: zapraszam do śledzenia;)
« Ostatnia zmiana: 25 Wrz 2011, 10:40 Marta »
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Historie z rowerem w tle
« 25 Wrz 2011, 22:17 »
Czekaj, co to ja ostatnio czytałam o rowerze...Przyszło mi do głowy, żeby ci podesłać, ale kompletnie wyleciało mi potem z dziurawej pamięci. No nic, jak mi się przypomni, to odgrzebię ten wątek ponownie :) Za to oglądałam parę dni temu stary film Agnieszki Holland "Europa, Europa" i jest tam całkiem fajna rowerowa scena z rozbijaniem szyby.
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 26 Wrz 2011, 10:51 »
A wiesz, ze ostatnio mialam ochote na ten film i nawet go sobie sciagnelam, ale pozniej jakos mi ochota przeszla i w koncu nie obejrzalam;/

Ale, spokojnie lezy na dysku, wiec moze w jakies ponure listopadowe popoludnie...
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Historie z rowerem w tle
« 30 Wrz 2011, 17:50 »
Mam dla ciebie wiersz Adama Ziemianina:

Koniec kwietnia 1994 roku na Ogrodowej

Nikt nie próżnuje
na Ogrodowej
Kaczeńce łowią złoto
ze strumyka
bo zbierają na myto
żeby wkupić się
do wiosennego zielnika

Sąsiadka łapie za rogi
kierowcę pekaesu
który ma długie kursy
autobusowe
lecz wciąż wraca do niej
na koniec
i dobrze im w łóżku

Dzieci na rowerach
gonią kulę słońca
która jednak nigdy
nie rdzewieje

Nawet śmierć
pracuje tu
na całą kosę
zabiera mi ojca
bez mrugnięcia powiek


Poza tym trafiłam na całkiem fajny rowerowy fragment, naprawdę soczysty, w "Magic seeds' V.S. Naipaula. Po angielsku, wpisać? (książka nota bene genialna)

A masz cytaty ze "Sprężyny" Małgorzaty Musierowicz, kiedy Laura jedzie na oślep do ukochanego, przy okazji popełniając parę potknięć językowych? (serię "Jeżycjada" czytał nawet Miłosz, chcąc być na bieżąco z klimatem najwspółcześniejszej Polski :)). Jeśli nie, to z okazji piątku mogę je za kilka godzin wpisać.

pozdrowerek :D
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 30 Wrz 2011, 20:46 »
dzięki za podpowiedzi;) jak pisałam wcześniej muszę się wziąść za pisanie;)
poszukam może w necie tych książek, jak nie znajdę to poproszę cię o fragmenty:)

The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 26 Paź 2011, 20:26 »
Wiem, wiem dawno nie było żadnego wpisu na blogu, poza cytatami, w końcu jednak udało mi się przygotować recenzę dawno już przeczytanej książki "Dzienniki rowerowe" D. Byrne.

Zapraszam  http://rowersy.blogspot.com/2011/10/odkryem-ze-codzienna-kilkugodzinna_26.html
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Historie z rowerem w tle
« 28 Paź 2011, 00:22 »
"Jakość przeciwników nadaje wartość zawodom i cenę zwycięstwu..." - opowiadanie "Koncert Pamięci anioła" Erica Emmanuela Schmitta. Przeczytałam dzisiaj tom jego krótkich utworów, niektóre całkiem do rzeczy. W "Koncercie..." jest opis zmagań na wyścigach rowerowych połączonych z nurkowaniem i koncertem muzyki klasycznej. Do tego trup, który nie do końca przeniósł się na tamten świat. Czytałaś? Lektura na jeden wieczór, bo czyta się wyjątkowo szybko. Jeśli nie masz, z chęcią ci tu wklepię odpowiedni fragment.
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Historie z rowerem w tle
« 28 Paź 2011, 11:12 »
Nie, nie mam:(  nie mam tu generalnie dostepu do polskich ksiazek, jedynie to co wygrzebie w sieci:) ewentualnie to co przywioze z PL ale to kiepski pomysl bo juz nie mam gdzie ich trzymac;/
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Historie z rowerem w tle
« 3 Lis 2011, 23:08 »
Nie wiem, czy memorek podczas swojej wycieczki po Berlinie spotkał podobny obrazek, a jeśli tak, to nie wiem czy mu się podobało :D Ale Noblista V.S. Naipaul zawsze otwarcie deklaruje pochwałę liberalnych(a także niestety szowinistycznych) zachowań, więc nie ma sie co dziwić, ze wyszło soczyście. Marta, enjoy :)

V.S. Naipaul "Magic seeds":

He spent hours walking in the sandy forests of Berlin. He let the paths lead him on. One afternoon he came to a sun-struck clearing, and before he could fully take in where he was he found himself walking between scores of naked, staring men stretched out on the long grass, among the bicycles that had no doubt brought some of them there. The bicycles lay on their sides on the grass, and the twisted postures of men and machines seemed oddly expectant and alike. When he told Sarojini of the unnerving little adventure she said: That's a homosexual area. It's well known.
« Ostatnia zmiana: 5 Lis 2011, 11:00 hindiana »
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum