nad rzeka Orchon, w Karakorum, w Ułan Bator, przy wulkanie Chorgo i jeziorze Caagan Nuur, i nad jeziorem Chövsgöl nuur, te nazwy które sobie przypominam...To było parę dobrych lat temu, chyba z 7, nie byłam tam na rowerze i miałam stary ruski zenit.
Co do muzy, przywiozłam stamtąd mongolski hip hop;)
I nie mogłam się zupełnie przyzwyczaić do wszechobecnej ciasnoty, po olbrzymich przestrzeniach jakie były tam, po widoku na ileś tam kilometrów w przezroczystym powietrzu nie sposób było czuć się swobodnie w mieście, nawet gdy wychodziłam na pole (mieszkałam wtedy pod Poznaniem), było jakoś nie tak. A tak złotych i nie kończących się zachodów słońca nie widziałam już nigdy później.