Korzystając z pierwszego wolnego dnia od dłuższego czasu postanawiam się gdzieś wybrać.
Początkowo miała to być Mława, ale okazało się, że właściwie nie ma jak stamtąd wrócić. Linia kolejowa jest w remoncie od wielu lat, a w tym okresie jest jeszcze komunikacja zastępcza - BUS.
Jako, że chciałem aby przynajmniej nie było pod wiatr, a najlepiej aby wiało w plecy wybór pada na Kutno.
Z Warszawy wyjeżdżam później niż chciałem, bo dopiero po 9:00. Pogoda od rana jest piękna i tak już zostaje do końca wyjazdu. Od razu wjeżdżam na dobrze znaną mi trasę Al. Jerozolimskie i kieruję się na Żyrardów. Wiatr co prawda mi nie pomaga, ale też nie przeszkadza. Jedzie się więc całkiem dobrze. Za Pruszkowem droga jest węższa (jeden pas), miejscami dziurawa, a ruch wcale się nie zmniejsza. Natomiast w Milanówku pojawia się ścieżka rowerowa z zakazami, która ciągnie się jeszcze do połowy Grodziska. Wraz z pojawieniem się ścieżki pojawiają się kierowcy, którym rowerzysta na jezdni zaczyna przeszkadzać - wcześniej jakoś nie przeszkadzał.
W Grodzisku robię postój i małe zakupy na trasę. Za Grodziskiem ruch wyraźnie malej, natomiast zaczyna przeszkadzać wiatr, który widocznie zmienił kierunek.
Kolejny krótki postój w Żyrardowie. W mieście tym byłem już nie raz, a za każdym razem robi na mnie wrażenie - zabudowa taka, której nie powstydziłoby się większe miasto.
Tuż za miastem w końcu na jakiś 2 - 3km mam wiatr w plecy, jedzie się o wiele łatwiej, niestety telefon informuje mnie, że bateria pada (mimo, iż była pełna jak wychodziłem), więc słuchania muzyki nie będzie - trudno.
Trasa moja następnie tak kręci, że raz jadę z wiatrem, raz pod wiatr. Nawierzchnia czasami też pozostawia wiele do życzenia. W tym rejonie moja mapa na niewiele się zdaje, chyba w związku z budową autostrady sporo dróg zmieniło przebieg.
Leśnymi ścieżkami Puszczy Bolimowskiej docieram w końcu do Miedniewic, do których w ogóle nie miał zamiaru dotrzeć. Co ciekawe miejscowość o tej samej nazwie znajduje się po drugiej stronie puszczy już w województwie łódzkim. W Miedniewicach już za drogowskazami jadę na Bolimów. Wiatr nadal wieje raczej z boku, ale na pierwszy postój zatrzymuje się dopiero w Nieborowie, koło pałacu by dowiedzieć się, ze jest tam jakiś zlot motocyklów i ogólnie dużo ludzi, więc daruje sobie bliższe zwiedzanie (zza ogrodzenia nie wygląda zbyt ciekawie).
Kieruję się na drogę krajową do Łowicza - ruch na niej niezbyt duży, przeszkadzają tylko trochę hałasujące motocykle. W Łowiczu czekam dobre 15 minut na otwarcie szlabanu i wjazd do centrum. Miasto wyróżnia się nietypowym rynkiem.
Za miastem wjeżdżam na DK92, którą na mojej mapie widnieje jeszcze jako DK2 (ciekawe kiedy zmienili numer?) i kieruję się na Kutno. W końcu mam wiatr w plecy, choć niezbyt silny.
Na drodze ruch o dziwo niezbyt duży, może to zasługa autostrady, a może niedzieli?
Natomiast droga jest ekstremalnie nudna - cały czas pola, jakieś domki i równina.
Kutno niewiele ciekawsze od drogi, choć niczego się po tym mieście nie spodziewałem, mam jeszcze sporo czasu na jego zwiedzanie, gdyż w mieście jestem przed 18:00, a pociąg odjeżdża 19:26, ale że nie ma co zwiedzać wcześniej udaje się na dworzec kupuję bilet i dowiaduje się, że pociąg opóźni się o 10min. Na szczęście na tych 10min się skończyło.
Spokojnie, bez przygód z miejscem siedzącym na schodkach wracam do domu.
Dystans: 152km
Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/wiacek09/Kutno