Kocham to że kiedy chce coś zrobić zawsze grzebie się jak baba… Dziś jednak mogę sobie ze spokojem powiedzieć, że pod nogi kłody rzucał mi także los marny, któremu przeznaczenie nazwało imię Meteo.pl. W zasadzie pisze się nawet „New.meteo.pl” choć to niewiele zmienia w mojej tragicznie beznadziejnej sytuacji.
Dzień wcześniej czułem się jak kapeć i chodziłem jak struty. Chcąc przezwyciężyć ten marazm i bylejakość w sobie zacząłem kombinować. Podczas robienia mapy: „gruntów budowlanych rejonu Annopola” popijając mocną kawą wpadłem na pomysł w swej prostocie genialny! „Pojdę na rower!”
Ha jestem mistrzem w tych swoich głębiach umysłu po kawie. Wraz z wzrostem kofeinowej motoryczności, lub jak kto woli HIPERmotorycznośći (nieźle mnie ruszyła mała czarna z 2 łyżek) rozbudowywałem swój pomysł coraz śmielej. Meteo mi pokazywało wykresiki słupki a zielone Słupeczki opadów miały być nieznaczne jedynie pod koniec dnia. Do tego wiatr na „zielono” kierunek zefirka na Wschód. Dodajcie do tego środę wolną od zajęć i mamy idealne warunki na pyknięcie 200 km do Terespola .
Wieczór dzień przed wyjazdem, był bezchmurny a na meteo pokazali znów cos innego, tym razem opady miały być od 14 i słupki były znaczniejsze(te opadowe). No i kiszka, z Terespola nici, ale może chociaż kawałek pojadę.
Rano (7.00 sam wstałem bez budzika – serio!!) okazało się, że znów uaktualnili pogodę. Psia jego mać, słupki deszczu jakby skurczyły się a reszta, czyli wiatr, pozostała bez zmian. No i za późno, nie zdążę do Terespola. Gdybym wiedział to zerwałbym się wcześniej…
Cóż ruszam!
Na Radzymin jak zwykle w letargu, mimo porannej kawy z dwóch łyżek. Droga znana a jadę nieomal na pamięć, tylko wiatr a raczej jego kierunek nie dawał mi spokoju. Wiał Źle! Dmuchało na północny wschód i to było odczuwalne do Nieporętu jadę prawie 30km/h. Cholerni meteorolodzy – za co im płacą… Witam Radzymin z bólem nadgarstków. Jeśli ktoś chce odwiedzić to miasto, niech jedzie przez Rynie i Stare Zaubicie, trasa przez Beniaminów i Łąki to skaranie boskie! Dziury i inne ciekawe urozmaicenia nawierzchni w stylu złuszczającego się asfaltu, czy czapek asfaltowych ulanych na uprzednich dziurach.
Wiatr hula jak chce a ja przelatuje przez Wołomin i kieruje się niedawno przejechaną trasą na Poświętne. Tam jedzie się dużo lepiej bo odcinek drogi skręca na północny wschód. Jest około 10.20 kiedy witam Poświętne. Średnia 24.01 imponująca mimo, że jedzie się niedobrze.
Dalej w planie był odcinek na Retki ale gubię szlak i ląduje w Pustelniku wcześniej zaznawszy kilku kilometrów szutru.
Stanisławów mijam z przekonaniem, że jestem w czarnej du*ie i, że musze nadrabiać. Kieruje się na Sokole aby uniknąć jazdy trasą na Mińsk Mazowiecki a co z tym idzie nie jechać z bocznym wiatrem. A trzeba wam wiedzieć, że ów Hihoł naprawdę się rozbujał. Na liczniku 24-27km/h co jak na moje samopoczucie było niezłym osiągnięciem.
natrafiam na ciekawe kwiatki budowalne;)
...oraz ruinki - moje ulubione z takich wyjazdów
Za Sokole`m trace asfalt i uciekam przed psami.
Trafiam, ku swemu zaskoczeniu w obszary działek warszawiaków. Wiosenne porządki i grabienie liści. Ja telepie się na szutrówce lekko podmakającej od licznych w tej okolicy kanałków i mini-cieków. Jade po zwyczajowej „tarce” a moje ręce wołają o pomoc.
„mmmooooogggłłłeeeemmmm jjjjeeechhhaaaććć nnnnaaa Mmmmiiiińńńśśśśkkkkk kkkkuuuuurrrrwwwwaaaaaa”
Wreszcie szuter znów zmienia się w asfalt i mam chwile oddechu.
Jednak odcinek około 6km dał mi popalić. Średnia spada, już nie mówię że wcześniej spadła, ale czuje się jakby mnie ktoś wyrzucił z pociągu. Wibracje chyba pobudziły wszystkie mięsie grzbietu bo jestem sztywny jak kołek! Zanim dochodzę do siebie ląduje w Jakubowie. Poza kościołem chyba niewiele tam mają...
Decyduje się na postój (drugi na tej trasie)Obok jakaś maszyna zaczyna równać droge,
więc przesuwam się w mniej dogodne miejsce tuż obok krajówki.
Rozmowa z Agnieszką przez telefon i łaska jak na mnie spływa nieba w postaci słońca, powodują, że naprawdę się regeneruje. Regeneracji oczywiście trzeba pomóc, więc wsuwam kanapkę i ptasie mleczko wiezione w sakwie.
Postój trwał 20 minut i gdy ruszam na krajową dwójkę czuje się jak nowo narodzony, no może plecy trochę czuje, ale jest dużo lepiej. Noga podaje a pobocze przy super tirowej trasie oraz silny wiatr w plecy powodują, że wyzwalam z Accenta Smoka. 26 cali koła 44 ząbki w korbie i rura! 50km/h po płaskim!! Potem było mniej, ale do Siedlec trzymam się miedzy 28-33km/h, co mile mnie zaskakuje. Jest pagórkowato, ale trasa zbadana dziś przeze mnie na pewno zostanie wykorzystana w czasie tego sezonu, podobna do zjechanej już na Białystok za Ostrowią Mazowiecką, czy do 17tki na Lublin idealnie równy asfalt i mimo dużego ruchu nie czułem najmniejszego zagrożenia ze strony wielkich 18t tirow!
brak tylko znaczka dla roweru!
Na peron w Siedlcach wpadam 14:26 zanim ogarniam bilety jest 14:43 zaledwie wsiadam do super nowoczesnego PKP-mazowieckie(jak TGV) a ten rusza. Na tablicy faktycznie widnieje 14:45 W-wa Wschodnia. Czyli znów w ostatniej chwili udało mi się załapać!
134,03km
22,84km/h
Wynik zadowalający średnią o którą nigdy nie dbam na takich wyjazdach, mam nadzieje że kolega
yoshko nie ma mi za złe, że znów nie dojechałem do niego;/ Jak będę na fali może w końcu się uda cię odwiedzić w Bialej:( postaram się jeszcze w tym roku!
http://www.bikemap.net/route/891258(km więcej jest bo jeszcze Po swoją Agnieszkę pojechałem do pracy)