No więc stało się. Planowana od ponad roku dwusetka w końcu stała się moim udziałem.
Aby nie było za łatwo pojechałem sam, żeby nie było za trudno pojechałem na płaskie i wykonałem prawię pętelkę po małopolskim.
Drugim celem było zaliczenie gmin powiatu dąbrowskiego, w którym nigdy nie byłem i jeszcze kilka lat temu zdziwiony byłem że taki istnieje
Tak więc absolutnie poddany gminobraniu usiadłem nad geoportalem i wyznaczyłem trasę przebiegającą przez jak największa liczbę gmin, niczym prawdziwy gminny narkoman.
Pielęgnując uzależnienie, przejechałem jakieś 500m przez województwo podkarpackie, a następnie w Szczucinie w odruchu prawdziwej gminnej desperacji przejechałem Wisłę by znaleźć się w świętokrzyskim i dopisać do listy koziołkowy Pacanów
Poczułem się jak ktoś zupełnie wyjątkowy..yy wyjątkowo głupi i się nawet obracałem czy ktoś na moście nie patrzył na moje nawrotki
wstyd wstydem, gmina gminą, grosz do grosza, a życie jest tylko jedno i nie trwa tyle, żeby do Pacanowa jeździć co tydzień po bułki
Sama 200 okazała się nie tak trudna, ale nudna jak dział "przywitaj się" po wizycie jednego ze spamerów
Dlatego nieprędko znów tak bez celu w zasadzie pojadę na tak długo, a już na pewno nie na takie płaskie i nie sam, bo to przecież morderstwo jest.
Jest górka, można z górki odpocząć poczuć wiatr we włosach i w ogóle.
A tu? Kręcę i kręcę, końca nie widać, 21-23km/h w zależności od wiatru i nudzę się strasznie.
No to oglądam te małopolskie ziemie i ciężko mi uwierzyć, że Małopolska taka drętwa może być. Gdyby nie poaustradowe błoto i pozrywane mosty koło Brzeska, bójka dzieci w Radłowie czy traktor przebrany za ciuchcie w Szczucinie to bym z nudów umarł.
Jedynie okolicach Dąbrowy T. na granicy województw zrobiło się ciekawiej sypnęło końmi, orką ręczną i wioskami w stylu lat 60. No ale mnie wtedy znowu wzięło na rozmyślanie o losie tych ludzi, których od Krakowa dzieli 100km, od Tarnowa mniej niż połowę z tego, a jakaś psychologiczna/społeczna bariera, każe im dziobać w tych poletkach w ten sam sposób co ich ojcom, dziadkom itd.
Już nie wspomnę o tych dzieciach co w sobotę muszą w tych polach się narobić zamiast po prostu pokopać piłkę czy pojeździć rowerem...
Kondycyjnie w zasadzie jeden kryzys po ok 75km związany z wiatrem w pysk, który mnie trochę nastraszył, że nie dam rady, jakiś ból w nodze od za niskiego siodełka i w zasadzie tyle.
Pedałowanie, nuda, gminy!
z ciekawostek na trasie Wieliczka-Bochnia(ok 30km) przewyższeń prawie 400m. Po kolejnych 150km doszło niewiele ponad 300.
Ostatecznie wyszło mi 220km 12,5h jazdy z czego ponad 10 w siodle i w zasadzie całkiem nieźle się czułem. Zaliczyłem 19 gmin, wykańczając powiat dąbrowski i znacznie osłabiając tarnowski, brzeskiemu ostała się jedna gmina, a ponieważ jest to Gnojnik to jeszcze niech trochę postoi.
a no i te imieniny: bo ja to na imieniny jechałem
dlatego pętla się nie domknęła, w każdym bądź razie zamiast zrobić 20 zrobiłem 220km, a potem to już kobiety wino i śpiew
MAPA