Albo kotami.
Myślałem, że takie rzeczy tylko u Ruskich..."Psy zagryzły 48-latka", "Z dotychczasowych ustaleń wynika, że psy zaatakowały go, gdy jechał na rowerze".Czytaj więcej na https://wydarzenia.interia.pl/lubelskie/news-psy-zagryzly-48-latka-policja-szuka-wlasciciela,nId,6178410#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chromhttps://wydarzenia.interia.pl/lubelskie/news-psy-zagryzly-48-latka-policja-szuka-wlasciciela,nId,6178410
Polowały na swoim terytorium. Nie chcę mi się w to wierzyć. Straszne.
A jakby tak po takim każdym wiejskim burku wykonywać telefon na 112, że jest burek i atakuje? A jak jedzie taki maraton i 100 osób by tak zadzwoniło jeden po drugim? Ruszyli by tyłki z komisariatu? A może by im nawet dyżurny z mandatem kazał wrócić?Problem w tym, że ja nie widzę rozwiązania tego problemu w którym cierpi człowiek, który jest winny tej sytuacji, a nie cierpi pies.
Jakim cudem odstrzelił kaukaza z wiatrówki?
Moja teoria (nie testowana): zejść z roweru, zasłonić się nim, jesli to nie wystarczy to udawać że podnosi się kamień i rzuca nim. W Polsce to raczej nie ma stad dzikich psów które atakują pieszych.