o żesz k***a :/
wypieło by .. na pewno . .chyba , że ma ktoś przykręcone na max jak kolarze
Nie masz powodów do obaw. Bez problemów w takich sytuacjach wypniesz się. Sam testowałem to podczas kilku lotów i zawsze wypinałem się.
O matko... Straszny wypadek Cud, że przeżyłeś... Mam nadzieję, że rehabilitacja przebiegnie bez problemu. Dasz radę A opis Twojego wypadku powinni przeczytać przeciwnicy noszenia kasku. Jednak, jak widać, czasem może uratować życie. Oby nikt więcej nie przekonał się o tym na własnej skórze w taki sposób...P.S. Z drugiej strony, nie mogę przestać myśleć o tym, jak skończyłby się ten wypadek, gdybyś był przypięty do pedałów...
Cytat: arkadoo w 22 Lip 2011, 09:00Nie masz powodów do obaw. Bez problemów w takich sytuacjach wypniesz się. Sam testowałem to podczas kilku lotów i zawsze wypinałem się.Masz na myśli to, że buty same się wypinają (bez żadnej pomocy z mojej strony), bo siła jest wystarczająco duża? Czy to, że raczej powinnam zdążyć sama je wypiąć?
Cytat: robb w 22 Lip 2011, 08:42wypieło by .. na pewno . .chyba , że ma ktoś przykręcone na max jak kolarzeNaprawdę? To dobrze... Bo sama jeżdżę w spd-ach i ostatnio zaczęłam się trochę bać :/ Ale mam przykręcone tak lekko, jak tylko się da. Tylko czy to coś zmienia w momencie, gdy but jest wyrywany do przodu, a nie w bok?Biketheworld - trzymaj się. Czytałam wczoraj opis poprzedniej tragedii Waszego wyjazdu, bardzo współczuję Ktoś czuwał nad Tobą przy tym wypadku z ciężarówką...
CytujKoło południa wspinałem się rowerkiem pod jeden z kolejnych podjazdów. Były z tego co kojarzę 2 pasy podjazdu ale prawdopodobnie mijało mnie akurat jakieś auto natomiast z tyłu pędziła prosto na mnie ciężarówka rozpędzona z góry, by wciągnąć pod górę. Prawdopodobnie miała niesprawne hamulce, przez mijające mnie auto nie mogła mnie minąć, więc całym pędem uderzyła we mnie od tyłu!!! Mnie wystrzeliło na kilka metrów do przodu a ciężarówka przejechała po moim rowerze oraz gitarze - zostały z tego strzępy !!! Ja miałem w sumie szczęście, że też nie znalazłem się pod ciężarówką ale za to wystrzał z roweru był tak silky, że uderzyłem kilka metrów dalej głową w asfalt. Mój kask rozprysnął się w drobny mak, moja prawa część twarzoczaszki była popękana w 16 częściach, do tego pęknięty krąg lędźwiowy!!! Kierowca podobno zatrzymał się i wraz z innymi przybyłymi stał i patrzył jak ja leżę zdruzgotaną głową w dół i wykrwawiam się na śmierć! Dowiedziałem się o tym potem od Anglika który autem mijał pierw Adelę i Krzysia, potem mój rozbity kask, rower a w końcu mnie krwawiącego na poboczu!!! Przekręcił mnie zaraz głową do góry, skonsultował z pobliskim szpitalem i zawiózł mnie tam. Wrócił się zaraz po moich kompanów, przywiózł też do szpitala. Adela załatwiła zaraz transport śmigłowcem do szpitala w Nairobi. Lekarze w stolicy podjęli zaraz pierwszej nocy operację łatania mojej dziury w czaszce, w której był piach, trawa a mózg prześwitywał przez tą dostatecznie wielką dziurę! Kilka dni później lekarze wzięli się za konkretne puzle - poskładanie mojej zgruchotanej czaszki, jak się potem okazało połamanego nosa, drutowania szczęki oraz zakładania tytanowej siatki na pęknięty z góry do dołu oczodół (przez podniesienie oka!), scalanie go również blachami z góry i dołu i nitowanie go do czaszki!!! Dopiero po ok. 2 tygodniach od wypadku zacząłem powoli odzyskiwać świadomość. Podobno do tego czasu rozmawiałem z lekarzami i moimi kompanami ale za chiny nie pamiętam żadnej z tych rozmów ! Ale na szczęście trzeci tydzień zaczął stopniowo poprawiać moje kojarzenie faktów i świadomość. Miałem tam w każdym razie naprawdę dobrą opiekę medyczną i jedzonko też bez zarzutów W piątek 20 maja zostałem przetransportowany samolotem wraz z polskim ratownikiem medycznym przez Amsterdam do Warszawy. Stamtąd kareką do szpitala w Olsztynie. Tu przebadali mnie ale stwierdzili, że ja za dobrze wyglądam, by zostać w szpitalu, że mogę kontynuować w swoim szpitalu! „Dzięki temu” mogłem wraz z mamą i bratem Mariuszem wrócić po półtora roku przerwy do domu !!! Teraz przede mną 6 miesięcy rehabilitacji w Polsce, by zrósł się kręgosłup, kości twarzy i nie wystąpiły żadne komplikacje. To będzie też czas by zebrać fundusze na nowy rower, gitarę, przelot powrotny do Kenii oraz dalszą podróż DOKOŁA ŚWIATA !
Koło południa wspinałem się rowerkiem pod jeden z kolejnych podjazdów. Były z tego co kojarzę 2 pasy podjazdu ale prawdopodobnie mijało mnie akurat jakieś auto natomiast z tyłu pędziła prosto na mnie ciężarówka rozpędzona z góry, by wciągnąć pod górę. Prawdopodobnie miała niesprawne hamulce, przez mijające mnie auto nie mogła mnie minąć, więc całym pędem uderzyła we mnie od tyłu!!! Mnie wystrzeliło na kilka metrów do przodu a ciężarówka przejechała po moim rowerze oraz gitarze - zostały z tego strzępy !!! Ja miałem w sumie szczęście, że też nie znalazłem się pod ciężarówką ale za to wystrzał z roweru był tak silky, że uderzyłem kilka metrów dalej głową w asfalt. Mój kask rozprysnął się w drobny mak, moja prawa część twarzoczaszki była popękana w 16 częściach, do tego pęknięty krąg lędźwiowy!!! Kierowca podobno zatrzymał się i wraz z innymi przybyłymi stał i patrzył jak ja leżę zdruzgotaną głową w dół i wykrwawiam się na śmierć! Dowiedziałem się o tym potem od Anglika który autem mijał pierw Adelę i Krzysia, potem mój rozbity kask, rower a w końcu mnie krwawiącego na poboczu!!! Przekręcił mnie zaraz głową do góry, skonsultował z pobliskim szpitalem i zawiózł mnie tam. Wrócił się zaraz po moich kompanów, przywiózł też do szpitala. Adela załatwiła zaraz transport śmigłowcem do szpitala w Nairobi. Lekarze w stolicy podjęli zaraz pierwszej nocy operację łatania mojej dziury w czaszce, w której był piach, trawa a mózg prześwitywał przez tą dostatecznie wielką dziurę! Kilka dni później lekarze wzięli się za konkretne puzle - poskładanie mojej zgruchotanej czaszki, jak się potem okazało połamanego nosa, drutowania szczęki oraz zakładania tytanowej siatki na pęknięty z góry do dołu oczodół (przez podniesienie oka!), scalanie go również blachami z góry i dołu i nitowanie go do czaszki!!! Dopiero po ok. 2 tygodniach od wypadku zacząłem powoli odzyskiwać świadomość. Podobno do tego czasu rozmawiałem z lekarzami i moimi kompanami ale za chiny nie pamiętam żadnej z tych rozmów ! Ale na szczęście trzeci tydzień zaczął stopniowo poprawiać moje kojarzenie faktów i świadomość. Miałem tam w każdym razie naprawdę dobrą opiekę medyczną i jedzonko też bez zarzutów W piątek 20 maja zostałem przetransportowany samolotem wraz z polskim ratownikiem medycznym przez Amsterdam do Warszawy. Stamtąd kareką do szpitala w Olsztynie. Tu przebadali mnie ale stwierdzili, że ja za dobrze wyglądam, by zostać w szpitalu, że mogę kontynuować w swoim szpitalu! „Dzięki temu” mogłem wraz z mamą i bratem Mariuszem wrócić po półtora roku przerwy do domu !!! Teraz przede mną 6 miesięcy rehabilitacji w Polsce, by zrósł się kręgosłup, kości twarzy i nie wystąpiły żadne komplikacje. To będzie też czas by zebrać fundusze na nowy rower, gitarę, przelot powrotny do Kenii oraz dalszą podróż DOKOŁA ŚWIATA !
Wszytsko wskazuje na to, ze Rafal sie wypial pod wplywem sily uderzenia. Ale nie jestestem przekonana do spd-kow po tym ywpadku. Ciezarowka przejechala po rowerze. Co gdyby nie uderzyla w niego z taka sila ale wciagnela go pod spod? Stracilby nogi prawdopodobnie poniewaz bylyby zatrzasniete w pedelach.