Witam. Właściwie, to nie ma się czym chwalić, ale co mi tam.
Po pierwsze nie mam roweru. Po drugie moj dziewięcioletni dzieciak jeżdzi na komunijnym sprzęcie tak, że jako rodzic nie powinienem do tego dopuścic ( ale dała rade, co spowoduje częstsze i dłuższe wypady). A po trzecie... przygotowania żadnego ( no moze 50-60 papierosów dziennie na minus przygotowania) Trasa przejechana ok. 20 km. (gównie afalt+ drogi polne) czas ok. 2-3 godz. ( w tym ogladanie krajobrazów, jednego kościoła, taplanie się w brudnej Warcie). Sakw brak. Dopadłem jakąś starą damkę, ktora całkiem przyzwoicie się sprawowała (trzybiegowa). Nie posłużę się fachową nomenklaturą, ale rower był za krótki (rama). jechać się dało a radości było co niemiara. Bakcyl złapany, dzieciak szcześliwy a z tego wszystkiego zapomniałem o papierosach. A trasę wybrałem tak, ze jechalismy szlakiem rowerowym (zupełnie przez przypadek.
W miarę szczegółowo przejrzałem forum i taki wypad to nic w porównaniu do tego o czym tutaj czytam, ale pierwszy najważniejszy krok uczyniłem. Takiego relaksu dawno nie zaznałem. Nawet z moją forma nie jest tak źle (tylko to cholernie niewygodne siodełko).
Trasa: Brzozowiec - Borek -Glinik-Brzozowiec. I kilka odbić w bok na trasie.
DAmka:
W tle widać zaopatrzenie na podróż, bo nie boję sie nazwać tego podróżą: