Podjazdy, powinieneś pisać na zlecenie przewodniki turystyczne, miałbyś pełno zleceń, potrafisz zareklamować.
Wreszcie się dzisiaj przejechałem (pierwszy raz tak bez celu) prawie
w tą samą okolicę bo do Rogalina. Wystartowałem jadąc wzdłuż Dolnej Wildy na szlak wzdłuż Warty zjechałem w Luboniu (a raczej zszedłem bo były schody). Szlak wąski, kręty, krzaki, pełno piasku, często musiałem zsiadać i prowadzić rower (niestety dla mnie, z uwagi na wagę, opony 1,75" to tylko na szosę lub utwardzoną drogę) w lesie kręto, jak nie ma piachu to pełno korzeni, szyszek (czy nikt tam nie sprząta?
). Po drodze żadnych krokodyli, bobrów, dzików (było ostrzeżenie) a nawet wiewiórek, zupełnie jakbym jechał w Poznaniu. W pewnym momencie dojeżdżam do parkingu i staję, informacja WPN - mostek niesprawny koniec ścieżki, o ......, będę musiał wracać przez te piachy z powrotem. Na szczęście ktoś nadjechał z przeciwka, okazało się że mostek sprawny.
W końcu przy jakimś rozjeździe pomyliłem się
, pojechałem w lewo przejechałem przez tory i trafiłem na całkiem przyjemną ścieżkę asfaltową wzdłuż drogi.
Dalej tylko pedałowanie, pedałowanie... (co za nuda, co w tym widzicie nie wiem) i wreszcie Rogalin, obejrzałem pałac z zewnątrz (czynne do 18), kaplicę, dęby i z powrotem pedałowanie pedałowanie, i pedałowanie... tylko bolą cztery litery (trzeba uważać jakie gacie wkłada się na rower). Jedyny pożytek - po zważeniu okazało się że straciłem ok 1 kg.