Autor Wątek: 3-dniówka z Warszawy na azymut NE  (Przeczytany 827 razy)

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7334
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
3-dniówka z Warszawy na azymut NE
« 1 Sie 2011, 21:44 »
Jeśli prognozy nie kłamią jakoś szczególnie to mam ochotę wstrzelić się w planowaną dobrą pogodę na krótką przejażdżkę. Start w tą środę (3.08) z rana, powrót piątek lub sobota.
Cel prosty, kręcenie kołami i zbieranie gmin. Planowany dzienny kilometraż ok 150km lub więcej.


Jak ktoś ma się ochotę podłączyć to zapraszam, trasa nie jest jasno sprecyzowana, bo i licznik gmin nisko (dopiero zaczynam zabawę).

Potem wstawię co mi z tego wyszło, plan na pierwszy dzień http://www.bikemap.net/route/1156036#lat=53.08743&lng=23.04382&zoom=9&type=2
« Ostatnia zmiana: 1 Sie 2011, 23:38 globalbus »

My home is where my bike is.

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: 3-dniówka z Warszawy na azymut NE
« 2 Sie 2011, 11:43 »
Widzę, że nie tylko ja korzystam z ładnej pogody:) Czekam na efekt poczynań;) Ja także wyruszam, jednak nie na gminy a na zbiór kilometrów samych w sobie;) pozdro!
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline senes54

  • Wiadomości: 176
  • Miasto: Nowy Żmigród
  • Na forum od: 31.01.2011
Odp: 3-dniówka z Warszawy na azymut NE
« 2 Sie 2011, 21:16 »
To i ja chyba jutro ruszę na Pogórze Dynowskie i Bieszczady.

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7334
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Odp: 3-dniówka z Warszawy na azymut NE
« 2 Sie 2011, 21:25 »
budzik już włączony, kończę chwilowo nadawanie. Wam i sobie życzę miłej jazdy, bez deszczu (już zapomniałem jak kto jest zejść z roweru suchym).

My home is where my bike is.

Offline senes54

  • Wiadomości: 176
  • Miasto: Nowy Żmigród
  • Na forum od: 31.01.2011
Odp: 3-dniówka z Warszawy na azymut NE
« 6 Sie 2011, 18:23 »
No i pojechałem: Pogórze Dynowskie, Przemyskie i Bieszczady. Trzy dni wspaniałej pogody (bardzo zimne noce), parę metrów przewyższeń i już by się chciało znowu pojechać a dopiero wczoraj wróciłem (strasznie krótko to było). Parę fotek i link do trasy.
https://picasaweb.google.com/ryszardlesko/PogorzeDynowskiePrzemyskieIBieszczady#
http://www.bikemap.net/route/1167926/

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7334
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Odp: 3-dniówka z Warszawy na azymut NE
« 6 Sie 2011, 20:21 »
Ja już wróciłem, dzisiaj. Wyszło łącznie 622km, trasy poniżej, co nieco od siebie dodam później.

Dzień 1
Wstałem w miarę wcześnie, zjadłem niewielkie śniadanie i ruszyłem w drogę. Po paru km zaczęło trzeszczeć coś w okolicy korby, ale nie miałem najmniejszej ochoty wracać, zostaję ze strasznie denerwującym cykaniem na resztę drogi. 2 dni przed wycieczką zrobiłem sobie rajd po błotach i piach dostał się w łożysko pedału.
Droga w stronę Mińska jest bardzo dobra, ale pozostały nieliczne mijanki i trzeba wyprzedzać masę aut. Zjeżdżam na boczną drogę, w dość przyzwoitym stanie. W Węgrowie przerwa na obiad, rozkładam się po lidlem z kuchenką, gotowe żarcie w słoiku całkiem niezłe (czemu nie robią ich w puszkach?). Dalej już krajówką w stronę Siemiatycz, za Bugiem podjazdy są nawet dość konkretne, odmiana po płaskim jak stół wschodnim Mazowszu. Za Siemiatyczami mam już kryzys, wlokę się niemiłosiernie, droga kiepska, ale jakoś doczołguję się do polecanej miejscówki w Czeremszy (szczerze powiedziawszy to byłem w lepszych miejscach za tą kwotę). Prawie 12h jazdy i nowy osobisty rekord "na raz", trochę mnie to wykończyło.

Dzień 2
Rano budzi mnie wesoły komunikat "pociąg tsch tsch przyjedzie z opóźnieniem 40 min". Zdecydowanie zbyt zabudowany teren dla nielubiącego hałasu :wink:
Startuje w kierunku Kleszczeli, obok krajówki wyasfaltowana równa ścieżka rowerowa, niespotykany widok (chociaż ruch tam mizerny i jest średnio potrzebna). Odbijam na mierną drogę w stronę Hajnówki i tamtędy w stronę Białegostoku. Teren dość ciekawy, dobrze się jedzie. Następnie obieram kierunek na Grajewo, jest to zdecydowanie najgorsza droga pod względem zatłoczenia i "fantazji" kierujących. Fatalna jazda męczy, szukam miejscówki z ciepłym prysznicem. Patrzę na mapkę w Knyszynie, jakiś owad siada mi na ramieniu, odruchowo pacnąłem ręką -> efekt to ukąszenie, nie mam nawet pojęcia co to było, bo spadło w trawę. Efekt powiększonego palca utrzymuje się z pół godziny. W Czechowiźnie trafiam na przyjemną kwaterę, rozbijam się obok z namiotem, za 10 zł w pakiecie z dostępem do łazienki i kuchni, z dala od krajówki.

Dzień 3
Tej nocy pierwszy raz zapinam suwak w śpiworze, rano było coś ok 7 stopni i porządna mgła, która zostawiła masę wilgoci, tropik pakuje mokry. Dodatkowo przy grzaniu wody na kawę poparzyłem sobie palce, na szczęście opuszki tylko (nie przeszkadza w jeździe). Wyruszam ponownie na mało przyjemną szosę, ale innej drogi przez Biebrzę nie ma w okolicy. Za rzeką skręcam na Łomżę, pusta dziurawa i wąska droga, ale krótki odcinek. Lokalne drogi przez wsie są równe, szosa za Szczucinem to już full luksus. Teren pofałdowany małymi wzniesieniami, suma przewyższeń niska, ale w jeździe dość męcząca. Za Piszem jadę przez puszczę, im dalej od miasta tym teren bardziej wyludniony, gęsty piękny las, polecam! Żadnych turystów, nawet o sklep ciężko. Odbijam na południe w stronę Ostrołęki, z drobną pomocą internetu lokalizuje przyjemną miejscówkę w Czarnotrzewiu (agroturystyka), z dala od szosy i hałasu. Właściciel nawet nie chciał grosza, a się upierałem, żeby coś wziął. W pakiecie ciepły prysznic i staw w którym było pełno ryb (zabawnie się zasypia jak parę metrów dalej się pluskają).


Dzień 4
Rano pobudka, łapię się na resztki słońca, potem niebo spowijają chmury. Do Makowa jadę przez wioski, drogi równe, pagórkowate i gęsto zalesione, bardzo ciekawy teren. Jazdę utrudnia niesprzyjający wiatr i mżawka, tempo mam dość słabe i decyduję się na przyjęcie jak najkrótszej drogi do domu. Dopiero w Serocku zaczyna świecić słońce, a termometr przy drodze pokazuje 40 przy asfalcie - jako człowiek zasilany słońcem dostaje zastrzyk energii (im jest więcej słońca tym lepiej mi się jeździ) i nieco wydłużam trasę przez Radzymin. Dojeżdżam do domu, zaczyna się lekka mżawka, wstawiam rower do garażu i patrzę jak zaczyna lać (ma się tego farta).


Podsumowanie:
- poza trzeszczącym pedałem brak jakichkolwiek awarii, na dętki pomogły nowe opaski, a tylne koło przeżyło bez żadnego uszczerbku (zaplotłem na nowo na tych samych częściach)
- wyłączył mi się mechanizm głodu i pragnienia, musiałem się odżywiać "na czuja"
- ból kolana bardzo łatwo wyeliminowałem, stopę stawiam na pedale z kostką możliwie bliską korby, resztę geometrii załatwia nosek. Siodło maksymalnie do tyłu.
- nie wiem co wy macie do tych agroturystyk, za parę złotych potrafię znaleźć ciepły prysznic i spokój. Wskazówka, po wstukaniu w google jest mnóstwo śmiecia w stylu portali "meteor", dobrych lokalizacji należy szukać na stronach gmin i powiatów (szukamy tych na uboczu), majątek to nie będzie (średnio poniżej 10zł płacę), a ciepła kąpiel po całym dniu zawsze jest przyjemna. W terenach mniej ludnych (typu puszcza piska) nocleg na dziko też ma swoje niewątpliwe zalety.
« Ostatnia zmiana: 7 Sie 2011, 15:17 globalbus »

My home is where my bike is.

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum