Witamy,
Gość
.
Zaloguj się
lub
zarejestruj
.Czy dotarł do Ciebie
email aktywacyjny?
22 Lis 2024, 11:58
Strona główna
Tagi
Zaloguj się
Rejestracja
Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
»
Wyprawy i wycieczki rowerowe
»
Podróże i Wyprawy
»
TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
Strony: [
1
]
2
3
4
5
...
9
Następna >>
Do dołu
Drukuj
Autor
Wątek: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m. (Przeczytany 11086 razy)
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:32 »
Wróciłem.
Kilka słów na początek
Chciałbym podziekować kilku osobom.
Elwoodowi - za cierpliwe czytanie tysięcy moich maili i wyczerpujące odpowiedzi. Za inspiracje swoimi relacjami i pomoc w przygotowaniu wyprawy. Dzieki stary!
Samborowi - za rozmowy na gg i jego foty na picasie które mnie zaraziły.
Iziemu - który razem z Samborem zdobywał te tereny i tam pozostał
Wyprawa w hołdzie dla Roberta Iziego Gałki. To był najlepszy sposób by uczcić jego pamięc.
"Trzymaj sie brachu" :!:
Przełęcz Ak Baital.
Wygrana walka z samym sobą. Pobiłem swój rekord i odhaczyłem jeden z wielu celów które jeszcze chce podjechać.
"Nasi tu byli"
Pełna relacja wkrótce.....
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:35 »
Krótko o sprzęcie.
Focus Black Falls, osprzęt XT, hamulce hydrauliczne Magura.
Tylna obręcz wymieniona na Accenta - wytrzymała Islandie, powinna dac radę.
Tym razem na koła 28 nałozyłem opony 29 cali. W efekcie ciężej sie jedzie, ale mam większe balony, powinno dłuzej wytrzymać.
Na przednich lagach dodatkowo dwie butle na wode bądź jakies trunki inaksiejsze:
Cały ciężar bagazu pójdzie na przyczepke...
Nie ma różnicy w jeździe, sprzęt jest tak samo stabilny a jest dodatkowo jedna opona która sie nie zuzywa i stanowi zapas. Gorzej sie hamuje, ale to pryszcz. Na bank bede myslał o czyms takim do motocykla na jakas dłuzsza wyprawę.
Za zadzie bagażnik gdzie pójdą sakwy Crosso. Tam będzie lekki bagaż by nie katować tylnego koła i ramy. Śpiwory, jedzenie, jakies ciuchy, wsjo.
Sprzęt gotowy na Pamir Extreme 2011 :!:
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:38 »
12 lipca godzina 13:30. Okęcie.
Na lotnisku obyło się bez zbędnej afery z żółwiami o kuchenke benzynową bo poszedłem bagaż nadać z rowerem do działu bagazu nadwymiarowego i pogadałem z ludźmi jak trzeba.
Zaprykowałem dupsko do jakiegoś Kukuryżnika z 2 śmigłami i przeflancowałem sie do Rygi.
Oczekiwanie trwało 4 godziny, zeżarłem wypiłem i udałem sie w punkt wyznaczony. Lot do Dushanbe zaczał sie około 20:00, wylądowałem 5:00 tamtejszego czasu.
Na miejscu w konsulacie odebrałem 2krotną wizę, poskładałem se rower bo tak se to wszystko wymysliłem aby składać i rozkładać w pare minut
13lipca.
7:00, wyjeżdzam na Dushanbe - gorąco, a to ledwo ranek.
Udaje sie do TajikSafari, tam wkleili mi pozwolenie na GBAO które wczesniej przygotowali. Ogólnie papierkologia poszła sprawnie.
Wyprawe postanowiłem zacząć w Khorogu ze względu na brak czasu.
Po zasięgnięciu porady jak tu sie dostać do Khorogu - jeepem.... udałem sie na Avtostoyanke, był człowiek gotowy jechać ale nie miał kompletu ludzi.
Kiblowałem pół dnia w 50st upale, w koncu kierowca zgromadził ekipe i mówi że pojedziem nastepnego dnia z ranca.
Zostawiłem rower w samochodzie, poszlismy do niego sie kimnąć.
14lipca.
Jedziem do Khorogu.
Ekipa w składzie przedstawionym:
Wypilismy pół litra tadżyckiej wódki (dwóch tylko piło, ja i zgadnijcie kto jeszcze
)
Podjechalismy na przełęcz Haburabhat, dobrze ze w tym upale i kurzu nie musiałem tego walczyć na rowerku.
Tam Stolovaya, żeśmy pakuszali, wypilismy kolejne pół litra.
Strasznie słaba przejżystość powietrza i dziwne światło, zdjęcia nie powychodziły dobrze.
Uchodzące powietrze to absolutna norma. Pajero dawał radę...
Dojechalim do Khorogu bardzo późno.
Gość co jechał z nami zaprosił mnie domu, rano poczęstował śniadankiem.
Jego brat studiuje kulture wschodu, chce jechać na Kavkaz. Pokazałem mu swoje filmy i zdjęcia... chyba go bardziej zachęciłem. Jedź chłopie jedź!
15 lipca.
Khorog:
Wyspałem sie porządnie, polazłem do afganskiego poselstwa po wize.
Konsul zaprosił na rozmowe, był piątek. Mówi z wiza w poniedziałek będzie.
Zaczałem skomleć
Ojejejejej tak długo? Ja musze jechać, nie mam czasu. 2 dni, oj dużo... ojejejejejejej.
Konsul popatrzył jak na pajaca, dali kwitek do zapłacenia w banku, pobrykałem grzecznie, wypełniłem wnioski.
Drukneli wize w jakieś 15 minut.
W koncu mogłem pojeździć na rowerze. Od razu rura na Ishkashim.
A tu Piandz w przewężeniu. Tak bliziutko do Afganistanu...
Ciekawe czy kiedys jakiś dzięcioł próbował tam raftingu. JEsli tak to zapewne jego flaki jeszcze wiszą na tych skałach.
Kruca fuks, wiatr w morde, pod górkę.... strasznie ciężko szły kilometry.
Zaczeło sie sciemniać, odbiłem na Garmchashma, podjechałem podjazd.
A tam kurde oświetlone hotele, komercha... Gdzie ja kuchwa jestem
:
Już mnie jakiś dzięcioł łapie za ręke i siłą gdzieś ciągnie, krzyczy Guesthouse guesthouse :!: W morde koguta, jeszcze rower sie nie zdążył zatrzymać a ten juz mnie do spania ciągnie. Natręctwo paskudne.
Pytam go ile ta przyjemność. 20$ :!:
Jak mu grzecznie powiedzieć ***** sie człowieku"...? Jak juz przestał mi pitolić i ciągać gdzieś za winkiel grzecznie łopatologicznie mu nakresliłem że mając cały swój dom w sakwach nie bede płacił za spanie, zwłaszcza ze było tak ciepło ze głupi by namiot rozkładał.
Szukam miejsca do kimania, cuś ciężko. Podjeżdzam pod jakis hotel, wyszła kobitka.
Ni kuta nie gadała po rusku, cos tam bąkała tylko.
Tadżyk nie znający rosyjskiego? Chyba ten reżim ich za slabo dotknął, powinni taką sztrafować.
Pyta sie mnie - "A pa tadzycki paciemu nie znajesz?"
.......... troche zakłopotany nie wiedząc co odpowiedzieć żeby nie palnąć głupoty rozkładam ręce
Pytam sie czy moge tu na trawniczku sie przespać pod drzewkiem.
'Da, 10 somoni"
Co za pazerność.... jeszcze nie płaciłem za spanie pod krzakiem w śpiworze.
O 5 rano stwierdziłem ze to miejsce niegodne mojej uwagi. Ewakuacja nastąpiła błyskawicznie, nie szukałem Malika którego Elwood nakreślił, chciałem tylko sie wydostać z tego terenu.
Pytanie sie nasuneło - po jaki grzyb sie katowałem 1,5 godziny pod górkę
: Ale kto wiedział....
cdn.
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:34 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:39 »
16 lipca.
Wstawszy wcześnie postanowiłem dać dyla z Garmchashma bo jeszcze by kazali płacić za oddychanie ichniejszym powietrzem.
Przyjemny zjazd w dół, rzeczka...
Jakieś konstrukcje niewiadomego zastosowania:
I śmiechowy mostek.
Czekałem aż któraś wpadnie do wody, ale jak na zlość przeszły.
Rura na Ishkashim. Sobota, granica otwarta do 16.
Dojechałem na most lekko po 15:00, kuchwa zamknięte.... chyba se zrobili święto lasu. W morde, trza kiblować do poniedziałku. 1,5 dnia w plecy. Bardzo źle.
Pojechałem na bazar coś pakuszać, spotkałem gościa co lekko nawijał po angielsku, powiedział że mieszka w Dasht i moge u niego sie zatrzymać.
Pojechałem do wioski gdzie czekali jego rodzice.
Ten mały łepek na zdjęciu to pamirski huligan
jego hobby to torturowanie kota, ale o nim w nastepnej części
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:42 »
17 lipca.
Niedziela, granica zamknięta, kibluje w Dasht 8km za Ishkashim.
Nudno, nic sie nie dzieje. Włócze sie troche po wiosce bo juz jajo mozna było znieść.
Charakterystyczne budownictwo w Pamirze, z gliny i kamienia:
Na wiosce jest dawny sowiecki kołchoz i wiele śladów dawnego rolnictwa.
Kołchoz został wykupiony przez miejscowych, zakładają tam pticfabrikę i będą wyciskać z kur jajka na masową skalę.
Pamirskie domy z gliny z oknem na dachu. Przy każdym obowiązkowo antena satelitarna.
W środku wygladają mniej wiecej tak:
Babooshka z wnukiem:
Mały huligan którego ulubiona zabawa to sadystyczne znęcanie sie nad kotem.
"Kici kici ******** :!: "
"Chodź koteczku, sprawdzimy ostrza w nowej kosiarce :!: "
W koncu zostawił półprzytopnego zwierzaka, poszedł obczajać rower.
A ja czekam jak ta bidna sirota zarzygana na otwarcie afganskiej granicy.
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:37 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:43 »
18 lipca.
Rura na most.
Tadżyckie pograniczniki poczęstowali mnie herbatą, a afgańce przetrzepali mi sakwy.
Jade na Ishkashim....
.... jade jade, cuś droga nie tędy, otoczaki jak świnie.
Zaczał sie podjazd, stromo, kamienie, kuchwa, jak tak dalej bedzie to już widze swoją jazde.... niestety było
Wpadam do Ishkashim, próbuje zapytać miejscowych gdzie jest budynek władz. Nikt angielskiego nie rozumie.
Zawołali jakiegoś piśmiennego, przybiegł, całkiem ładnym angielskim wladał. Zaprowadził mnie.
Załatwiamy permity na Wakhan. 5 kopii paszportu....
Gościu pisał długopisem na zwykłym papierze wątpliwej jakości i to był dokument.
Otrzymawszy permity które zatwierdził burmistrz zawiozłem po jednej kopii do policji i strazy granicznej.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem mogłem pojeździć rowerem.
Zakupy na bazaże:
I lecimy wesoło wzdłuż Piandżu na razie po całkiem zdrowej drodze. Udało sie dojechać do Quazideh.
Tam zaczepił mnie gość i zaprosił do domu. Zauwazyłem tam ciekawy patent wykorzystania rzeczki na produkcje prądu, bo światło to oni widzą.... po tadzyckiej stronie. A tu kto umny ciełowiek i nie palcem robiony to da rade.
Człowiek poczęstował jedzonkiem, po czym zapadłem w głęboki sen.
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:44 »
19 lipca.
Poranek w Quazideh, kontrola.
Siedzą sobie zielone ludki, jakże sympatyczne, spisali mnie dokładnie i kazali jechać dalej.
Cel na dzisiaj, Khandud albo ciut dalej.
Dzieciaki śmigające do szkoły.
Zaczeły se biec za rowerkiem, a droga byla taka że jak cuś lekko pod górke to nie mogłem za nimi nadążyć. Ło...
Przydrożny sklepik gdzie oprócz niczego wszystko można było dostać.
A my lecimy po tym bałaganie po drogach złych bądź ******** w tempie jazdy które obrzydza jazdę rowerem.
Khandud - szkoła. Jak na ichniejsze warunki to budynek najwyższej klasy. Chyba za norweskie pieniądze.
Dobrze, niech sie uczą ci ludzie bo strasznie cofnięty ten naród.
... oprócz tego że każdy ma komurę....
Przyczepiło sie do mnie dwóch myśliciceli i coś na siłe zaczeli mi prawić po swojemu. Ja ni kuta nie rozumiem, stoje i sie smieje, oni też sie zaczeli smiać i dalej swoje
I tak se siedzimy na tym ryneczku, jeden gosc znał angielski to robił za tłumacza.
Odczekałem na naczelnika policji, wystawił glejt i mogłem jechać dalej.
Na ryneczku podszedł jakis mundgoł, wykrzywił pyszczydło na mnie i jęknął mniej wiecej tak:
"Łeeeeeee
: :!: "
Ja lekko zdezorientowany, a ten znowu:
"Łeeeeeee
: :!: "
No to ja mu tal:
"Łe :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: "
A ludzie wkoło w ryk
Potem ten gość co zna angielski cos mu warknał, tamten poszedł. Chyba kazał mu ***** (uciekać inaczej, na s) bo jak zapytalem o comu chodziło to powiedział bym sie nie przejmował
Opusciłem Khandud, znalazłem sie przy fajnym widoku:
Gdzieś nieopodal rozwaliłem namiot...
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:39 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:45 »
20 lipca.
Wstawszy wczesnie rano dojechałem do Kalay Pandz.
Tam sobie jest post:
...tylko ten szlaban taki troche na słowo honoru...
Panowie zieloni z kałachami zaczeli mnie widac jak swojego. Przyszedł jakiś gosciu co znał kilka słów po angielsku i zawołał zebym poszedł za nim za winkiel.
idziemy, a tam siedzi ekipa w kółku i jarają blanta wielkości cygara z czystym zielskiem bez dodatku tytoniu. I tak jarają okrężne, jarają a blanta nie ubywa, perpetum mobile
A że tam jest legalne to Situś sie podłączył i obadał czy aby nie mdłe....
....i jakos bariera językowa przestała być problemem i zaczelismy sie dogadywać
Dalej zaczyna swój bieg rzeka Wakhan.
I w ogóle mnie dziwi że tadżycką strone Piandzu od Iszkaszim do Langaru nazywa sie Korytarzem Waknanskim :evil:
Wjeżdzam w doline Wakhanu i droga zaczeła sie robić co raz lepsza:
Ale radocha szybko sie skonczyła bo Situś napotkał piach i wesoło pchał 50kg rower przez to wszystko.
Ile brzydkich wulgaryzmów na k i na ch poleciało w strone człowieka co mnie tam posłał to tylko ja wiem
Jakbym go wtedy spotkał to bym mu kazał ten piach i otoczaki zeżreć, wot ******** jego "dobra droga" :evil:
No, ale potem mi przeszło....
I tak se pedałujem wesoło non stop pod górę, mija mnie terenówka. Babka angielskim głosem zaprasza mnie do wioski Kipcut. Że to niby 10km dalej....
Nie 10 tylko do cholery 15, a róznica zasadnicza bo nie 2 a 3 godziny pedałowania i pchania :evil:
W koncu dojechałem do wioski gdzie była szansa troche odpocząć i napić sie herbaty:
A mieszkanki tego domu to niemieckie lekarki (chyba zakonnice) które pomagają miejscowym.
Ich opowieści troche mnie posmuciły.... ludzie tam żyją biednie, jedzą byle gówno a duzo pracują. Sa schorowani, maja problemy z kręgosłupem, jedza za mało witamin.
Dzieci umierają czesto po porodzie, a jak juz przeżyją to umierają w wieku kilku lat.
Ci którzy przeżyją mogą mówic ze mają duzo szczęścia....
.... jakoś trodno w takich warunkach jeździć sobie i pykać fotki i mówić sobie "Łojezusicku jak tu piknie" skoro oprócz pieknych widoków łażą sobie ludzie którzy cierpią i mają trudne zycie.
Ci co przejechali jeepem bądź motocyklem omineli pewne rzeczy z hukiem, a ja pedałując widziałem macałem i wąchałem każdy kawałek, każdą wioskę.
Ludzie serdeczni, próbowali cos tam pogadać, a ja bez znajomosci farsi mogłem se piardnąć najwyżej.
Szkoda..... przez to ten cały Wakhan w koncu mi sie przestał podobać.
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:18 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:46 »
21 lipca.
Padła decyzja.
Mimo że jakoś mi sie za specjalnie tu nie podoba zrzuce zbedne bagaże i kopne do Sarhadu i z powrotem.
Czy było warto? NIE :!:
Te widoki nie wynagrodziły mi wysiłku i wyprutych flaków na pokonanie tych pierdzielonych 100km. No ale skoro juz pstryknąłem co nieco to sie pochwale
A jaką człowiek miał radoche jak wielbłąda zobaczył
Sie przypomniało jak z dzieciaka w ZOO byłem
I tak kręce dalej i dalej, a kilometrów ledwo przybywa. Mimo że bez przyczepki i bagażu.
Sie jakies stao kóz napatoczyło.
Oraz jegomość co je prowadzał
Fajny gościu. Stalismy se przez jakis czas i śmialismy sie ****** wie z czego
Tak o, ja z niego, on ze mnie. Jajca kwadratowe
Znowu wqrw mnie złapał że tego cholernego farsi nie znam :evil:
Jedziem i jedziem, mijam jakies konstrukcje podejżanego przeznaczenia...
A to pierwsze napotkane dziewczynki które nie spierdzielały przede mną...
Ale i tak widac było w nich jakiś strach. Chyba od małego są uczone że obcy chłop jest beee...
... no albo ja na ******** pedolifa wyglądam (za tą opcją bardziej obstawiam).
I miejscowy myśliciel
Też jape cieszył nie wiem z czego......
Ja wiem że kuń lepszy tam jak rower..... ale zeby od razu sie nasmiewać?
A to juz sie zaczyna okolica Sarhadu. Miła polanka gdzie pasie sie wszystko od owcy przez osiołka aż po kunia.
Do Sarhadu nie dotarłem bo byłem padnięty a jeszcze droga powrotna, zatrzymałem sie w pierwszej wiosce przed Sarhadem. W zasadzie widok ten sam....
.... a - i pierdzielona rzeczka lodowcowa przez którą trzeba było przepchać bryke.
Nienawidze powrotów ta samą drogą ale nie było wyjscia. Resztkami sił dowlokłem sie koło północy do Kipkut. I tak sie konczy nieszczesna przygoda z Wakhanem.
...... jeszcze kawałek Tadzykistanu do przejechania, a tu powera w skarpetach coraz mniej :evil:
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:20 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:47 »
22 lipca.
Żegnam sie z dziewczynami i spierdziu :!:
I znów hopsasa po otoczakach, piachu...
Niby miało być z górki, w koncu w dół rzeki a i tak ledwo jade.
Docieram ponownie do Kalay Pandz. Tam pod szlabanem koczują 2 jeepy pełne Polaków. Zieloni mindurowi robią z nimi wywiad co gdzie jak i po co, a ja wpadam i witam sie z jednym cośmy ziołolecznictwo uprawiali pare dni wczesniej
Rodacy jechali połazić sobie po Wakhanie z buta... jakże ja im zazdrościłem
Patrzę na tą przebrzydłą drogę... do Ishkashim 100km.... ni cholery nie zdąże na godzine 16 nastepnego dnia przed zamknięciem granicy, chyba że sie wypruje. Ale miałem juz wszystko w rzyci.
Nagle spotykam dwóch Belgów - wracających z plecakami z doliny gdzie doszli do lodowca. Na słowo "glacier" kupka w rzyci mi sie poprzewracała... jadąc po tej pieprzonej drodze nie widze tego co najlepsze
No ale światełko w tunelu.
Mówią że mają wynajętego jeepa, ich tylko dwóch... ze moge sie z nimi zabrać. Ile wulgaryzmów brzydkich że ojejejejej posłałem wtedy z radosci to szok.
Poszlismy do guesthouse w Kalay Pandz, gdzie oczywiscie sie ******* (zdenerowałem do kwardatu).
Za chwile przyjechał kierowca, ten w białej kitce.
Wzielismy sobie jedzonko.
Składało sie oczywiscie z lepioszki, jajek na twardo i jogurtu - ktorego wybitnie nie cierpiałem.
Z Belgiem pomienialismy sie bo on jajek nie lubi, dostał mój jogurt w zamian i jakoś sie rowiązało problem
Do picia żadna herbata tylko woda w dzbanku zaczerpnięta ze studni obok
Przyszedł łepek - syn własciciela i krzyknął mi 10$ za to koryto :evil:
Przytkało mnie... ********!!!!, na Nowym Świecie zjadłbym porządny obiad za te 10$... a tu byle co i weź tyle płać... ale myśle sobie - pies was trącał, niedługo bede w Ishkashim.
Oczywiscie kierowca też zeżarł i za jego miche też kazali płacić.
Zaprykowałem poszczególne człony bryki do Land Cruisera
Żegnam sie z miejscowymi ludzikami, ten mistrzu znał angielski i to całkiem zdrowo, aż sie zdziwiłem. To najmłodszy syn własciciela guesthouse.
Dajemy w palnik, samochód wesoło podskakuje. W zasadzie wiecej go było w powietrzu jak na "drodze".
Nocą dolecielismy do Ishkashim do zajebistego guesthouse.
25$ za noc. Zdecydowałem sie bo wkoło jakoś niezbyt mi sie widziało namiot stawiać, musiałem też troche odetchnąć.
Jedyna zaleta w tej noclegowni za 25$ to jedzonko. Dobre jedzonko. Gotowana ryba, sałatka, jajka na twardo, ryż, jakiś sos, kawa herbata.
Tyle tego sypneli że wszyscy tam obecni nie mogli tego przejeść. Nafutrowalismy sie jak prosiaki.
Na miejscu można wypozyczyć osiołka 9$ za dobę albo kunia, ceny nie pamiętam.
Spotkałem angoli którzy szli na treking i wzieli osiołka by bagaże przerzucić do Qazideh.
A to własciciel tego bajzla:
Dałem mu 5zl na pamiątke
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:23 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:48 »
23 lipca.
Akcja "Paszoł Won" :!:
Z rańca zerwałem świnstwo z pieleszy, atak na granicę.
Przy okazji zaleciałem do wytwórni świecidełek. Kupiłem troche gratów dla mamy i najdroższych mi dziewczynek
Trzeba przyznać że to co tam robią jest arcy-oryginalne. Podobało mi się.
A dziewczynka z Demelem siedzi i zasuwa:
Granica - dwa poradzieckie czołgi rozdupcone delikatnie, służą w chwili obecnej do parkowania osiołków którymi myściciele przybywają na bazar pomiędzy dwoma granicami.
Olewam afgański bazar który sie dzieje tam co sobotę, uciekam jak najszybciej. Przechodze afganskie trzepanie sakw, spotykam tadżyckiego pogranicznika co mnie herbatą częstował, robi sie miło
Nareszcie wśród swoich :!:
Jadę na Ishkashim.
Przed miasteczkiem widze stojący rower oparty o drzewo, a w krzakach frajer siedzi i s*ra rzadką strugą którą to wiatr niesie na drugą strone Piandzu.... fujjjjj
Czekam, wyłania sie kudłaty gościu z nosem zielonym od tego s*rania.
Pytam go ki grzyb - mówi że sie leje z rzyci od samego Khorogu.
Anglik, Tom... jedzie sobie dookoła świata.....
Myśle sobie - ta rodzinka w Dasht co mnie przyjmowała i sędziwy doktor mogą mu pomóc.
Zaproponowałem mu że go zaprowadze.
On na to - moja mama jest lekarzem, zadzwonie i ona mi powie co robić :mrgreen:
Mamunia mu powiedziała nazwe leku jaki ma kupić, a ten ciemny człowiek lata po Ishkashim zeby go kupić
Ja mu naciskam zeby pojechał do lekarza, a on dalej dzwoni do mamusi. Juz miałem ochote go zostawić i niech mamusia zdalnie nim kieruje, ale nie przystoi......
Poszlismy do apteki - tam ampicylina i tetracyklina. Kupił to drugie, 1zł paczka. I dzwoni do mamusi pyta czy dobre.....
W koncu sie zważył porządnie, wkoło kibla niet. Ja wiedziałem ze koło bazaru jest bardacha, zaprowadziłęm go, ryknął z rzyci jak angielski silnik odrzutowy Pratt&Whitney i zzieleniał jeszcze bardziej.
W koncu zdecydował się pojechać do Dasht.
Tam sędziwy Parpisho zrobił jakąś miksture sobie wiadomym sposobem i dał mu do wypicia. Antybiotyk kazał łykać, podobno nie zaszkodzi.
Ten kolega z lewej to Nikusho, syn lekarza, studiował w Khorogu historię. Strasznie fajny człowiek :!:
I tak dla Tomcia poświęciłem jeden dzien jazdy i była to lekcja żeby nigdy więcej nikomu na trasie nie pomagać tylko dbać o własną dupę :evil: Ale o tym za moment....
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:43 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:49 »
24 lipca.
Tomcio wstaje jak nowo narodzony.
Żegnamy sie z rodziną i lecimy dalej.
Dojechalismy do Namadgut, zasalutowałem Iziemu. Położyłem kilka kluczy ampulowych i godło Polski.
Chwila zadumy nad ludzkim życiem i jak łatwo je stracić....
Troche porozmawialem z człowiekiem który mieszka nieopodal tego mostu.
Pojechalismy dalej.... 3km od Namadgut jest sklep, zatrzymalismy sie. Patrze - pompki nie mam.
Jakiś kilometr wcześniej wpadłem w dołek i nieźle mnie dobiło, pewnie wtedy wypadła.
Tomcio wyjechał z takim tekstem - to musisz sie cofnąć i poszukać, ja jade dalej....
Bez podziękowania za pomoc z dnia poprzedniego odjechał. Kulturalny człowiek zrobiłby tak:
Stary - jedź lewą stroną ja prawą i znajdziemy....
A on se pojechał i miał w dupie.
Pompki nie znalazłem, tłukłem sie w te i nazad, ale spotkałem miejscowych łebków i pytam czy mają pompke. Maja
Za ile odsprzedacie?
Za 2$
Macie 5$, dupe ratujecie
Od młodzienców dostałem jeszcze całą torbe moreli i kawałek arbuza
Ponownie przejechałem przez Namadgut, tych kluczy ampulowych i godła które zlozyłem wczesniej juz nie było
Szkoda słów.....
Ale jedna rzecz dodała mi motywacji. Dos*ać angolowi. Cwaniak miał lepszy rower, przełozenia w piaście i lepiej ciagnał pod górki. Ale nie miał takiego Vtwina jak Situ
Z opowieści wiedziałem ze dzien przede mną jedzie Niemiec, dalej dwójka Szwajcarów a 2 dni przede mną Paul z Holandii i podobno jest cholernie szybki..... no to robimy challenge kto pierwszy na Ak Baital
(jasne ze wygrałem mimo najcięższego roweru).
Tego dnia Tomcio miał ze 2 godziny przewagi, mimo to jakims cudem znalazłem sie dalej niz on
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:50 »
25 lipca
Strzała na Langar.
Kółko gospodyń, strasznie chciały żebym je pofotografował
Z tadżyckiej strony Afganistan jakoś zdrowiej wygląda:
Nagle w jakiejs wiosce przed Langarem spotykam Olę:
I zaraz napatoczył sie Sławek.
No to co - hopsasa na browar
Zaraz napatoczył sie Tomcio.... myslałem że jest przede mną a poprzedniego dnia jakoś nieumyślnie musiałem go łyknąć
I krótka pogaducha z angielskim "kolegą", o Unii EU itd....
Ten wyjeżdza z tekstem że duzo Polaków pracuje w UK.
Ja mu tłumacze - nasi żołnierze ginęli za nich w Bitwie o Angię więc coś nam sie należy teraz, teraz po części to i nasza ziemia
Ten oburzony - JAKTO?
?? :!:
Dostał od nas krótką lekcie historii jak Anglicy nas zostawili w 39r, jak nasi piloci z dywizjionu 303 i 307 tłukli messerschmidty i v1, jak skonczył gen. Sosabowski a na koniec Teheran i Jałta.
Wkurzyło mnie że on nie wiedział nic o Polakach latających nad Londynem :evil: Ja wiem że oni Polske mają w dupie ale e do tego stopnia.... wrrrr.
Ola i Sławek spędzili 13 dni w górach z plecakami. Szli sobie na wysokosci 5000m gdzies w okolicy Piku Marksa i Engelsa. Znów mnie dobiło
Fajnie browarki wchodzą ale trzeba jechać dalej. Wypruwam do przodu.
Na prawo Wakhan, na lewo Pamir.
W Langar zakupy w Biedronce
Za Langarem potężny podjazd. Za mną Tomcio z lepszymi przełożeniami.... niedopuszczalne było żeby mnie łyknął.
Wbijam sie, wbijam, kapeć. Pompuje, przejeżdzam kawałek dalej. Pompuje, przejeżdzam itd....
Tomcio mnie doszedł, podjechalismy na górę, zdecydowalismy ze rozbijamy biwak.
Ja łatam pierwszą i ostatnią gumę na trasie:
Poprosiłem Tomcia by mi cyknął fotkę na tle Hindukush o zachodzie, a on: nie teraz, zaczynam gotowac.
Rzeczywiscie kartofla obierał....
Potem słonce zaszło i dupa z fotki. W sumie mogłem statyw wywlec i sam se zrobić....
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:52 »
26 lipca
Dzień szczególny.
Jedyny dzień z całej wyprawy który naprawde mi sie podobał. Bylo tak jak powinno być.
Fajna droga, widoki, i w ogóle "to coś" co mnie kręci.
Słonko sie wychyla, ledwo kogut zapiał a Tomcio spakowany i rusza w drogę. Ja mając to w rzyci śpie jeszcze ze 2 godziny bo niewyspany to ja nie wykręce za bardzo....
Jadę wzdłuż rzeki Pamir, za mną Hindukush, przede mną nie wiadomo co....
Nie zrażając sie że czasem ostro pod górkę pruje dalej dokopać Tomciowi i może złapac Niemca przed Hargush.
Większość drogi lekko pod górkę - to moja mocna strona
Prułem że nie było mocnego.
No i siedzi Tomcio na rowie, już go łykamy
Mijam jakieś opuszczone ruiny, nie wiedzieć czemu ktoś w tym zadupiu raczył mieszkać.
I wzdłuż Pamiru ciagle pod górę, ale zaczyna sie płaskowyż i przestrzeń. Chłodne powietrze bo juz jakieś 3500m.
Czułem sie jak na Islandii, tyle że tu troche wysoko i to niestety czuć. Ale samopoczucie dopisuje
No i mamy go :!:
Martin, jedzie sobie dookoła TJK, tyle że zahacza o Kirgistan i z Osh do Dushanbe autobusem wraca. Okazało sie ze lecimy tym samym samolotem do Rygi.
Kilometr przed Hargush zakładamy najgięściej zaludnioną wioskę w okolicy. Martin, ja i troje Francuzów jadących w przeciwnym kierunku.
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:26 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Situ
Wiadomości: 249
Miasto: Garwolin
Na forum od: 21.10.2009
Odp: TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
«
2 Wrz 2011, 09:53 »
27 lipca
Pierwszy w życiu nocleg na prawie 4000m. Ludzie w relacjach piszą że ich głowy bolą (jadąc motocyklami)... ja sie czułem świetnie i tak też sie wyspałem - jak ostatni knur.
Rozglądam sie za siebie i myśle - gdzie jest Tomcio
:
Łyknąłem go w połowie drogi z Langar do Hargush, a ten poprzedniego dnia nie dobił do naszego kampingu.....
.... cos mu sie moze stało? phi, leje na to.
Żegnam sie z Martinem bo byłem szybszy, nie było sensu mordować sie razem.
Kontrola na pierdolniku pograniczników:
A ten zielony mi wyjeżdza że mnie aresztuje bo mi sie wiza skonczyła. Na mundurze sierp i młot a on ledwo po rusku potrafi bełkotać, sztrafować takich :!:
To że 08 na dacie to dla niego lipiec zamiast sierpnia to nie moja wina że w podstawówce drzemał, no ale bez jaj. Trzeba mu było łopatologicznie wytłumaczyć jak miesiące na kalendażu działają.....
Ale ogólnie rozweseliłem sie
Tymczasem przełęcz Hargush na temacie. Przede mną dwoje Szwajcarów i Holender. Jak wiadomo wygrałem, wiec musiałem ich łyknąć, także pośpiech był ostry
I pod górę :!:
Nie było lekko ale myslałem ze bedzie gorzej. Dobrze sie wyspalem, moze dlatego tak łatwo poszło to 4344m Hargush Peveral.
Widok na Pamir pozostawiony z tyłu:
Słone jezioro na przełęczy:
Hargush zdobyta! Mała zaprawa przed Ak Baital.
Widoki nie zachwyciły zbytnio, więc rura na dół na Pamir Highway.
Poleciałem go Alichur gdzie porządnie zeżarłem, i bryknąłem dalej. 10km za miejscowością przenocowałem sie w jurcie. Gość imieniem Irkin, bardzo równy..... pytam sie ile chce za noc, powiedział - ile dasz.
Dałem 10$ bo był wporządku i nie cwaniakował tak jak afganskie guesthouse.
28 lipca
Murghab - taki był cel. I udał sie.
Po drodze jedna niewielka przełęcz, 4100 z małym hakiem, a potem z górki.
Lans na GSie, poczułem sie jak na forum advrider.pl
Potem spotkałem grupke Polaków w terenówce. Jeżdzą sobie, łażą po górach. A ja kręce ******** wie po co :twisted:
Murghab, a te dwie rodzynki to właśnie Szwajcarzy na rowerach. Łykam wszystkich równo
Namiotuje gdzieś blisko rzeki, w stołówce jem porządną miche. W koncu szykuje atak na Ak Bajtal.
«
Ostatnia zmiana: 4 Wrz 2011, 23:28 Situ
»
Juz odpalił Motór Wielki, czarne skóry i frędzelki!
http://picasaweb.google.pl/sitek.cnc
Drukuj
Strony: [
1
]
2
3
4
5
...
9
Następna >>
Do góry
Tagi:
tadżykistan
afganistan
azja Środkowa
pamir
Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
»
Wyprawy i wycieczki rowerowe
»
Podróże i Wyprawy
»
TJK & AFG 2011 - Wakhan, Pamir i Ak Baital 4655m.
Organizujemy
Partnerzy
Patronat
Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:
CDN ....
Mobilna wersja forum