Dziś znajomy na szosówce przeciągnął mnie po mojej standardowej trasie.
Jak dla mnie to był trening wytrzymałościowy z obciążeniem.
Muszę przyznać, że on na tej swojej szosówce, z 3 razy cieńszymi oponkami
radził sobie lajtowo a ja w drugiej połowie drogi potrzebowałem batonika + wody i dopiero
mogłem jakoś tam za nim jechać.
Jak zobaczył jak pod górkę ciągnę te 30km/h przez jakieś 15km to podjechał i mówi: "co Ty za batonika zjadłeś"
Miłe. Motywujące.
Pierwszy raz jechałem z nim techniką: na przyczepkę za kołem.
Zmniejszone opory powietrza.
Po 3 dniach dystansów od 50 do 70km czuję nogi (kolanka). Rano i wieczorem muszę robić rozciąganie bo inaczej czuje je za bardzo. Rozciągnę i jest super - jak nowe.
Teraz tylko zastanawia mnie jeszcze co jeść, żeby kolana dawały radę.
Żeby przy obciążeniu mi nie siadły na trasie (coby smarowanie miały dobre).
Dystans zwiększę w tygodniu do 100km a na kolejny weekend trzasnę od 150 do 200.
Zobaczymy jak czas będzie. Wszystko powoli i z głową.
Jak się zajadę do w ogóle nie pojadę i dopiero będą wrażenia - nad kuchenką przy gotowaniu
U nas w Zielonej Górze winobranie mamy od soboty przez kolejny tydzień i dziś zaczepił mnie
jakiś gość z browarem, bo widział, że z rowerem jestem w stroju rowerowym (obcisłe spodenki z pieluchą, kask itd). Podszedł i pochwalił się jakie to on wyprawy nie robił. Do Karpacza itd. itp.
W każdym razie powiedziałem mu, że gratuluję i że sam chcę zrobić w te 22h 300km. Gość stwierdził: nie da rady. To mnie podbudował
Na co ja, że się da. To się lekko wycofał, że może jak po asfalcie ciągle i non stop to da rade. W każdym razie wydawało mi się, że z jest bardziej niego rowerzysta niedzielny niż wyprawowicz. Mam nadzieję, że nie był doświadczony
Plan każdego dnia na kolejny tydzień:
- z rana rozciąganie i gimnastyka
- później praca do godziny max 17
- później to co niezbędne, czyli odpowiednio kaloryczny obiad (warzywa, owoce, jakieś mięsiwo)
- ROWER - zależnie od formy trasa od 50 do 100km (bez forsowania)
- powrót i kolacja z mini odpoczynkiem
- mini rozciąganie tak, żeby przed snem nie pobudzić się za bardzo
- spanie max o 23:00-23:30 przez minimum 8h (w moim przypadku zawsze był to środek dnia, ale muszę zmienić nawyki chociaż do momentu wyprawy do Kołobrzegu)
Zastanawia mnie tylko, jak obciążenie rowera +2kg wpłynie na trasę. Czy nie lepiej od razu dociążyć sobie rower na treningach. Będzie albo plecak albo sakwa + bagażnik.
To co chcę wziąć:
- niezbędne klucze, klej, łatka lub dętka, pompka
- wiatrówka na deszcz
- 2 party koszulek (na zmianę w przypadku przepocenia lub deszczu i zmoknięcia)
- oczywiście płyny (jeszcze nie wiem jakie, myślałem o izotonikach)
- oczywiście batoniki (jakie polecacie?)
- troszkę kasy na obiad w połowie drogi / dnia (zaplanuję niebawem tak, żebym miał przewidzianych kilka punktów w których mogę się zatrzymać)
- druga para gaci rowerowych z długimi nogawkami (jeśli będzie deszczowo)
Mam nadzieję, że zmieszcze się w 2kg. Najwyżej z czegoś zrezygnuję.
Płyn będzie tylko w bidonie. Stwierdziłem, że później po drodze jest masa sklepów i nie ma
sensu ciągnąć ze sobą zapasów.
Mapy nie biorę - trasa prosta. Napiszę sobie tylko sobie na małej karteczce po kolei miejscowości. Komórka jest więc zawsze mogę zadzwonić z pytaniem o drogę.
Chciałbym raportować z 2 razy chociaż jak tam trasa, wpisując na forum ile już km przejechałem i jaka średnia prędkość. Byłaby relacja
Komórka ma GPRS tylko nie wyobrażam sobie na Nokii wpisywania posta. Jest jakiś łatwiejszy sposób (typu wysłanie SMS a wpis na forum się sam pojawi)?
Zastanawia mnie też czy nie zmienić opon na slicki jakieś.