Miało być ~250km, ale trochę nadłożyłem trasy i wyszło jak wyszło [;
Wstałem o 5:30, zjadłem pół paczki makaronu i ruszyłem ubrany w krótki rękaw + bluza z długim rękawem i krótkie spodenki + nakolanniki na trasę. Z domu wyjechałem 6:20. Było chłodno i do tego znowu coś z rana pobolewało kolano przez 40km, nie pozwalając przycisnąć i się rozgrzać, więc trochę się wychłodziłem.
Jechałem dobrze znaną mi trasą przez Wieliczkę do Dobczyc (miałem jechać inaczej, ale się coś zamyśliłem i odruchowo tam pojechałem :p), później odbijam na Kasinę Wielką zaliczając kolejny podjazd. A tych dzisiaj było duuużo.
W Mszanie Dolnej odbijam na kilka kilometrów w celu zaliczenia gminy Niedźwiedź.
Przy nawrocie wyciągam princepolo i je zjadam. ~80km na liczniku.
Odbijam na Rdzawkę mijając w niej sporo gości z numerami startowymi na rowerach MTB. Pewnie jakiś maraton. Sam wspinam się ostrą ścianką na Obidową. Łatwo nie było, ale świetna pogoda i widoki rekompensują męki [;
Na przełęczy wskakuje na chwilę na zakopiankę, i ciągnę nią aż do Nowego Targu, gdzie po 100km w nogach jem 0,5kg najlepszych na świecie lodów śmietankowych
na ul. Sokoła (tuż przy rynku). Nie mylić aby z kawiarnią deja vu - tam niestety coś pokombinowali i lody nie są już tak dobre...
Nażarty lodami jadę na swoje włości
tzn ulicą Waksmundzką, jadę do rodzinnej miejscowości - Waksmundu
W Ostrowsku odbijam na Bukowinę Tatrzańśką, a później na kiepską drogę wiodącą przez kolejne niezaliczone gminy - Łapsze Niżne i Czorsztyn. Krótka sesja zdjęciowa przy (pod) zalewem Czorsztyńskim i wspinam się serpentynami na kolejną przełęcz i zjeżdżam drogą stromą ale z beznadziejną nawierzchnią do Krościenka.
Raptem 40km temu zjadłem lody, ale już bardzo głodny jestem. Zatrzymuje się w barze na hamburgera i frytki, i idę do sklepu żeby się jeszcze czymś zapchać.
Wracając ze sklepu, chce szukać kluczy do zapięcia rowerowego, ale w tym momencie przypomniałem sobie, że klucz został w Krakowie
katastrofa....
Szybko oceniam sytuację. Rower miał przetrwać moją minutową nieobecność, więc przypiąłem go na odwal się jedynie za ramę do znaku. A znak można odkręcić....
Idę na policję spytać czy mi drabinę pożyczą
ale przegonili mnie, mówiąc żebym wojewódzki zarząd dróg podpytał
ale przymykają oko na moje odkręcanie znaku, o ile go z powrotem ładnie przykręcę.
udaje mi się załatwić małą drabinkę ze sklepu w którym się zaopatrywałem, wzbudzając przy okazji litość ekspedientki
Niestety narzędzi żadnych nie ma, więc wyruszam w poszukiwania do okolicznych domów. Domy okazują się pootwierane, można wejść, ale w środku pusto, cicho... na wołąnia nikt nie odpowiada.
Kilka domów w ten sposób odwiedziłem, w końcu trafiłem na babkę na rowerze na podwórku. Ale jak to kobita, narzędzi to ona nie miała [; Prowadzi mnie do >70 letniego sąsiada, który z zadowoleniem daje mi francuza i mówi że mi pomoże.
Francuzem trochę ciężko się odkręca, ale w końcu Pan przynosi też klucz 14 (a był potrzeny 13) i jest łatwiej. Upociłem się, ubrudziłem się (robiłem to w największy upał...). W końcu odkręciłem znak, zdjąłem z rury (Pan pomagał mi jakże cennymi uwagami i przytrzymywaniem mnie za koszulkę żebym nie spadł
).
Później udało mi się przełożyć górą rower i wziąłem się za skuteczne zakładanie znaku na nowo
Nie muszę chyba mówić jakie zainteresowanie wzbudzałem wśród przechodniów i kierowców zatrzymujących się przy przejściu... rzecz działa się na głównej drodze [; Do tego mój tyłek i... był na wysokości oczu przechodniów, więc ciekawy to musiał być też widok :p
Jak już odjeżdżałem to w sklepie się jeszcze umyłem, podjechała policja sprawdzić czy wszystko zrobiłem jak trzeba i ruszyłem.
Ujechałem całe 10 metrów bo się okazało że kapcia mam :p łatka się odkleiła... coś kiepsko mi idzie łatanie szosowych dętek.
Zakładam nówkę i jadę dalej.
Strasznie się umęczyłęm z tym znakiem i zgrzałem staniem na słońcu. Opornie idzie jazda... W Łącku staję żeby zjeść jakieś bułki i ruszam kolejnym podjazdem żeby zaliczyć gminę Podegrodzie. W Olszanie zawracam i powoli wdrapuję się niemalże na przełęcz Ostrą (nazwa mówi sama za siebie), kawałek zjeżdżam do Zalesia, i znowu trafiam na ściankę, która prowadzi mnie na bliźniaczą do Ostrej przełęcz. Na zjeździe bardzo fajne i dobrze wyprofilowane serpentyny pozwalające dojść do 70km/h.
Zaliczam kolejną gminę - Słopnice. To już dziś ostatnia. 300km i raptem 5 nowych gmin.... :p
Drogą nr 28 udaję się do Kasiny Wielkiej zaliczając kolejną przełęcz. Mam już dość podjazdów na dziś... Kawałek dalej zatrzymuje się na hamburgera i skręcam na podjazd prowadzący przez Kasinę. Po wjechaniu na przełęcz wreszcie długi zjazd praktycznie aż do samych Dobczyc.
Właściwie od 100km, do ~220km jedzie mi się bardzo kiepsko. Możliwe że to przez upał, przez podjazdy, brak motywacji... Myślałem już nawet o jakimś pociągu, ale wizja czekania na pociąg godziny i jechaniu 2 godziny do Krakowa, skłoniła mnie do podobnie czasochłonnego przejazdu do Krakowa [;
Koło 200km zaszło słońce i jechało mi się sporo lepiej. Zjadam kolejne dwa prince polo.
Po dzisiejszych podjazdach, 13% stromizna przed Dziekanowicami nie robi już na mnie wrażenia. Do samego Krakowa lecę jak nowy. Lubię tą trasę a w sumie już dość dawno na niej nie byłem. Wróciłem tą samą drogą, żeby po ciemku w jakiś dziurawy asfalt się nie wpakować...
Wpadłem pod koniec na pomysł dokręcenia do 300km, więc jadę przez Kraków baaardzo okrężną drogą, końcówkę jadąc już w kółko po Opolskiej... Na rynku spotykam się z dziewczyną, odbieram pechowe klucze do zapięcia rowerowego i jadę wreszcie do domu.
Całą trasę w sumie mnie nic nie bolało, jedynie lekko prawa kostka, która pobolewa od Ironmana... :/ chyba będę musiał się do lekarza z nią przejść.
Podjazdów wg bikemap wyszło >3000m, a że on zwykle zaniża, to aż się boję pomyśleć ile ich było
w każdym bądź razie jak zawsze lubię po górkach jeździć, to na następną wycieczkę jadę koniecznie po płaskim :p
Zdecydowanie najbardziej w kość dał podjazd na Obidową przez Rdzawkę. Przy takim nachyleniu stosunkowo długi podjazd. Ufff.
Zjadłem:rano pół paczki makaronu
5 bułek z pasztetem :p
4 prince polo
2 hamburgery
1 frytki
1 białą czekoladę
Wypiłem:5L wody
1,5L coca-coli
Dłuższe postoje na jedzenie na 100km (lody), 140km (burger + frytki i zdejmowanie znaku...), 170km (bułki + pasztet), 200km (burger), później prince polo w trakcie jazdy i ciągle podgryzana czekolada...
Trasa:http://www.bikemap.net/route/1221852#Zaliczone gminy (na niebiesko zaliczone w tym roku): 428, 82% małopolskiego
Dane wycieczki:Km: 302.46 Czas: 12:44 km/h: 23.75
Pr. maks.: 71.12
http://waxmund.bikestats.pl/575323,Gorska-trzysetka-z-przygodami.html