Zmierzyłem dzis wyciągnięcie łańcucha Clarksa i złapałem się za głowę - dobrze ponad 0,75 po przejechaniu na tym dziadostwie może z 500 km. Polecam wyłącznie najgorszym wrogom. Jutro kupuję KMC w przerwie w pracy i zakładam na miejscu - elementy napędu są już wystarczająco drogie i trudne do znalezienia żebym niszczył sobie zębatki jakimś szajsem. Linki może mają niezłe, ale ktokolwiek robi im łańcuchy musi je robić ze stopu żelaza i ziemniaków.
Przy okazji zauważyłem, że tylne koło kręci mi się dość ospale. Wybiłem więc łożyska, zaglądnąłem do środka i okazało się, że smar był dalej czysty. Mimo to wypłukałem je benzyną, nabiłem nowego smaru, wprasowałem z powrotem i...koło dalej kręci się z oporem. Nie żeby mi zależało na ratowaniu watów, od tego mam nogi jak u konia, ale zastanawiam się czy to ma tak być (bo samo łożysko kręcone w palcach chodzi całkiem gładko) i zwyczajnie jest to domena piast na maszynach. Konusy i bieżnie jestem w stanie wyregulować tak, że opadają tylko pod naciskiem wentyla, a tu tak średnio to chodzi.
Po założeniu koła na nowo oczywiście tylny zacisk od tarczy stwierdził, że mu nie pasuje i wszystko zaczęło szurać, więc wyregulowałem i jego.