Zacząłem rozbiór roweru po powrocie ze zlotu. Na ostatnie 70 km zmielił mi się bębenek, o co zresztą nie mam do niego wielkiej pretensji, bo objawy zużycia dawał już wcześniej. W związku z tym korzystając z zapasowej linki do przerzutki kasetę dowiązałem na sztywno do szprych tworząc coś w rodzaju ostrego koła (choć nie do końca, bo był jeszcze pewien zakres luźnego łańcucha na tylnej przerzutce). Po wprawieniu się nawet nieco bawiła mnie taka jazda (choć brak możliwości zrobienia przerwy w pedałowaniu był dość męczący) aż na zjeździe przy wrzuceniu na blat z przodu łańcuch spadł, ja przestałem pedałować, łańcuch się spiął i rozerwał na strzępy wózek przedniej przerzutki. Bardziej jestem zaskoczony, że tylna przerzutka przetrwała bez większych uszkodzeń, choć chyba jest lekko wygięta; jeszcze będę testował. Po przyjeździe do domu okazało się, że linka spinająca kasetę z przerzutką była już kilku kawałkach.
Brakujący kawałek wózka został gdzieś na poboczu, nawet nie zauważyłem jego zniknięcia.