Lasem, w drodze do ro, spotkałem jak dotychczas największego łosia - giganta; w bór uszedł.
Dreszczem zatrzęsło mnie, rower (by nie uszedł, bym wiał).
Rysopis:
- ooogromny w korpusie, torsie, smolista, błyszcząca skóra ciasno opina mięśnie, długaśny łeb wielgi w pionie, nań poroże jak bocianie gniazdo w poziomie, nogi pod 2m, na tylnych biały rajtuz, tropy aż strach.
Trochę dalej napotkane sarny zapewniały, jestem wege, będzie spoko.
(Kilka tygodni temu spotkałem gabarytem podobnego - z daleka myślałem jest to czarny forwarder.)