Jeżeli nie jesteś gotów na dostrzeganie innego człowieka, nie wchodź w związki i przede wszystkim nie decyduj się na posiadanie dzieci. Wilk jest wilkiem i tego nie ukrywa a tutaj jesteś nie wilkiem ale pasożytem i tak jak pasożyt ukrywasz swoje prawdziwe Ja.
Nie mówię, że przy takiej ślizgawicy, ale zakładam, że umiesz jeździć na dwóch rowerach?
Kiedyś też nie czułem strachu. Pewnego razu wygrzmociłem się na oblodzonej jezdni. Błyskawicznie sturlałem się na pobocze zabierając z sobą rower. Chwilę później obok mnie przetoczył się jakiś dostawczak na zablokowanych kołach. Gdybym nie uciekł z drogi, to by mnie rozjechał. Nie miał żadnych szans, żeby się zatrzymać. Po takich doświadczeniach człowiek nabywa respektu przed lodem na jezdni.
No dobra, ale wjazd na oblodzony Okraj to jednak mniejszy kaliber ryzyka niż zimowe wejście na K2, gdzie do czasu zdobycia przez Szerpów współczynnik śmiertelności wypraw zimowych był około 30%. Zimowe wejście na Gerlach ma wartości poniżej 1% śmiertelności, a co dopiero jazda na Okraj.
Kukuczka to akurat miał rodzinę i dzieci. Obiecał żonie, że jak zdobędzie wszystko to skończy ze swoim sportem. Niestety słowa nie dotrzymał. Zachował się egoistycznie. Rozumiem jak ktoś nie ma rodziny, ale gdy ma się dzieci powinno się o nią zadbać.
To, że on ma technikę, nie znaczy, że inni mają. Mogę zasuwać na mrozie, ale jak nie ma lodu. Jak jest śnieg to wolę zasuwać sobie na chomiku we włoskich Alpach w 4 strefie robiąc konkretne interwałki zamiast jechać owe 70km cały dzień.
Dlatego lód nie, bo nie chcę skonczyć jak moja żona.Ale jazda całą dłuugą noc i słuchanie po północy audycji Beksińskiego z muzyką rodem z horrorów taaak!
Ja nie potrafię - i jedyne tutoriale jakie widziałem, to podczepianie koła drugiego roweru na bagażnik holującego, ale to wymaga uchwytów holowniczych.
Jak było naprawdę to nie wiemy, ale najbardziej znana jest wersja, że ta obietnica dotyczyła wyprawy na której zginął, a nie tego że skończy wcześniej. To właśnie ta wyprawa na Lhotse na miała być ostatnią tak wymagającą i to żonie obiecał, niestety już z niej nie wrócił, więc nie wiemy czy by dotrzymał słowahttps://przegladsportowy.onet.pl/alpinizm/jezus-maria-to-koniec-jerzy-kukuczka-spadal-trzy-kilometry-do-kotla/8y795ym
Poza tym nie można do takich sytuacji przykładać własnych ocen. Wchodząc w małżeństwo z pewnym typem ludzi, właśnie takich o jakich mowa - musimy się z tym liczyć, że nie będzie to modelowa rodzina. Ty piszesz, że on się zachował egoistycznie, a czy nie jest egoistycznym oczekiwanie, że człowiek zrezygnuje całkowicie z pasji na rzecz owej rodziny? Ile jest kobiet, które mocno prą na dziecko, nie chcąc widzieć minusów, licząc, że jak się dziecko urodzi to facet się cudownie zmieni? Tu nie ma prostych ocen, wszystko zależy od układu w danej rodzinie, na ile żona się na to godzi, na ile o tym wiedziała decydując się na ślub, związek i dzieci. Związki z ludźmi podejmującymi mocno ryzykowne aktywności są bardzo specyficzne i wymagają akceptacji dla pasji, wymagają znalezienia złotego środka pomiędzy pasją, a rodziną. I ciężko do nich przykładać miary i oceny typowego życia rodzinnego.
Bo co jest lepsze, kochający swoją rodzinę ojciec z ryzykowną pasją (jak Kukuczka), czy ludzie wchodzący nieodpowiedzialnie w rodzinę, robiący dzieci, a później rozbijający ją z niemal zawsze egoistycznych pobudek? A takich przykładów są przecież miliony. I dlaczego pierwszy przypadek ma być czymś gorszym od tego drugiego, który jest społecznie w pełni akceptowany?
Piszesz trochę tak jakby w związku to kobieta decydowała, że w rodzinie pojawi się dziecko. Takie myślenie sprowadza mężczyznę wyłącznie do roli „zapylacza”. Tak to działa u zwierząt. My jesteśmy ludźmi. Na dziecko decydują się oboje rodzice – matka i ojciec.
Tata pełni ważną rolę w rozwoju i wychowaniu dzieci, na równi z mamą. Czytałem ostatnio książkę pod tytułem „Jak wychować szczęśliwe dziecko”. Generalnie okres od urodzenia do 10 roku życia to najważniejszy czas, kiedy kształtuje się osobowość dziecka i poczucie własnej wartości. W książce, autor wyjaśnia, jak z pozoru drobne problemy rodzinne mogą zaważyć na życiu dorosłego człowieka.Żeby było jasne. Nie chodzi o całkowitą rezygnację ze swoich pasji. Ale akurat Kukuczki to więcej nie było w domu niż był.