Najzwyczajniej coś ze mną jest nie tak - niby-kolarką w tym roku zrobiłem dziesięć tysi, na dwóch pozostałych tego gdzieś połowę, jednak: nadal, w żadnym razie (pomimo tego) nie porwałbym się ani na żaden maraton, np. MP, ani na inny tour, np. BBTour.
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Do tej pory nie wiedziałam nawet, że mój rower ma cztery linki
Najzwyczajniej coś ze mną jest nie tak - niby-kolarką w tym roku zrobiłem dziesięć tysi, na dwóch pozostałych tego gdzieś połowę, jednak: nadal, w żadnym razie (pomimo tego) nie porwałbym się ani na żaden maraton, np. MP, ani na inny tour, np. BBTour.Czy to przetrwałe zaparcie idzie wyleczyć bez zastosowania środków farmakologicznych, hipnozy lub bezpośredniego przymusu?
Kilometr kilometrowi nie równy Nie wiem jak jest w Twoim przypadku, ale jazda spokojnym tempem kondycji zbytnio nie poprawia. Swoje trzeba wypocić żeby jakiś tam wzrost był, a dłuższe dystanse to już kwestia czasu, co widać po nas tu zgromadzonych. Coraz więcej osób robi coraz dłuższe trasy i nie jest to już takim "łał" jak było kilka lat temu. 200, 300, 500, a po tym BBT to już tylko formalność Spróbuj, jestem przekonany że dasz radę.
ale jazda spokojnym tempem kondycji zbytnio nie poprawia.
Nie wiem jak jest w Twoim przypadku, ale jazda spokojnym tempem kondycji zbytnio nie poprawia.
Kłopot leży w tym, iż nie mogę się zmotywować chlastać km np. przez cały dzień - (cały) dzień 'ucieka', tracę radość z jazdy, prócz niej jakbym nie miał km-zacięcia
/.../ A mimo to planuję te maratony, jakoś to będzie!
/.../ja straciłbym radość z jazdy, gdybym po każdych kilkunastu-kilkudziesięciu kilometrach musiał się zatrzymać, bo trzeba obejrzeć zameczek, kościółek, ogród, rynek czy zrobić fotkę szesnastowiecznego klasztoru.
zamiast zastanawiać się jacy jesteśmy słabi należy mieć wiarę w siebie jak sam Gienieczko