Autor Wątek: Ukraina i trochę Polski na tandemie  (Przeczytany 6381 razy)

Offline eferde

  • zwykły koleś
  • Wiadomości: 85
  • Miasto:
  • Na forum od: 07.07.2011
    • inka-olo.pl
Ukraina i trochę Polski na tandemie
« 6 Paź 2011, 22:09 »
Przygotowałem galerię z wakacyjnego wyjazdu do Kijowa:


https://picasaweb.google.com/117859223315329062254/TandemUkraina#


krótka statystyka:
od: 16.07.11
do: 16.08.11
km: 2400
dziennie: 88km

Offline Mężczyzna arkadoo

  • Wiadomości: 2767
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 22.11.2006
    • http://www.rower.fan.pl
Super klimaty. Na noclegi umawialiście się przez net?

Ten indyk, to zwiał z gospodarstwa? czy te ptaszory żyją na dziko?

https://picasaweb.google.com/117859223315329062254/TandemUkraina#5642589520128930562 - brakuje mi klimatów takich sklepów w kijem do piwa :)

Jak sobaka przekroczyła granicę? Czy dostała kartę pobytu w PL ;)?
Watch out where the huskies go,
And don't you eat that yellow snow

Offline eferde

  • zwykły koleś
  • Wiadomości: 85
  • Miasto:
  • Na forum od: 07.07.2011
    • inka-olo.pl


Spaliśmy głównie pod namiotem, a nocleg przez net w sumie mieliśmy tylko jeden, u jehowców w Korosteniu. Reszta tak na bieżąco. Tamtejsze ptactwo domowe sprawiało wrażenie półdzikiego. Indory, kury, koguty, kaczki i gęsi chadzały sobie luzem po wsiach i okolicach. A sobaczce trzeba było wyrobić dokumenty (paszport, świadectwo zdrowia - pan wypisujący nawet okiem na psa nie spojrzał) i zaszczepić, bo inaczej przez granicę by nie puścili.


Generalnie klimaty na Ukrainie są przednie, szczególnie na biednej północy. Centrum już trochę bogatsze i ludzie jakby mniej otwarci (jednak nadal dużo bardziej niż w Polsce).

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
eferde super wyjazd, gratulacje! Dobrze że ta droga warszawka była tylko Wasza bo pewnie inaczej by było ciężko.  I ten piesek. Super. Gratulacje jeszcze raz!

Offline Mężczyzna arkadoo

  • Wiadomości: 2767
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 22.11.2006
    • http://www.rower.fan.pl
Super sprawa z tym psem. Pewnie jak tam następnym razem pojedziemy, to skończy się tak samo jak znam swoje towarzyszki podróży :) Moglibyście trochę dokładniej opisać jak się "importuje" sobakę z UA? Fajnie byłoby gdybyście dodali też trochę opisu z podróży - wrażeń, jakiś historii itp :)

Watch out where the huskies go,
And don't you eat that yellow snow

Offline Mężczyzna salek

  • Wiadomości: 259
  • Miasto: Górki
  • Na forum od: 29.08.2011
Sobaczka genialna :D gratulacje, fajna wyprawa.

Offline eferde

  • zwykły koleś
  • Wiadomości: 85
  • Miasto:
  • Na forum od: 07.07.2011
    • inka-olo.pl


Początkowo wcale nie mieliśmy zamiaru wjeżdżać na Warszawkę, ale drogi na północy były tak słabe, że baliśmy się że do Kijowa będziemy jechać z miesiąc. Jednak okazało się, że jest remont i nie było tak źle, pomijając fakt, że droga omija niemal wszystkie miejscowości, jest prosta jak strzała, płaska jak stół i otoczona monotonnym krajobrazem. Także jak ktoś się nie śpieszy, to odradzam. Strata czasu.


Procedura importowania sobaczki w naszym przypadku wyglądała następująco:
Zadzwoniliśmy do Polski aby dowiedzieć się co jest wymagane na granicy. Były to: paszport, szczepienia, chip, świadectwo zdrowia. Oczywiście nie wiedzieliśmy gdzie to można załatwić, więc w jednym z miast weszliśmy do Wetapteki (taki zoologiczny). Tam kupiliśmy wymagane szczepionki i dowiedzieliśmy się, gdzie znajdziemy weterynarza. Weterynarz psa zaszczepił (wpisanie wcześniejszej daty szczepienia nie było problemem) i powiedział, że do paszportu potrzebne jest zdjęcie, więc musieliśmy znaleźć fotografa. Było już późne popołudnie i zanim zrobiliśmy fotki, weterynarz już się zamknął i trzeba było przeczekać do następnego dnia. Nazajutrz pan wydał nam psi paszport z wklejonym zdjęciem i szczepionkami, chipów nie miał, a świadectwa zdrowia wydają tylko w państwowych instytutach - to trzeba było zorganizować we Lwowie. Dzwonimy więc do Soli, poznanej wcześniej Ukrainki ze Lwowa, z pytaniem gdzie to załatwić. Do zachipowania udaliśmy się pod wskazany adres, ale tam chipy akurat się skończyły i wysłali nas do innego weterynarza, u którego na szczęście były. Następnie w państwowym instytucie weterynarii we Lwowie zgłaszamy się po świadectwo zdrowia. Pan się pyta:
-do czego nam potrzebne?
-na granicę, żeby psa do Polski przywieźć - odpowiadamy
-aha - i pan zaczyna wypisywać świadectwo; dokument w formacie A4, z hologramem i pieczęciami, dużo tekstu. Przy tym na psa nawet nie spojrzał. Płaciemy 50UAH i dokumenty mamy skompletowane.


Na granicy też było ciekawie. Psa nie odprawiają od razu celnicy siedzący w budce, trzeba najpierw iść do granicznego weterynarza.
-gdzie go znajdziemy?
-w dużym budynku, po drugiej stronie (czyli po stronie przejścia PL -> UA)
Więc idziemy, ale gdy jesteśmy przy furtce w płocie oddzielającym przejścia graniczne, dopada nas inna celniczka:
-stop! Gdzie idziecie? Tędy nie można przechodzić!
-jak to nie? Przed chwilą nas tutaj wysłano, idziemy do weterynarza.
-weterynarz jest w budynku po drugiej stronie (czyli UA -> PL)
Więc idziemy z powrotem, w poprzek stanowisk z wysokimi krawężnikami (a tandem ciężki) i tam podchodzi do nas celnik:
-ej, nie można chodzić w poprzek stanowisk!
-ale my idziemy do weterynarza.
-weterynarz jest po drugiej stronie (PL -> UA).
-jak to, chcieliśmy tam iść to nas odesłali tutaj.
-nie, nie. Weterynarz jest w tamtym budynku (po stronie PL -> UA)
Więc znowu zawracamy, przebijamy się przez te okropne krawężniki. Tym razem nikt nas przy furtce nie przyłapał i faktycznie okazało się, że weterynarz był po tej stronie. Wchodzimy do małego pomieszczenia, gdzie graniczny weterynarz sprawdza dokumenty.
-świadectwo zdrowia jest, paszport jest. O, a to co za naklejka?
-to numer chipa.
-o! Nawet chipa ma. - mówi wyraźnie zaskoczony, przewraca kartkę na tą ze szczepieniami - wścieklizna jest, (jakieś tam wirusy) są. Ale powinna być jeszcze naklejka od odrobaczania. Był odrobaczany?
(my zaskoczeni) - był, tak! dostał takie tabletki od weterynarza, no i zobacz, zapomniał dać nam naklejki do paszportu - improwizujemy, bo pies nic na robaki nie dostał.
Weterynarz spojrzał na nas, na pieska (wszyscy Ukraińcy na jej widok mówili takim miękkim głosem: oo, jaka maleńka sobaczka!) i widocznie się rozczulił i zechciał nam uwierzyć. Wbił pieczątkę i mogliśmy ruszać do normalnej odprawy, która poszła bezproblemowo.


Także piesek kosztował nas trochę czasu i pieniędzy, ale zdecydowanie warto było go zabrać ze sobą do domu.


Ciut wrażeń i adres strony wyprawy jest w tym wątku:

http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=4314.0

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10708
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Fajna wyprawa, fajne zdjęcia, fajny piesek.
Z przyjemnością obejrzałem.


Jedna drobna uwaga: Prypeć jest rodzaju żeńskiego (to zdjęcie)

Offline eferde

  • zwykły koleś
  • Wiadomości: 85
  • Miasto:
  • Na forum od: 07.07.2011
    • inka-olo.pl
Dzięki, dzięki. A o Prypeci nawet nie wiedziałem, podpis poprawiony.

Offline m+k

  • Wiadomości: 847
  • Miasto: Zielona Góra
  • Na forum od: 06.09.2011
    • www.wyprawyrowerowe.zgora.pl
Jesteśmy pod wrażeniem i to nie tylko samej wyprawy ale przede wszystkim tym, że zaadoptowaliście pieska, a właściwie suczkę (a propos, jak się wabi?)A może Sobaczka? Dobrze wiemy jaki może być "drobny" kłopot związany z podróżowaniem z psiakiem, gdyż sami jeździmy na krótkie wycieczki z naszym pieskiem. Myśleliśmy nawet nad tym, aby nasz Gacuś jeździł z nami na wyprawy, jednak Gacek jest innego zdania. Po 20km jazdy wyraźnie się niecierpliwi i nie chce spokojnie siedzieć w koszyku. Wasz "gest" jest odzwierciedleniem tego, jakimi jesteście ludźmi o dobrych i współczujących sercach. Naprawdę podziwiamy. :)
PS. Jak Wam się udało zorganizować taki profesjonalny koszyk na kierownicę?



Offline eferde

  • zwykły koleś
  • Wiadomości: 85
  • Miasto:
  • Na forum od: 07.07.2011
    • inka-olo.pl
Pieseczek wabi się teraz Puma, chociaż na 'maleńką sobaczkę' też reaguje. Z koszykiem to tak nam się szczęśliwie udało, że akurat w niedzielne przedpołudnie (kiedy znaleźliśmy psa) w Iwankiwie otwarty był sklep 'motoryzacyjno-motocyklowo-rowerowe pierdoły' i akurat mieli takie cud koszyki. Piesek początkowo się trochę wiercił ale w końcu przywykł do jazdy i pokonał razem z nami ponad 1000km na rowerze.

Offline Giovanni

  • Wiadomości: 2685
  • Miasto: Gdynia
  • Na forum od: 06.06.2008
    • bikestats
Może to forum rowrowe a nie kyno...logiczne ale może zapodasz więcej zdjęć psiaka?
Też uważam że jesteście...brak mi słowa...zajebiaszczy
pzdr


"Za dobrych czasów liczyłem wakacje według ilości ognisk, liczyłem wakacje według ilości nocy przespanych pod namiotem."
https://www.strava.com/athletes/27761512

Offline eferde

  • zwykły koleś
  • Wiadomości: 85
  • Miasto:
  • Na forum od: 07.07.2011
    • inka-olo.pl
Na chwilę obecną piesek nie ma więcej fotek. Mogę coś zrobić na przyszły tydzień (wtorek/środa), bo Pumka mieszka u Karoliny.

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10708
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Żadne mogę !
Wykonać, o trudnościach nie meldować!

Offline Mężczyzna aard

  • Wiadomości: 6095
  • Miasto: Wiedeń
  • Na forum od: 15.08.2007
    • Moje wyprawy
Kurczę, ale fajnie...
My też mieliśmy w tym roku podczas jazdy przełomem Dunaju wielką ochotę przygarnąć psiaka. Tylko niestety był z deczka większy (na oko jakieś 15 kg, a to dopiero początek, bo wyglądało toto na labradora) i myśl o trudnościach (technicznych i granicznych) sprawiła, że zrezygnowaliśmy. Z bólem serca, zwłaszcza, że psiak był przyjazny i zadbany, a wokoło nikogo. Skąd się tam wziął i co się z nim stało...? :(
A na rowerze zawsze jest miejsce siedzące... chyba że jesteś bikepackerem :p

 

Tagi: ukraina 
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum