Witam serdecznie wszystkich forumowiczów, Mam na imię Tomek, zawodowo jestem sprzedawcą. Fajnie jest poczytać posty ludzi dzielących tę samą pasję.
Wkręciłem się w rowerowanie dzięki stronie "koloroweru" i "z aparatem w plecaku", gdzie pokazana jest (moim zdaniem) esencja podróżowania rowerem.
Na rowerze eksploruje głównie Polskę (max 3-5 dni), miałem zaszczyt podsłuchać przez materiał 1 warstwowego namiotu porannych szeptów min. gór izerskich, rozlewisk biebrzy, wzgórz niemczańskich.
Jeżdzę głównie sam bo wówczas naprawdę jestem wolny. Może też trochę dlatego że nie znalazłem jeszcze towarzszy, dla których noc w namiocie nie byłaby "czystym szaleństwem". Jeżdzę spokojnie, rozglądam się, chłonę, nasiąkam spokojem i harmonią otaczającej mnie przyrody.
Samotnie, w ogniu zmagania się z samym sobą przekuwam to całe otaczające mnie szaleństwo codzienności w niezmąconą ciszę przejechanych kilometrów. To mnie odmienia, jakby naprawia.
Na dłuższe wycieczki nie puszcza mnie moja ukochana rodzinka
, ale i tak jestem szcześliwy - tych kilka dni ciszy - zmienia wszystko
Kilka faktów
najtrudnieszy moment: noc 01/02.05.2011 - było tak zimno a rano mój rower pokrył szron - w życiu tak nie zmarzłem
szczyt szaleństwa - 15.08.2011 - spałem samotnie w środku lasu (na dziko) kilka kilometrów na północny wschód od błędnych skał - ale miałem cykora
najdłższy dystans dzienny - 30.06.2010 - 106 km w Biebrzańskim Parku Narodowym
najcięższa nawierzchnia - sypki torf w wyżej wspomnianym Parku