Rowerem do pracy

[hindiana]

W wyniku niezwykle szczęśliwego splotu okoliczności po raz pierwszy w swoim irlandzkim życiu jestem w stanie dojeżdżać rowerem do pracy. Wprawdzie tylko co drugi tydzień i nigdy w środy, ale i tak czuję się super. Zaczęłam wczoraj i na dzień dobry udało mi się zgubić przednią sakwę. Ponieważ nigdzie po drodze się nie zatrzymywałam (tylko raz, żeby ubrać czapkę i drugi, aby sfotografować zachód słońca ) nie mam pojęcia jak to się stało. Wyparowała albo porwali ją kosmici. W środku miałam szpilki i nowiutką sukienkę, w co przyodziałam się w pracy, żeby wstydu ojczyźnie nie robić niechlujnym wyglądem, ale oczywiście wszystko poszło się... Miałam tam też drogocenny klucz do szkolnej szopy, w której stawiam swój rower obok ciepłego bojlera i ozdób choinkowych. Klucz należał do dyrektora, który niezmiernie się ucieszył, że liczba osób dojeżdżających do pracy na rowerze wzrosła z pojedynczej do mnogiej.
Pogoda jest super, a uczucie omijania korka - naprawdę bezcenne. Dojazd rowerem przez osiedla zajmuje mi krócej niż samochodem autostradą. Wprawdzie strasznie się potem naszarpię z przebieraniem w szkolnej toalecie, ale i tak warto

Kto dojeżdża do pracy rowerem?

[Robert]

Raczej: kto nie dojeżdża rowerem do pracy?

Daleko masz do pracy?

[magda]

Ja mam blisko, korek jeden mijam po drodze i zawsze fun mam z tego
No i codziennie po nocy wracam ok 24-1 to nie czekam na skm tylko wsiadam na pojazd i do dom raz dwa

[hindiana]

Blisko. 6 kilometrów w jedną stronę i raczej płasko. Samochodem 10, bo 'skracam' autostradą

[SzymSzym]

Cześć Hindiana,
Ja dojeżdżam codziennie już od paru lat. Nasze miasto jest do tego wspaniałe. Można jeździć cały rok, drogi są bezpieczne i kierowcy uprzejmi. Korek sią omija po bus lane lub cycle lane. Nie pamietam już kiedy ostatnio korzystałem z komunikacji miejskiej.
W sakwie woże spodnie w kancik i niewyprasowaną koszulę. W pracy prysznic, więc rano mogę dłużej pospać
Jakbyś zamiast czapki miała kask, to pewnie byś tej sakwy nie zgubiła...
Szym

[Marta]

Ja tez dojezdzam - codziennie;) Lubie mijac korki, i "scigac" sie z autobusami:)

[Robb]

Kiedyś dojeżdżałem 21 km .. przez miasto
wesoło było ...

generalnie na obczyźnie zawsze dojeżdżałem rowerem
teraz pracuję w domu

[chmurat]

Jak jeszcze miałem pracę to też jeździłem rowerem, ok 10km w jedna stronę również omijając korki Teraz szukam takiej pracy żeby też dało się dojechać jednośladem

[dudi]

A ja jeżdżę komunikacją miejską, bo nie umiem jeździć delikatnie i zawsze jestem po przyjechaniu rowerem mokry jak spod prysznica

[olo]

Dudi mam podobnie, ale się uczę. W ramach treningu spokojnej jazdy skuteczne jest w moim przypadku jeżdżenie szosówką po śniegu i lodzie - trzeba jechać delikatnie ;-)

a w Dublinie faktycznie rowerem mi się jeździło całkiem przyjemnie, w te wakacje do pracy miałem 17 kilometrów w jedną stronę i miło wspominam te dojazdy. Całkiem urokliwie było zwłaszcza gdy kończyłem o 1 w nocy i przejeżdżałem wąskimi, krętymi uliczkami otoczonymi murkami, alejami drzew, a wszystko gęsto porośnięte bluszczem i innymi chwastami. [do mniej przyjemnych należał za to przejazd przez Finglas, zwłaszcza w piątkowe wieczory ])

[Oskar]

Niestety tylko 1.5km ale i tak warto..

[hindiana]

olo, o 1 w nocy przez Finglas?  Toż to samobójstwo!
Widzę, że mamy nowego forumowicza z Dublina - a w dziale integracyjnym już się przywitał? z innymi irlandzkimi forumowiczami zapoznał?

szymszym, ja zawsze jeżdżę w kasku (poza wakacyjnymi jazdami Podkarpaciem), a czapkę zakładam pod kask, bo od bardzo dawna cierpię z powodu uszu. Jak mi do nich nawieje (albo nie daj Bóg naleje jakiejś wody), to naprawdę gorzej niż rwa kulszowa martwejwiewiórki Rzeczywiście, kierowcy w Dublinie są mili dla rowerzystów. Gorzej z pieszymi, którzy nadęci odwracają się z niesmakiem kiedy wydzwonkowuję ich ze ścieżki rowerowej Zmora ci piesi, naprawdę!

[olo]

olo, o 1 w nocy przez Finglas?  Toż to samobójstwo!

jak widzisz żyję, a skoro mieszkałem na obrzeżach Finglasu to jakby nie patrzeć wyboru nie miałem ;-) ale wbrew pozorom nic groźnego mnie nie spotkało, raczej folklor w postaci licznej pijanej młodzieży, przyczep travellersów i koni w przydomowych ogródkach

[transatlantyk]

2,89 km w jedną stronę. Gdy ulice przyjmują kolor biały, lub zbliżony przesiadam się do auta. Hindiano - a cóz to znowu miałaś na myśli pisząc o niechlujnym wyglądzie? Chyba nie kostium rowerzysty? Jeżeli tak, to wstaw może w odpowiednie miejsce słowo "niestosowny".

[Carmeliana]

Wprawdzie strasznie się potem naszarpię z przebieraniem w szkolnej toalecie,

A ja jeżdżę komunikacją miejską, bo nie umiem jeździć delikatnie i zawsze jestem po przyjechaniu rowerem mokry jak spod prysznica

A dodatkowo ja w miejskim mam niby-błotniki, spod których leci chyba dwa razy tyle co bez nich i zawsze jestem ochlapana jak świnka

I właśnie dlatego wszędzie, gdzie muszę bardziej po ludzku wyglądać, nie dojeżdżam rowerem 

Mam nadzieję, że mnie nie zbanujecie