Byliśmy na Rugii. Ale nie wszystko się udało tak jak miało. Po pierwsze przez 2 dni wiał taki wiatr, że zjechali się chyba wszyscy windsurfingowcy z Niemiec. Po drugie jkolejnego dnia syn zastrajkował, zęby albo coś i z jazdy nic nie wyszło. Przez pozostałe 3 zrobiliśmy sobie wycieczki, w sumie wyszło ~100km. Także wyjazd pod kątem rowerowym średnio udany. Można powiedzieć, że nie warto było targać rowery i przyczepkę taki kawał, żeby tak mało pojeździć.
W mojej głowie pozostało takie wrażenie: Bornholm zdecydowanie ciekawszy. Rugia jest rolniczą wyspą, jest kilka atrakcji wartych uwagi, ale nadmiernego szału nie ma. Z punktu widzenia wycieczek z dzieckiem - rewelacja. Infrastruktura rowerowa pozwala na płynne i bezpieczne poruszanie się po całej wyspie czy to z przyczepką czy fotelikiem.
Na ogólne pojęte bezpieczeństwo wpływa też kultura jazdy kierowców i zachowanie samych Niemców wobec dzieci - ja zauważyłem, że dla nich dziecko to jakby dobro narodowe i obcy ludzie starają się zadbać o bezpieczeństwo każdego malucha. Czy to na drodze, czy w sklepie czy na polu kempingowym (przykład - na kempingu szedłem z dzieckiem na ręku i samochód jadący z przeciwka z prędkością10km/h zatrzymał się, żebym minął ich z 1000% zapasem bezpieczeństwa)
Co do organizacji czasu - mi się wydaje, że u takiego małego dziecka (u nas wtedy 11 miesięcy) - rytm jazdy wyznaczają pory snu dziecka i chęć do przebywania w pozycji siedzącej. U nas w tamtym czasie mały uczył się chodzić i to go pochłaniało o wiele bardziej. A teraz już znów chętniej siedzi.