Autor Wątek: Mazowieckie Jednodniówki  (Przeczytany 3417 razy)

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 7 Cze 2012, 21:25 »
Bo gdy Euro się zaczyna... świat na koła znów nas wzywa!

Ktoś napisał ostatnio:
Po Euro nic nie będzie takie samo.
Cóż warto było więc sprawdzić czy
przed Euro wszystko jest takie samo jak było.
 Zaplątany algorytm myślowy wprowadziliśmy więc dziś w czyn.  Jednak tego poranka nawet nie spodziewałem się gdzie nas koła poniosą…

Butelka coli, jakaś czekolada i jedziemy. W sumie miało być tylko do Stadionu, i na strefę kibica. Z czasem i kilometrami, rozwinął się pomysł aby odwiedzić lotnisko, bo Agnieszka nie widziała jeszcze jak samolotu na żywo lądują. I tak oto wybraliśmy się na bardzo długa wycieczkę.

Przy stadionie narodowym, nawet luźno. Spodziewałem się większych tłumów i bałaganu. Kilku Włochów,  jak zwykle, Japończycy albo Koreance z aparatami i chyba jednego ciemniejszego widziałem. Czyli „bez szaleństw”. A zapowiadali tysiące kibiców…

Przez most przedzieramy się do centrum. Przelatujemy kontrolnie przez Krakowskie Przedmieście no tam to się dzieje. Lans, blans sześć języków i kobiety w japonkach z sześciu krańców Europy! Faceci też chyba byli, ale patrzyłem tylko na kobiety.  Wszędzie dreptało ludu jak na bazarze. A łazili jako te święte krowy przez to krakowskie. Ja nie wiem czy tylko u nas wynaleźli pasy? Pozatym drodzy zagraniczni goście! Zamiast przyjechać do Polski i stadion nasz podziwiać, to wszyscy w barkach piwnych, winnych i innych.  Ludzie to nie po to Rząd wsadza kasę w stadion abyście szli tam tylko na jeden mecz popołudniu i po 3 piwach! Kontemplować urok owej architektury należy za dnia i trzeźwym okiem! A wy co? No wstyd!

Dalej przez starówkę i zamkniętym odcinkiem Marszałkowskiej udajemy się pod PKiN i zwiedzamy z za barierek strefę kibica. Dudni już jakaś muza, testy nagłośnienia robią. No ja współczuje tym, co mieszkają w tych blokach niedaleko centrum. Walić będzie na placu kolo PKiN jak w jakimś retro disco! Klimat jest, tak mówią w radiu… pewnie mają rację.

Zaginając czasoprzestrzeń i wzbudzając piane na ustach rozradowanych kierowców autobusów w centrum, przedzieramy się aż do Okęcia. Droga nie jest ani przyjemna ani miła, więc nie będę jej szerzej opisywał. Ot jechaliśmy były 3 pasy a ludu w blacho-smrodach oko me nie zliczy!

Na lotnisku dłuższą chwile podziwialiśmy majestatyczne starty samolotów. Tego dnia objechaliśmy Okęcie nieomal dookoła, odwiedzając również Cargo. Tam na parkingach popisy dają już kierowcy w BMW i kolesie na ścigaczach. 

Wizzar - lecieliśmy takim z Włoch.



Nie wiem jak, bo prowadziłem, ale znaleźliśmy się na Kabatach. Po osiągnięciu szczytu kopy kazurka, zajadamy się czekoladą z orzechami. Jednocześnie uwadze nam nie mogła ujść zacna panorama lokalnego industrializmu w postaci widoku na cale Kabaty i część Ursynowa.

Całe szczęście, połowę tej panoramy, jaka się roztaczała ze szczytu stanowił także stonowany łan lasu Kabackiego.

Wracamy, totalnie od czapy, bez dokładnego planu „jak się do domu wraca z kabat”. Najpierw wzdłuż obszaru leśnego kierujemy się na wschód a następnie jadąc wzdłuż metra krazymy bocznymi uliczkami, aż trafiamy na kampus SGGW. Tam bliżej nieznaną dla mnie drogą, przedostajemy się aż do Czerniakowskiej, gdzie wreszcie odnajduje trop.

W domu jesteśmy po 93kilometrach.

Galeria pełna:

mapa:
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=hvdjttcftgbybqiv   
« Ostatnia zmiana: 7 Cze 2012, 21:31 Księgowy »
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Wrz 2012, 20:50 »
No i mi wątek gdzieś spadł w dal:) Ale spokojnie - Mazowieckie jednodniowki kolejne starcie;D

Nie jest to może 300, ale i tak było fajnie: Enjoy!

trasa dla leniwych czytaczy:

Jabłonna-Legionowo-Nasielsk-Pułtusk-Wyszków-Radzymin-Nieporęt-Wieliszew-Legionowo-Jablonna ;D

Wyjazd powstał w mojej głowie wczoraj. W sumie  zainspirowany 300 tką Bitelsa i dystansami weekendowymi innych. Każdy po 200 sadzi i po 300 a ja w tym roku nawet 200 nie przekroczyłem! Hańba! No i myślę sobie, że i ja pojadę.

Miałem jednak coś do załatwienia u Agi mamy i mały transport więc pomyślałem, aby połączyć jedno z drugim. No ale tu się zaczęło rozjeżdżać. Najpierw okazało się że Agi mama w domu będzie później, bo rano miała jechać do Nasielska. No i mój plan aby jechać wcześnie rano upadł. Bo przesyłka, miała być większa i nie zostawiłbym jej pod drzwiami domu.
Rano okazało się, że w sumie z domu wyszedłem razem z Agą czyli o 9:25. W sumie z Legionowa ruszyłem 9:45 więc - no raczej późno jak na planowane 200.

Do pierwszego celu dojechałem o 11:20 i wyładowałem sakwę sprawunków. Chwila gadki i... się zasiedziałem. Jak to ja gadam dużo, i zamiast wpaść jak po ogień wyruszyłem z Zaborza dopiero 11:50. No ale nie wypadało w sumie tak tylko w biegu dać przesyłki w końcu to moja przyszła teściowa:D

No w końcu udało się wyruszyć i wyposażony w Audiobook a przebiłem się przez szutrowe drogi i miejscowość Morgi do Nasielska. W mieście lekkie zamieszanie bo i ruch większy a nawierzchnia nie jest idealna.

Do pułtuska jechało się sprawnie z bocznym wiatrem. Od około 1/3 trasy(Nasielsk-Pułtusk) za sobą słyszę "pyrkot". Jakiś rozklekotany traktor siłuje się niemiłosiernie. Jadę i jadę a on wciąż za mną. Raz bliżej a raz dalej i tylko denerwuje mnie tym swoim warkotem za plecami. Wreszcie zwalniam w nadziei, że mnie wyprzedzi, ale on dalej nic. Dopiero macham ręką facetowi i wtedy załapał. Nie wiem czemu snuł się za mną, droga była pusta!

Po zmianie prowadzenia poprawia się mu (traktorowi)27/28km/h a ja chowam się nieco za nim. Nie jest to łatwe, bo na powieszone brony z tyłu, a na wybojach nieźle nimi kołysze. Dodatkowo łańcuchy trzymające sprzęt ów rolniczy, nie napawają zaufaniem, więc trzymam się około 1,5m z tyłu gdyby miały zamiar urwać się na jakimś dole.

Pyrkawka - skręca na pole dopiero przed Pułtuskiem, a więc troszkę pojechaliśmy wspólnie. W mieście, nie jestem, przeskakuje jedynie bokiem i na rondzie odbijam na Wyszków. Drogą Pułtusk - Wyszków jechałem drugi raz w swoim rowerowym życiu. Ostatnio w 2007 roku bijąc rekord 300km. Trasa chyba zmieniła się nieco, ruch jakby większy i tiry częściej mijają. No i jestem eee 5 lat starszy?;D Jadę droga i nachodzą mnie refleksje, wtedy to na tej właśnie trasie pokonywałem swoje pierwsze 300 z hakiem. Nie pamiętam ile wyszło 313 czy coś? Na dowód że to było dawno:

Tak wyglądała wtedy moja maszyna - Accent Inferno

Byłem "PRO"

A może nie byłem?

Ech młodość, od tego czasu minęło jakieś 50 tysięcy kilometrów jak sadzę;)
Do Wyszkowa docieram lekko dojechany. W sumie mimo boczno/przedniego wiatru jadę nadal dość szybko - przynajmniej jak na mnie i na założenia taktyczne. Zjedzona bułka zaraz za mostem na Bugu w Pułtusku dostarczyła mi sporo energii.

jesień idzie
W Wyszkowie Chwila odpoczynku i dalej na trasę.

Dałem jednak ciała nie kupując nic do jedzenia i potem lawirując wiaduktami i technicznymi asfaltami aż do Radzymina cierpię z tego powodu.

Dystans, to nie tylko kilometry i średnia to także domki w rzepaku posadowione
Na tyle cierpię, że do samego Radzymina wjeżdżam na 2x4 przełożeniu i 14km/h. Dobrze, że te 14 na godzinę było tylko ostatnie 900m do stacji benzynowej.

W zielonym gaju, kryzysy mijają? - nie minęły... 60km od ostatniej kanapki zjedzonej za pułtuskiem do zdecydowanie za daleko

Sherry Coke Snickers Prince Polo tyle słodkiego wtrajmoliłem w Radzyminie. W sumie to był trzeci posiłek na trasie. Policzmy:
1 kanapka zjedzona na Zaborzu po 34km
2 kanapka zjedzona za Pułtuskiem po 38km od pierwszej kanapki czyli 72km.
3 słodycze zjedzone na 130km prawie 60km później


Agnieszka wyjeżdża po mnie w Wieliszewie i razem już jedziemy do Jabłonny. Jedzie mi się końcówkę całkiem sprawnie i nie schodzimy poniżej 24km/h. Boże czemu ja ciągle o tej średniej, skoro w większości wpisów nawet jej nie dodaje;) A co! teraz napiszę bo mimo sporego odcinka pod wiatr(Wyszków Radzymin Nieporęt) trasa była dość szybka.

Pan w dom Kot w dom Ja w dom! Cały zdrowy trochę obolały relaksuje się czyniąc ów wpis. Najlepsze, że czuje się bardziej obolały po prysznicu niż jadąc ostatnie km z Agą z piękną 25tką na liczniku... dziwne.


168,26km
« Ostatnia zmiana: 19 Wrz 2012, 15:50 Księgowy »
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 30 Wrz 2012, 16:52 »
Co by nie dać umrzeć mazowieckim jednodniówkom:

Wyjazd z założenia miał być leniwy i wspomnieniowy. Udaliśmy się w tereny gdzie to pierwszy raz na serio poszliśmy z Agnieszką na rower i gdzie nasze "my" się pojawiło.

Kilka zdjęć z wycieczki:

Zapraszam.




Wał przy Z. Zegrzyńskim... jak miło gdy nie ma tam całej masy robactwa, kolesi z puszkami i dresiwa na plaży.


Widok z Zapory w Dębe w kierunku na zbiornik Zegrzyński.


Lato powoli odchodzi... czas refleksji? W sumie mógłbym zapytać: "jakie lato?"


...lonley boat




Poprawiony próg, koło zapory w Dębe... robi wrażenie, szum i mgiełke z wody. Zastanawia mnie tylko po jaki grzyb robią przeplawkę na zaporze, skoro żadna ryba i tak nie wskoczy pod taki próg żeby do owej przepławki dotrzeć.


Niebawem nieźle im dupka zmarznie!


Plytko nie tylko w Wiśle... W oczekiwaniu aż obiad sam wpadnie na mieliznę.


"Znowu żona powie, że piłem... ani jedna się k-wa nie złapała"


Piękna dziś była pogoda. kolory jesieni w takim słońcu to sama przyjemność dla oczu. Jednak odczuwalnie poprawiła sie cyfrowa percepcja moja odkąd mamy fuji ze sobą. Inny poziom zdjęcio-wości:)


Widoczek ze skarpy. Aby wrócić na szutrówke na szczycie musimy pokonac podwórko przyjemnego staruszka. Zgarbiony o kuli, ale radosny!
"Możemy przejść przez pana podwórko?"
"a no pewno, a co ja będę wam zabraniał... tu nie ma co zabraniać."
Potem opowiedział nam że chcą od niego kupić ten teren bo właśnie taki widoczek im pasuje!


Z "ja" powstało "my" - już ładnych lat parę wspólnie nabijamy kilometry.


I jak tu nie cieszyć się z takich widoczków?




W tym domu, zwanym jako RAJ, z manekinem w Halce na dachu, mieści się prawdopodobnie dom zabaw i uciech...  Szyld od frontu nie pozostawia wątpliwości, jednak głupio bylo nam foty strzelać od frontu.


Kościół w Pomiechówku widziany z łąk na zbiegu Wkry i Narwi.


i gdzie teraz? Te tereny są przeogromne. Cała masa ścieżek i dróg polnych wijących sie po łąkach o powierzchni kilkunastu hektarów.



Prawie jak widoczek na tapetę.


Odrestaurowany dworzec Modlin

Tak wyglądał przed remontem...



A tak w czasie trudnych czasów po zdobyciu przez Niemców dworca w Modlinie. Na pierwszym planie wagon artyleryjski z haubicą pociągu nr 15.
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3335
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 30 Wrz 2012, 17:55 »
Pogoda na Mazowszu i wczoraj i dzisiaj rozpieszczała słońcem - żal, że bez roweru byłam, szczególnie, że złota jesień tam piękna już. Na Pomorzu jeszcze nie tak żółto. Dworzec cieszy oko - miło, że nie wszystkie mniejsze stacje idą w zapomnienie, tylko są też i remontowane.


Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 30 Wrz 2012, 17:55 »
Kampinos pewnie już fajnie się żółci... ale jak takie wiatry będą, to jeden mrozek i wszystko na ziemi będzie.

Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 4 Paź 2012, 12:39 »
Ach, jak romantycznie  ;)
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Sty 2013, 20:29 »
Od wielu dni chodził za mną dystans zimowy. Przez okno patrzyłam z obawą na te fala śnieżyc, jakie nawiedzały nasz region. Białego puchu było coraz więcej i więcej… Pierwsze 50km zrobiłem chyba przedwczoraj. Nie szło za dobrze, a jazda była taka sobie. Nawet sam śmiałem się do siebie „zmęczyłeś się jakbyś 100km pod wiatr zrobił”. Tamten dystans, jednak mimo wszystko – tak mi się teraz wydaje – był chyba bez przygotowania. Za mało zjadłem za mało piłem…

Do dzisiejszej wycieczki znów natchnęła mnie dyskusja na forum. Znów poczytałem o wycieczce Łukasza 78 i tym razem powiedziałem sobie, choćby nie wiem co – jadę!


Wyjechałem z domu rano – chyba około 8:30. Szaro buro ponuro a do tego słuchawki od mp3 wysiadły i miałem MONO a nie stereo. Do Nieporętu jechało mi się jakoś tak źle. Kiedyś jakiś kolarz po wyścigu zapytany – czy jechało mu się dobrze odpowiedział:
„jak mi się dobrze jedzie, to znaczy, że za mało z siebie daje i mogę więcej.”
Nie wiem, czy mogłem dać z siebie więcej, nie zastanawiałem się.

Od Nieporętu wiatr zmienił się i do Radzymina przemknąłem dość żwawo. W lasach cisza spokój a chodniki nie istnieją. Dobrze się jedzie, koła się kręcą a z muzyki  zrezygnowałem. 

Kościół w Radzyminie.


Trasa na Majdan. Cisza spokój i piekne lasy, ciągnące się kilometrami. I co najważniejsze, zero wiatru.


Nie wiem kiedy przejechałem Wołomin. Potem szybko przez znany mi z dawniejszych wyjazdów „Majdan” i dalej w świat. Zimno, licznik wskazuje -7 w lasach -6,5 w miastach. Drogi jednak, dzięki temu suche i po asfalcie pedałuje się wcale nie najgorzej.

Ciekawa nazwa miejscowości, jest tu w okolicy chyba i Konik Duży

Po dotarciu do trasy Siedleckiej robię przerwę na "Wróblenie". 30 minut ogrzewania się i posiłek. Dobijam sobie też koła na kompresorze. W planie jest 100 km a za sobą już mam 60, więc czasu mam w zapasie sporo. Nie przekraczam jednak zaplanowanych 30 minut postoju i po wspomnianym okresie czasu jestem już zapakowany i czekam na wpuszczenie mnie na główną.
 
Do Warszawy jadę żwawo. 22-23km/h jak na zimę i 60km w nogach - wcale nieźle. No to jadę! Na Płowieckiej troszkę ciaśniej, więcej aut. Słabo pamiętam ten węzeł, rowerem dawno tam jechałem. Trochę pobłądziłem i zjechałem w kierunku na Otwock. Szybko naprawiam błąd i wracam do trasy Wału Miedzyszyńskiego. Decyduje się na przeskoczenie przez Wisłę, bo zachodni brzeg mnie bardziej przekonuje do jazdy (Wisłostrada) niż Trasa Międzyszyńskiego Wału.


Z grzeczności przemilczę, stan "śnieżki" rowerowej na Moście Siekierkowskim.
Jeszcze widno – myślę, sobie a może by zrobić jakąś życiówkę? Wpadam na Sobieskiego, ale zdobywanie podjazdów na Belwederskiej czy Spacerowej zostawiam sobie na lepsze "Dni". Wracam na Wisłostradę. Trzeba inaczej dobić te kilometry, niekoniecznie przez centrum. Wracam więc na Wisłostradę


To był strzał w dziesiątkę. Nie należy do najprzyjemniejszych, jazda na trzy-pasmówce, ale przelatuje Wisłostradą całą stolicę z zawrotną prędkością - no napewno zawrotniejszą, niż stojąc na światłach w centrum.
Wiatr na noc chyba zwolnił, a mi jedzie się coraz lepiej. Wylatuje już prawie na Most Północny. Już mam skręcać i nagle myśl…
„A może przez NDM? Szaleństwo jakieś – nie dam rady – no, ale niby jedzie mi się dobrze od kilku godzin nie schodzę poniżej 20km/h… - ale to daleko… - no to co!"

Tak przemyślam, przemyślam i ląduje za skrętem na most Północny. No teraz to już trzeba jechać – nie chce mi się przebijać przez zaspy na ścieżce rowerowej , poza tym… to będzie coś. No i jadę. Na liczniku 23km/h. Skąd we mnie tyle sił? Wysoka kadencja miękkie przełożenie i jakoś tak się telepie. Zaczynają mi marznąć stopy.

Za Łomiankami kryzys się rozwija. Wrzucam mp3 w ucho. Pomaga! Zmrok zapada w okolicach chyba Dziekanowa. Do mostu w Nowym Dworze Mazowieckim droga wlecze się jak nie wiem. Nie patrzę na zegarek, bo nie widzę dobrze licznika, zaparował. Boje się, że już ciemno i że „Aga mi łeb urwie” bo mięłam być na 19 po nią w pracy. Coraz więcej sił kosztuje mnie utrzymanie dwójki z przodu liczby prędkości.
„Dawaj stary – jeszcze trzeba przez most wrócić, dasz radę”

Most, mijam po ciemku, wąsko tam jak pierun! Auto jedno mnie wyprzedza, ale kolejnym skutecznie uniemożliwiam ten manewr. Nie wjeżdżam nawet na chodnik, ma wrażenie, że już 21 się zbliża. Totalnie straciłem poczucie czasu. Dopiero w okolicach Rajszewa staje i wysyłam SMS`a Agnieszce.

„Rany to dopiero 17 się zbliża” – nie mogę sam uwierzyć, że jeszcze tak wcześnie. Postój zaplanowałem więc dłuższy, dopijam herbatę z termosu jem czekoladę i… przemarzam na kość. Kryzys nareszcie ma szanse dać mi w d… Ruszam z postoju całkiem inny człowiek - kamieniokłoda!

Do Jabłonny chyba w nieskończoność. Tylko ja, jakieś gnioty z mp3, już nawet nie chce mi się tego słuchać, ale jak znów stanę to się chyba w kamień zmienię. Pasek szarego światła na jeszcze bardziej szarej drodze i tylko – ziuuuu ziuuuu ziuuuu ziuuuu.
 Kiedy już naprawdę mam dość – ale tak naprawdę, że jejku! To wtedy zaczynają się górki, droga z NDM ma kilka premii górskich.  Nogi jak z lodu, licznik nie wchodzi wyżej niż 16-17km/h.

„Adam nie rób lipy” – myślę sobie. Pierwsza górka, młynek, druga górka młynek, trzecia górka i… wysiadam. Musze stanąć, bo mnie zatyka. Zimno mi,chyba temperatura sporo poszła w dół. Para leci z ust a ja już nie daje rady. Stoję w śniegu i gapie się w ciemność. Nie ma pobocza stoje po kostki w śniegu i mam wrażenie, że zaraz zasnę. Mrugam lampką i wegetuje. Znowu ziuuu ziuuuu ziuuuu,
„A gdyby tak mieć ferrari… - to by ci je korozja zjadła, - a dgby przynajmniej ciepłe Punto... Nie pieścimy się jedziemy!”

Chwila rozterki i znów na siodełko – do Jabłonny wtaczam się ostatnimi siłami. Najbardziej czuje stopy. Bolą jak oszalałe z mrozu. Każdy obrót korbą to jak stawanie na potłuczonym szkle. Wjeżdząm na parking, widzę blok. Jeszcze tylko schody i  dom.

Dystans? Kto by się martwił o dystans – ja umarłem, to znaczy „chyba umarłem”. Moje stopy w każdym razie są już nie moje.
[tu następuje przerwa narracyjna – Księgowy odtajał i pije ciepła herbatę]
Wyszło 154km a jeszcze po Agnieszkę jadę dziś, nie będę miał weny wpisywać dodatkowego dystansu jak jadę po nią więc dodam te 10km i wpisuje 164km.

Chyba wyszła życiówka...

PS. Wpis dodałem w całości, bo sam nie lubie jak ktoś wstawia tylko link do BS:) Po to ma się forum, aby ludzie czytali opisy TU a nie gdzieśtam... Pozdrawiam i wsuwam dalej bigosik! MNIAM!
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Turysta

  • Wiadomości: 5719
  • Miasto: Gdańsk
  • Na forum od: 15.06.2011
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Sty 2013, 20:37 »
Niezła wycieczka. Chyba w pełni zasługuje na miano nie tylko klocuszka, ale sporego klocka. ;)

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Sty 2013, 22:05 »
Nieźle! Ja dziś zrobiłam około 20km w okolicach 0st i mi strasznie stopy zmarzły, do tej pory czuję, że mam przemarznięte, nie wiem jak wy robicie takie dystanse w o wiele niższych temperaturach ?  :o
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7335
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Sty 2013, 22:09 »
ja dalej jeżdżę w letnich butach, tylko z ochraniaczami od rafalb, dopóki nie ma za dużo pchania w śniegu to jest ok ;)
Sprawa przemarzania kończyn jest baaaardzo indywidualna.

My home is where my bike is.

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Sty 2013, 23:21 »
Sprawa przemarzania kończyn jest baaaardzo indywidualna
wiem, wiem, ale tak podpytuję, bo jestem ciekawa jak inni sobie z tym radzą ;)
Zazwyczaj jeżdżę w dwóch parach skarpet i to grubych, ale dziś, jadąc prosto z pracy jakoś w ogóle o tym nie pomyślałam ;)
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Sty 2013, 23:24 »
ja smaruję stopy wazeliną kosmetyczną i jest ciepło :P
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Offline Mężczyzna yoshko

  • Administrator
  • Kto smaruje ten jedzie.
  • Wiadomości: 15533
  • Miasto: Strzelce Opolskie - Biała Podlaska
  • Na forum od: 11.06.2009
    • Blog Yoshkowy
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Sty 2013, 23:39 »
@Marta najważniejsze by buty nie były przewiewne a stopa miała w nim luz by krew swobodnie płynęła oraz tzreba jechać a nie stać :D

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 18 Sty 2013, 23:42 »
Wazelinę muszę wypróbować.
Buty choć z goretexem, to są przewiewne (coś ala siateczka na górze), ale za to dość luźne. Postojów było w sumie sporo bo robiłam zdjęcia ;)
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Dream Maker

  • Wiadomości: 2851
  • Miasto: Baile Uí Mhatháin
  • Na forum od: 11.06.2011
Odp: Mazowieckie Jednodniówki
« 19 Sty 2013, 00:02 »
Cytat: globalbus w Dzisiaj o 22:09

    Sprawa przemarzania kończyn jest baaaardzo indywidualna

wiem, wiem, ale tak podpytuję, bo jestem ciekawa jak inni sobie z tym radzą ;)

Inni mają to szczęście, że nie mają takich problemów :D
Ja w ogóle nie wiem o co chodzi z tą zimową odzieżą rowerową
Jakikolwiek mróz by nie był ja zawsze śmigam w letnich butach. Bez żadnych ochraniaczy.
Podobnie rzecz ma się z dłońmi - jeżdżę w zwykłych bazarowych rękawiczkach za 5 zł na które zakładam letnie rękawiczki rowerowe.
Trzeba tu jednak zaznaczyć, że zimową porą w deszczu nie jeżdżę. Ale mróz i (umiarkowany) wiatr mi nie straszne.

Ot i taki sobie off topik powstał u Księgowego :P
Do you have a dream? I'll make this dream come true. I'm... the Dream Maker

Tagi: mazowieckie 
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum