@wszyscy
Dzięki za miłe słowa. Cieszę się, że zdjęcia może staną się dla niektórych osób zachętą do wyjazdu na Słowację; to naprawdę znakomity kraj na rower z mnóstwem tras asfaltowych, drożnych i bezdrożnych.
@paweł dmitruk
Faktycznie było upalnie, przez pierwsze 3 dni wręcz laserowo. Ręce mi się spiekły bardzo, ale na szczęście oparłem się pokusie jazdy bez koszulki przez dłuższy czas, więc większych poparzeń nie mam. Cóż, czapka na głowie i można jechać w wysokiej temperaturze. Oczywiście woda stanowi klucz do wydolności. Ale też jest i tak, że u mnie następuje efekt przepojenia, kiedy kolejne łyki wody jakby przestają zaspokajać pragnienie. Na to jeszcze nie znalazłem skutecznego sposobu. Bardzo mi posmakowała Ľubovnianka Magnezová, choć perlivá [=gazowana] była bardzo delikatna. Jednak trudno ją było kupić.
@rafalb
Będziesz moim guru w pakowaniu się. Ja koszulek miałem aż za dużo (części nie założyłem nawet na siebie). Ale ja jestem słaby w pakowaniu - zawsze mi się wydaję, ze to i tamto może się przydać. A potem na podjazdach trzeba ćwiczyć cierpliwość i powstrzymywać się od złorzeczenia na siebie. Obejrzałem Twoje zdjęcia i jestem pod bardzo dużym wrażeniem Twojego przejazdu.
@Księgowy
Janus i szy już to bez problemu rozgryźli. Rzeczywiście zdjęcia robiłem ze statywu. Trzeba było tylko oszukać aparat, żeby między zdjęciami były odpowiednio długie przerwy. Niestety w Canonie G11 nie ma interwalometra (bardzo ubolewam, a to aparat bliski ideału dla turysty), da się narzucić liczbę zdjęć w serii, opóźnieni eprzed pierwszym, ale już nie odstępy między kolejnymi. A potem w domu w PSie obróbka nie jest zbyt skomplikowana, choć może się taką stać, gdy rowerzysta nachodzi na siebie - wtedy trzeba dłużej podłubać. Dodam, że w jednej z próbek zrobiłem 10 składowych, ale gdy zdałem sobie w domu sprawę, ile było by z tym roboty, żeby je wszystkie ponakładać w sposób idealny, to mi się odechciało i stanęło na połączeniu 3 zdjęć.
@Ciosna
Jeśli Ci chodzi o spokój na drogach, to zależy gdzie- zdjęcia są wszak przebierane. Ale z mapy z grubsza widać, gdzie będzie duży ruch. Koło TiRów też zdarzyło mi się jechać. Jednak udało mi się też być w miejscach, gdzie byłem absolutnie sam na drodze przez długie kilometry.