Nie wrzucałem wcześniej relacji z wycieczek, ale ta była wyjątkowa
.
Start następuje spod Smoka Wawelskiego w czwartek po pracy, liczba uczestników na razie 1. Pod Tychami dogania mnie
Endriunh i wpadamy na kawę i kolację do
Szczepana, w sam raz przed nocną jazdą. Z Tychów wyjeżdżamy po północy i prawie bez postojów jedziemy aż za Racibórz, pod granicę z Czechami, gdzie oglądamy fantastyczny wschód słońca i budzimy
Iwa, który biwakował na starym nasypie kolejowym
Po śniadaniu ruszamy do Czech. Stuka nam 12h i 200km, zaczynają się pierwsze górki i moje kłopoty żółądkowe. Ciężko mi cokolwiek pić i jeść i zaczynam się strasznie wlec. Ciało się nie słucha, ale humor dopisuje, bo jest jeszcze dosyć wcześnie, słonko przygrzewa, a Czechy okazują się bardzo malownicze. W końcu Iwo poddaje w wątpliwość moje możliwości co do zbliżającego się wjazdu na Pradziada (prawie 1500m npm). Ustalamy, że chłopaki nie będą już na mnie czekać, ale podjazdu nie odpuszczam
Wpadam na genialny pomysł i załatwiam się na stokach Pradziada
- jedzie się dużo lepiej. Na górze okazuje się, że chłopaki jednak czekają i razem zjeżdżamy z północno-zachodniego stoku góry. Szlak wiedzie po trochu terenem i starym, dziurawym asfaltem. Jedziemy pomniejszymi drogami przez Branną i Stare Mesto, by w końcu wjechać z powrotem do Polski, po ponad dobie od startu z Krakowa.
Do schroniska zostaje do przejechania ok 15-20km terenem. Niestety w to wchodzi ok 500m podjazdu, poza tym robi się już ciemno. Chłopakom nie chce się już na mnie czekać i wyrywają do przodu. Pod przeł. Śnieżnicką prawie dogorywam, ale w końcu dopycham rower na górę, zjeżdżam niebieskim szlakiem, nie trafiam do ośrodka, zjeżdżam do Międzygórza, wpycham rower niebieskim szlakiem, trafiam do schroniska, witam się z kilkoma osobami, ktoś mi daje kiełbasę i piwo, konsumuję, strzelam focha i idę spać
Nie będę się rozpisywał o tym co było na zlocie, o tym w innych wątkach
. W niedzielę rano trzaskamy z
MarkiemR szybką setkę przez Czechy do Głuchołazów i jedziemy autem do Olkusza, skąd rowerem jadę do Krzeszowic i pociągiem do Krk. Cieszę się ze zrobienia pierwszej w życiu 300tki, ale zostaje niedosyt ze względu na żenujący czas 28h
- postanawiam poprawę