Rok temu wracając z trasy po Jurze,
jesteśmy w Krakowie, niestety mieliśmy nockę na mieście, bo nie zdążyliśmy na ostatni pociąg do Łodzi który mógłby na pokład wpuścić 3 rowery.
Jak zaczęło robić się jasno wróciliśmy na Dw Główny Kraków
Wchodzimy z rowerami (jest to bardzo ważne określenie zaraz powiem dlaczego..),
po kilku minutach podchodzi do nas Pan szanowny emeryt w kamizelce Ochrony i każe nam wyjść!
Jako młodzi, kulturalni ludzie prosimy go o wyjaśnienie tej "prośby".
Z rykiem odpowiada, że regulamin dworca zabrania wprowadzania rowerów do gmachu dworca...
Aby nie ufać jego słowom tak od razu, idziemy sobie do tablicy gdzie zamieszczony jest regulamin na który powołuję się ten Pan...
I jak się okazuje polska mowa być gumowa, a Pan z ochrony zinterpretował sobie punkt dotyczący rowerów wg własnych "widzimisie",
Punkt ten mówi, że "zabronione jest poruszanie się NA rowerze". Próbujemy mu wytłumaczyć co oznacza "NA" a co "Z" bądź "OBOK", ale człowiek był nieugięty... Nie rozumiał tak prostych pojęć, które w praktyce mu przedstawiliśmy, do tego nie obchodził go fakt, że posiadamy na te rowery opłacony bilet. Cóż.
Przemieściliśmy się od niego kilka metrów (wciąż nie opuszczając budynku). Pan z Ochrony oddalił się do Poczekalni gdzie przysiadł na ławeczce i grzecznie drzemał.
Po powrocie do Łodzi, pociągnęliśmy tą sprawę dalej. Został napisany mail ze skargą do firmy ochroniarskiej. Odpowiedź od nich była bardzo szybka. Jednak poziom wypowiedzi nie bardzo różnił się od tego przedstawionego przez Pana z Ochrony na dworcu (może to ta sama osoba?). Odpowiedź ta została przekazana z kolejną skargą do zarządu PKP w Krakowie, które odpisało po tygodniu z przeprosinami za zaistniałą sytuację. I oczywiście my mieliśmy rację a nie Ochrona, dlatego też osoba ta dostanie stosowne upomnienie, aby coś takiego już się nie powtórzyło. W sumie miło...
Od tamtej pory list od PKP z przeprosinami jeździ w naszych sakwach w formie wydrukowanej