Właśnie dochodzę do siebie po wycieczce w Alpy. Trochę na wariackich papierach to wszystko było ale po tych nieudanych ostatnich wyjazdach i złamaniu nadgarstka w kwietniu tak mnie nosiło, że musiałem coś pojechać. Mądre to może nie było, bo wybrałem się na tą trasę dwa tygodnie po ściągnięciu gipsu. No ale fortuna tym razem dopisała i chociaż nie obyło się bez przygód to wypad można uznać za bardzo udany.
Przejechaliśmy we dwójkę około 850 km. Głównym celem wypadu była Passo della Stelvio we Włoszech oraz Hochtor w Austrii. Udało się wszystko zrealizować. Poniżej wrzucam link do ufotorelacji natomiast tutaj ograniczę się tylko do kilkunasty zdań moich wrażeń gdyż była to moja pierwsza wizyta w tych krajach i czuję potrzebę podzielenia się spostrzeżeniami.
Przejechaliśmy przez Austrię, Szwajcarię, Włochy i znów do Austrii. Pierwszy i ostatni kraj wbrew obiegowym i pochlebnym opiniom przywitał mnie gburem i oszustem, który najpierw opieprzył mnie gdy nie mogłem poradzić sobie z zatankowanie LPG. Coś tam źle wcisnąłem i gostek wyleciał z krzykiem, wyszarpał mi wąż i głośno krzycząc zawiesił go na wieszaku. Oczywiście nie przyszło mu do głowy żeby nam pomóc. Gdy w końcu sobie poradziliśmy z uśmiechem skasował nas w kasie co wzbudziło moje podejrzenie. Dopiero po kilkunasty kilometrach gdy zerknąłem na paragon dostrzegłem wbitego RedBulla, którego nie kupowałem. No cóż - smacznego! Dalej już było lepiej ale austriacy też trąbią na bikerów, też przejeżdżają bardzo blisko. Wcale nie czułem się o niebo lepiej niż w Polsce. Mają tam sporo ścieżek rowerowych ale nie są one połączone, nie tworzą spójnej całości i przede wszystkim brak oznaczeń i drogowskazów przez co trudno nawigować. Poza tym kraj piękny, czysty, zadbany i ze wspaniałymi górami.
Szwajcaria - niewiarygodnie gładkie drogi. Do tego prawie puste. Tej Szwajcarii to w zasadzie tylko liznęliśmy i bardziej w głąb kraju może być inaczej, ale ten rejon pozwala wyrobić sobie pewną opinię. Wioski sprawiały gorsze wrażenie niż w Austrii, miasteczka prawie jak wymarłe, sporo campingów oraz gęsto usłane znaki z zakazem biwakowania. Góry wspaniałe i totalnie puste. Ładny kraj bo akurat lubię takie dzikie okolice ale kumpla nie zachwycił. Zero sklepów przy drodze.
Włochy - piękne i wysokie góry. Słynne przełęcze znane z Giro i z Touru. Kolarstwo to obok piłki ich drugi sport narodowy. Kolarzy można spotkać wszędzie i o każdej porze. Piękne i zadbane miasteczka i to co mi zapadło w pamięci to fantastyczna sieć ścieżek rowerowych. Świetnej jakości, świetnie oznaczone, świetnie skomunikowane ze sobą. Ogromna ilość miejsc gdzie można rozłożyć w miarę bezpiecznie namiot. Góry jak już pisałem wspaniałe. Ogromna ilość motocyklistów na prawie każdej drodze. Na Stelvio to wręcz plaga była. Chętnym polecam wyjazd wczesnym rankiem bo wtedy te robocopy jeszcze śpią. Gdy wylegają tłumnie na drogę to robi się nieprzyjemnie. Wyją te maszyny i stwarzają taki hałas, że naprawdę jest to problem. W dodatku niektórzy z nich nie odmawiają sobie zaznaczenia swojej przewagi wobec jadącego mozolnie do góry rowerzysty. Nie rzadkie są przypadki gdy podjedzie taki na kilka metrów, zwolni trochę by po chwili z całą mocą wyskoczyć do przodu stwarzając przy tym okropny hałas.
Na Hochtor jest podobnie, była gorsza pogoda i jechaliśmy dosyć wcześnie więc nie było ich tak wielu ale swoje się nasłuchaliśmy.
Ceny w sklepach w Austrii i Włoszech 2-3 razy droższe niż w Polsce. O ile w Lidlu jeszcze można zakupy zrobić to już Billa i Spar ( najpopularniejsze sieci) już zdecydowanie droższe. Za to w Lidlu słabiutki wybór. W zasadzie to co bym potrzebował to nie było. Zupek chińskich nie mają, konserw mięsnych nie uświadczy, jakieś rybne były ale to akurat tuńczyk, którego toleruję tylko w sałatce. Pasztetów w konserwie, serków topionych czy takich do smarowania nie ma. Siłą rzeczy zaglądnąłem kilka razy do Spara bo już wolałem więcej zapłacić ale zjeść solidnego.
No i na koniec góry. Alpy są piękne ale jak na mój gust zbyt cywilizowane. Przełęcze wysokie, bardzo wymagające i trzeba powiedzieć, że dające ogromną satysfakcję z ich zdobycia. Mnie osobiście kręcą jednak inne klimaty. Z biwakami na dziko raczej nie ma problemów. We Włoszech trochę łatwiej, w Austrii też nie jest źle. Chociaż wybieraliśmy odosobnione miejsca to na bank byliśmy widoczni przez niektórych tubylców ale nie było problemów. Nawet w Szwajcarii spaliśmy na dziko i mam wrażenie, że widział nas gość w samochodzie to udało się przespać. Wracając do przełęczy to chociaż Stelvio było najwyższe to najbardziej w kość dał na Hochtor. To najbardziej wymagające przełęcz jaką zdobyłem, w dodatku zrobiona już dziewiątego dnia jazdy gdy byliśmy już mocno zryci. Stelvio też nie lekkie i duże przewyższenie ale jakoś tak poszło całkiem sprawnie. Wjechaliśmy tam poniżej 4 godzin wliczając w to krótkie odpoczynki.
Podsumowując, wycieczka bardzo udana i bardzo wymagająca ale jednocześnie bardzo piękna i widokowa. Powtórzę jednak jeszcze raz, że póki co zaspokoiłem swój głód Alp. Do tej pory nigdy tam nie byłem, oglądałem je tylko z pokładu samolotu i wiedziałem, że muszę tam być. Teraz nie żałuję ani minuty ale szybko się tam nie wybiorę. Moje klimaty to Europa Wschodnia, tam czuję się najlepiej. No i Bałkany pewnie też mi podejdą i dlatego tam właśnie planuję jechać kolejnym razem.
Zrobiłem fotorelację. Niestety zdjęcia słabe bo zacząłem się bawić ustawieniami aparatu i skończyło się ty, że coś pochrzaniłem nawet o tym nie wiedząc. W każdym razie kilka fotek zrobiłem
https://picasaweb.google.com/fuurman/Alpy2012A tu nasza trasa. Zarejestrowana urządzeniem Garmin Vista HCx -
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=utsdemjptyucekbt