Gdyby komuś się nudziło, to zapraszam do lektury moich wypocin, z pierwszej trasy z noclegiem poza domem
Tychy - Poznań 30.06-02.07.2012
Dzień I
Tychy - Wrocławhttp://www.bikemap.net/route/1677708Pomysł na trasę pojawił się w mojej głowie już w zeszłym roku, początkowo miało to być nielada wyzwanie oraz pierwszy raz miałem przekroczyć 200 kilometrów w ciągu jednego dnia.
Czas uciekał, pierwszą dwustektę zrobiłem już jakieś dwa miesiące temu, terminy i plany się w nieskończoność przesuwały, aż w końcu pojechaliśmy w ostatni możliwy termin przed obozem (niestety nie rowerowym). Mimo, że wyjazd zaplanowany od dawna wszystko wyszło dość spontanicznie tzn. dzień przed wyjazdem.
No to ruszamy
Sobota, 30.06.2012 r. 5:10
Wyjechaliśmy parę minut po piątej. Mimo tak wczesnej pory było już dobre paręnaście stopni powyżej zera. Pierwsze kilometry lecieliśmy na autopilocie dobrze znaną drogą krajową 44. Wiatru właściwie nie było, jechało się bardzo przyjemnie. Szybko dotarliśmy do Gliwic gdzie zrobiliśmy krótki postój na rynku. Nie wiem czy dzień wcześniej była jakaś impreza na rynku czy po prostu oblewanie piątku i zakończenia roku szkolnego, ale na rynku były setki butelek, puszek oraz paru "twardych" zawodników powoli kończących ostatnie butelki złotego trunku.
Śląsk budzi się
Wezęł Sośnica, widok na A4
Fontana na rynku w Gliwicach ...
... oraz rybki w środku
Przy wyjeździe z centrum, napotykamy na zakaz jazdy rowerów, ale mijająca policja na szczęście nie zwraca na nas uwagi. W końcu droga właściwie jest jeszcze pusta, a ścieżka nie nadaj się do jazdy z rozsądną prędkością. Z powoli wznoszącym się z nad pól słońcem dojechaliśmy do Pyskowic, gdzie wjechaliśmy na drogę 94, którą dotarliśmy aż do Opola. Jak na drogę krajową ruch był niewielki, pobocze szerokie, asfalt prawie nówka nic tylko jechać przed siebie.
Sponsorem drugiego śniadania jest LIDL S.A.
W Opolu zrobiliśmy krótki postój na odświeżenie w fontannie, po czym zatrzymaliśmy sie na obiadośniadanie na rynku. Powoli upał zaczął dawać o sobie znać, w cieniu było pewnie koło 30 stopni. Trochę posiedzieliśmy, pooglądaliśmy starówkę po czym postanowiliśmy jechać nadal drogą 94 mimo, że wcześniej planowaliśmy zjechać za Opolem na boczne drogi.
Nowoczesna "szafa grająca" na rynku w Opolu. Nawet było kilka Tyskich hitów.
Chwilę błądzenia po Opolu i w końcu po trzykrotnym przekroczeniu Odry wyjechaliśmy na drogę 459, na której jakiś idota o mało nas nie przejechał wyprzedzając na trzeciego. Pajac nie dość że cały czas nas widział, to czekał z hamowaniem do ostatniej chwili, albo liczył że wskoczymy do rowu, żeby go przepuścić. Po przejechaniu parunastu kilometrów znowu wjechaliśmy na prosty asfalt na krajówce. Kolejny większy postój zrobiliśmy w Brzegu. Skąd już bezpośrednio udaliśmy do Wrocławia, gdzie natrafiamy na "piłkoszał".
A tak zapewne myślał o nas pajac wyprzedzający z naprzeciwka na trzeciego.
Cel pierwszego dnia osiągnięty.
Rowery zostały przy płocie okalającym stefę kibica na wrocławskim rynku, a my na zmianę poszliśmy zobaczyć strefę od środka. Niby wszystko fajnie, ale jakoś moim zdaniem za bardzo zalatuje komerchą, a brakuje fanatyzmu i spontaniczności, z której słynie ruch kibicowski.
No niestety z rowerami do strefy kibica nie wpuszczją, ale od zewnątrz też wszystko widać (w przeciwieństwie do Poznania).
Standardowo trochę powłóczyliśmy się po starówce, rynku oraz dotarliśmy na piękny wyremontowany dworzec, gdzie kupiliśmy bilety powrotne na następny dzień. Na szczęście były jeszcze ostatnie dwa bilety na rower i nie trzeba było kombinować.
Moim zdaniem na chwilę obecną najpiękniejszy dworzec w Polsce, a i w środku bardzo nowoczesny.
Z dworca pojechaliśmy już prosto do znajomych, gdzie miło spędziliśmy wieczór i noc.
Zapomniałbym dodać, że w momencie, gdy dojechaliśmy do Wrocławia średnia wynosiła 27,5 km/h, mimo że jakoś nie spinaliśmy się, żeby była jak najwyższa i trochę kręciliśmy po kilku centrach miast.
Dzień II
Wrocław - Poznańhttp://www.bikemap.net/route/1677725Z Wrocławia wyjechaliśmy około 9:30. Przez dzielnice podmiejskie oraz okoliczne wioski dojechaliśmy do Trzebnicy.
Po drodze zahaczyliśmy o jakąś "plantację" porzeczek (które były naprawdę smaczne
).
Dowody zbrodni
Ogólnie o dalszej trasie można napisać tyle, że wiatr wiał w plecy, asfalt dobrej jakości, jechało się bardzo przyjemnie. Po drodze zrobiliśmy dłuższe postoje w Żmigrodzie i Gostyniu. Po wyjeździe z tego drugiego wiatr trochę zmienił swoje oblicze, nie dość że zaczął wiać z boku z tendencją do zawiewania z twarz, to na dodatek nabrał trochę na sile.
Całkiem ładny ratusz w Gostyniu.
Jadąc mijaliśmy wiele sadów i stoisk z czereśniami przy drodze. Początkowo nie mieliśmy na nie ochoty, ale jak nabraliśmy, stoiska się skończyły, a zaczęły pola i lasy. W końcu natrafiliśmy na sad, podczas poszukiwania właściciela trochę owoców padło naszym łupem. Niestety okazało się, że wszystkie owoce idą na hurt i co najwyżej możemy sobie parę zerwać. No to skończyło się na tym, że zjedliśmy po około kilogramie albo dwóch. Takich słodziutkich i pysznych czereśni dawno nie jadłem.
W Kórniku bardzo pobieżnie oglądnęliśmy zamek i pojechaliśmy w kierunku Poznania. Trochę już nam się śpieszyło bo finałowy mecz euro już się zaczynał więc jakieś 10 km przejechaliśmy drogą ekspresową.
Przy wjeździe do Poznania średnia - 28 km/h
Ooo a stąd przyjechaliśmy
Na Poznański rynek dotarliśmy około 30 minuty meczu. Pospacerowaliśmy trochę po rynku a na drugą połowę podjechaliśmy do strefy kibica, która moim zdaniem w Poznaniu była dużo gorsza niż ta we Wrocławiu. Płoty całe pokryte reklamami, telebimy widać tylko ze środka. Trochę lipa dla osób z rowerem i bagażem.
Cel drugiego dnia osiągnięty
Oglądamy pierwszą połowę finału euro, a potem powoli na pociąg i do domku :/
Z Poznania pociągiem nocnym wróciliśmy do Katowic.
Dzień III
Poznań - (pociag) - Katowice - TychyO 5:25 dotarliśmy do Katowic. Na szczęście tuż przed Katowicami opuściliśmy chmury burzowe i mogliśmy o suchej stopie dotrzeć do domu. Po drodze mijaliśmy wiele połamanych gałęzi, zatkane studzienki, komunikacja zastępcza zamiast tramwajów, itp. Ogólnie widać było efekty nocnej nawałnicy.
Po przejechaniu do domu usłyszałem w telewizji, że tunel, który mijaliśmy w odległości jakieś 50-100 metrów został zalany i zablokowany.
Parę minut po szóstej, 49 godzin po wyjeździe wróciliśmy do domu. Z liczbą 410 km na liczniku.
Zaliczone Gminy łącznie - 29
I dzień - 16
II dzień - 13
Śląskie - 2
Opolskie - 10
Dolnośląskie - 8
Wielkopolskie - 9
Wpis na bs:
http://martintychy.bikestats.pl/c,25027,Tychy-Poznan-2012.html