Autor Wątek: Debiut wyprawowy - Tydzień Po Lubelszczyźnie, Świętokrzyskim,i lekko na mazowszu  (Przeczytany 865 razy)

Offline Mężczyzna Tomash94

  • Wiadomości: 11
  • Miasto: Lublin/Bychawa
  • Na forum od: 29.04.2012
Witam,  są wakacje, więc chciałbym opisać jak je przez ostatni tydzień spędziłem.
Przeżyłem piękną przygodę, mianowicie tydzień razem z kolegą jeździliśmy rowerami przemierzając nasz piękny region.
Nasza trasa wyszła podobnie do tej co planowaliśmy, wiadomo nie zawsze się skręci w tą lub w tamtą stronę.  :-)

Planowana trasa :
https://maps.google.pl/maps?saddr=Bychawka&daddr=Kra%C5%9Bnik+to:Annopol+to:Ostrowiec+%C5%9Awi%C4%99tokrzyski+to:Lipsko+to:Poniatowa+to:Be%C5%82%C5%BCyce+to:Bychawka+Trzecia&hl=pl&ie=UTF8&ll=51.015483,21.952057&spn=0.664375,1.194763&sll=50.961825,22.19567&sspn=0.665142,1.194763&geocode=FSAdCwMd0MdXASkTZSS6ffwiRzEblgPORETSLQ%3BFRMHCQMdDShTASmlBBeZQ-giRzFxOrbpFDl9sg%3BFQVrCAMdq6hNASmrUmoyM7kiRzG748IpRDQcLg%3BFXMfCQMd6E9GASlhMKlZCAkYRzHz-NgasphsnQ%3BFdifDAMd1lZKASkP16xRZp0iRzExnU8rqPtm9g%3BFT0kDQMdwK9QASnjvTuvf4wiRzE3dhXjvsJJ7Q%3BFZjaDAMdMPhTASkboW5MQvQiRzFOx9TSVtf9vA%3BFbtVCwMdLsVXASmXEon2ifsiRzFgglYwQIv0KQ&oq=Bychawka&t=h&mra=ls&z=10



Uczestniczy wyprawy :
Tomek lat 18 ( Ja)
Rafał lat 19

Mój ekwipunek :
Namiot dwuosobowy
Śpiwór + dmuchana poduszka pod szyję.
Dwa bidony na wodę
Dwie zapasowe dętki
Zapasowy łańcuch
Pompka
Saperka
Scyzoryk
Latarka
Dwie zapalniczki
Odstraszacz owadów
Kosmetyczka
klucz płaski, klucz nastawny, kombinerki, śrubokręty płaskie , śrubokręty krzyżakowe, komplet kluczy do ściągania korb ,klucz łańcuchowy .
Dokumenty, oraz portfel z kapitałem 200zł
Mapy regionów
Tel kom, i ładowarka.
10 konserw, :)) kubek termiczny, naczynie próżniowe.
Trzy komplety odzieży + peleryna przeciwdeszczowa.

         ~`Dzień pierwszy~` NIEDZIELA 8.07.
Dzień był duszny, było gorzej niż w upał 40stopniowy. Nie było czym oddychać, a powietrze było wilgotne, szalały jusznice deszczowe, i nic dziwnego że każdy myślał o nadchodzącym deszczu.
Wyprawę zaplanowaliśmy już dawno, podczas roku szkolnego, a dokładnie w ferie zimowe.
Rafał to mój najlepszy kumpel, a zarazem jedyny przyjaciel, doskonale się rozumiemy, ale podczas szkoły widzimy się rzadko. Na pomysł wpadłem ja, jestem od dawna zafascynowany różnego rodzaju turystyko, a tak się składa że co roku w wakacje zawsze na dzień gdzieś wyjeżdzaliśmy rowerami, to postanowiliśmy to połączyć.
Reakcja naszych rodziców była na „nie !!!”, lecz obydwaj postanowiliśmy im warunki, uzyskamy lepsze stopnie na świadectwie z większości przedmiotów to możemy jechać. Zakład przyjęty.
CHALLENGE ACCEPTED.
Więc, od lutego do końca czerwca zasuwanie, z czasem u siebie zauważyłem że mi nie idzie, powiesiłem sobie przypomnienie na suficie.. Efekt – Było podobnie jak chciałem ,ale czułem do końca tą presję.. Co ta determinacja potrafi zdziałać. Rafał miał maturę, ale zdał ją tak super, że każdemu szczena opadła, mało tego – dostał się bez problemów na polibudę. Przypomnieliśmy naszym rodzicom o wyjeździe( co prawda ja to cały czas robiłem). O dziwo się zgadali raz w kościele... i dostaliśmy zgodę ! Szybkie zakupy, organizacja, i powrót do zaplanowanych tras i szlaków.
   Wyjechałem z domu o godzinie 15:30, za 5min spotkałem Rafała w określonym wcześniej punkcie spotkania, wznieśliśmy toast wodą mineralną za udaną podróż.
Ruszyliśmy ! Przez pierwsze 20km rozmawialiśmy o tym co nasz czeka, i co jak robimy.
Bąki strasznie atakowały, musieliśmy zrobić stop po ok.30km i się „spryskać”...
Było to blisko miasta Kraśnik ,więc gdy do niego wjechaliśmy uznaliśmy zabieg odstraszenia agresorów z powietrza za głupotę. W mieście ich przecież nie ma. Była godzina ok. 17, więc w 90min przejechaliśmy 35km. W Kraśniku zatrzymaliśmy się przy sklepie „Lewiatan”, odpoczynek 10minutowy i po następnym kwadransie wyplątaliśmy się z tego miasta.
Kierunek → Annopol, kolejne miasto, droga krajowa 74.
Ok godziny18:30 zauważyliśmy ciemne chmury od strony do której zmierzamy, jak i pierwsze błyskawice i grzmoty po 20sekundach ! Miało zbierać się na burze !
-Co tak wcześnie? - zapytałem
-No widzisz, wszystko przeciw nam.- odpowiedział Rafał.
-Dobra jedziemy dalej, najbliżej zatrzymamy się przed samym Annopolem.
Po 30 minutach nie było już żartów, było trochę po 19, dzieci w całym kraju pewnie zaczęli oglądać bajki, a my w tym czasie w trybie nagłym, i awaryjnym zaczęliśmy rozbijać obóz w lesie pomiędzy Gościeradowem a Księżomierzem.
-Tylko solidnie ten namiot postawmy !
-Ok k*&*a!!! Szybko !!!
Rowery do przedsionka,( bo to namiot iglo) a my z tobołkami do środka, mimo że to jest tylko dwuosobowy czuliśmy się wygodnie. Pierwsze grzmoty rozdzierały powietrze już dawno, a deszczu jeszcze nie było. Do godziny 20:00 zjedliśmy po 4 konserwy, plus chipsy i dwa batony, poszła kolejna już na tej wyprawie butelka wody- najpiękniejsza kolacja w moim życiu.
Do Annopola mniej niż 20km, to tyle ile ja mam zwykle do szkoły.
Obmyślaliśmy trasę którędy się tam dostaniemy, bo z jednej drogi zrobiły się jeszcze dodatkowe 2 skróty, uznaliśmy że nie ma sensu wracać na krajową 74, tylko trzeba jechać na ten caly Księżomierz a później przez las i oszczędzamy z 5km, i duży natłok samochodów.
Jeszcze trochę porozmawialiśmy, i po najlepszej kolacji,  naszła najgorsza noc w moim życiu.
Luneło niespodziewanie, więc trzeba było się położyć, a nie siedzieć w kucaka jak wcześniej.
Nadmuchałem podusię, i do śpiwora. A zasnąłem …  o ile dobrze pamiętam gdzieś po 1:00 następnego już dnia. Błyski w namiocie są okropne, huk opadów jest taki że słabo słyszałem Rafała, trzeszczał maszt namiotu. O dziwo jak dotknąłem ręką sufitu nie był on taki wilgotny.
   
   ~`Poniedziałek -  09.07 ~` Dzień drugi.
Następnego dnia rano, wstałem już o 5:00, obudziłem Rafała który ponoć spał dłużej niż ja, i wyszliśmy na zewnątrz sprawdzić co i jak. Nie było nigdzie zawalonego drzewa, namiot nie był podtopiony, i jeszcze widzieliśmy odchodzącą burzę. Po namyśle wróciliśmy do snu.
Alarm ! Mieliśmy spać do 7, a wyszło do 9:00!
Zjedliśmy śniadanie, dość nietypowe, ale i smaczne.
Uznaliśmy że nie ma sensu ruszać w największy spiek, więc zostajemy na miejscu do 13:00.
Przez czas wolny bawiliśmy się językiem angielskim ,rozmawiając. Wyszło śmiesznie.
O 13 ruszyliśmy przez las , było duszno, ale nie atakowały bąki, ani komary więc spokojnie można było jechać. Dojechaliśmy do Annopola po 14, zrobiliśmy zakupy na stacji benzynowej, które powinny starczyć na dwa dni.
Wyjechaliśmy z Annopola przed 15:00, przekroczyliśmy Wisłę, i tym samym zmieniliśmy województwo. Jakieś półtorej godziny później powitał nas Ożarów, i straciliśmy tam godzinie na odpoczynku, i wyplątaniu się z niego w stronę Ostrowca Świętokrzyskiego.
Była 19:00, więc postanowiliśmy znaleźć miejsce na obóz.
Zatrzymaliśmy się w niejakim Kraskowie, była ładna pogoda więc jedyną myślą było ognisko.
Udało się go rozpalić, mieliśmy prowiant, namiot stał blisko a w lesie odzywały się ptaki.
Przypominaliśmy sobie jak się poznaliśmy, i ogólnie rozmawialiśmy o najdalszej naszej  przeszłości.  Na niebie było sporo gwiazd, świat wyglądał super.
Poszliśmy spać o 22:00, a mieliśmy wstać o 8:00.

~`Wtorek – 10.07 ~` Dzień Trzeci.
Wstaliśmy nawet przed 8:00, bo ok 7:30. Zjedliśmy ostatnie zapasy, i zaczeliśmy kombinować nad mapami, droga była nadal prosta do Ostrowca Świętokrzyskiego, mimo że więcej pod górę niż z góry. Teren górzysty, i dało się to wczuć.
Wyjechaliśmy o 10, mieliśmy małe problemy z rozłożeniem namiotu ale wszystko poszło po naszej myśli. Przed planowaniem podróży ustaliliśmy że na nocleg w Ostrowcu wynajmiemy jakiś pokój w jakimś pensjonacie.
O 12:00 byliśmy w OSTROWCU, a o 13:30 znaleźliśmy pensjonat, i to na ul. Bałtowskiej, a w kierunku Bałtowa na następny dzień mieliśmy pojechać. Doba hotelowa zaczynała się o 14:00 i trwała do 10:00 następnego dnia. Wzieliśmy jeden pokój za 80zł z łazienką, TV i dostępem do internetu ! Zamówiliśmy dwie porcje objado-kolacji plus śniadanie- razem 160zł czyli po 80 zł na osobę. Mieliśmy obejzec jakiś film online, ale prędkość internetu na to nie pozwalała.

~`Środa 11.07 ~` Dzień Czwarty.
Na śniadanie były smażone ryby i mizeria ogórkowa. Dało się zjeść. O 10:00 za wszystko podziękowaliśmy i pojechaliśmy na Bałtów. Byliśmy tam o 14:00.
Tak się rozleniwiliśmy że zapomnieliśmy kupić jedzenia, trzeba było to załatwić w najbliższym spożywczaku.
Zaliczyłem chyba największego FAILA w roku. Miejscowość Skarbka i jest sklep, jakby jakiś stary dom, więc ja wchodzę do środka, w przedsionku leżał jakiś pijany czlowiek, na skrzynkach po jabłkach, ale to jeszcze nic. Zrobiłem wszystkie zakupy, i jeszcze przypomniało mi się że skończył się środek na komary. Więc zapytałem :
Ma pani może coś przeciw komarom ?
„...No jasne, dziabią te cholery, tępić je”
Pani ekspedientka(50+) najwyraźniej zrozumiała że pytam o jej stosunek do tych owadów, no ale cóż- sporostowałem szybko.
Dostałem to co chciałem, i w drogę.
Był wieczór, nie ujechaliśmy zbyt dużo bo aby 20km i rozbiliśmy obóz.




~`Czwartek- 12.07~` Dzień Piąty.
Udało nam się z rana zrobić małe pranie, i czekaliśmy do południa aż nam rzeczy wyschną,
Droga na Lipsko, bardzo ciężka, 5 odpoczynków po trasie. Ale i tak nie dojechaliśmy wtedy do tego miasta, natomiast zatrzymaliśmy się w kolejnym lesie, ruszyliśmy przed niego i napotkaliśmy ambonę myśliwską- powróciły wspomnienia naszej miejscowości- od zawsze lubieliśmy w takich siedzieć. Nie pomyśleliśmy nawet, a ścigaliśmy się kto pierwszy na górze. Była to spora ambona, i wysoka. Usiedliśmy, no i na nieszczęście Rafał musiał zapukać w dach, po kilku sekundach usłyszeliśmy jakby leciał samolot, ale to nie był samolot- Z każdej strony otoczyły nas wściekłe szerszenie. Trzeba było się powoli wynośić, a następnie wiać. Nie goniły nas, ale dały do zrozumienia że to ich teren. Obóz trzeba było rozbić gdzieś indziej .
Kilkaset metrów dalej była ładna polana, tam spędziliśmy noc.

~`Piątek ~` 13.07 – Dzień Szósty.
Obudziliśmy się  o 6:00, szybko śniadanie i droga na Lipsko, byliśmy w nim o dziewiątej.
Godzinę odpoczynku przy stacji benzynowej, i szukaliśmy na mapach dostępu do Solca nad Wisłą, o 10:00 na rowery, i do 15:00 z kilkoma przerwami. Przekroczyliśmy Wisłę, i z województwa mazowieckiego wróciliśmy do Lubelskiego.
Zatrzymaliśmy się na obóz w Janiszowie przed Opolem Lubelskim. Nasze fundusze się kończyły , ale mieliśmy jeszcze co jeść.   

~`Sobota 14.07 – Dzień Siódmy- ostatni.
W opolu Lubelskim straciliśmy ostatnie pieniądze, i zamiast na Poniatowę, pojechaliśmy na Chodel. Jak się zorientowaliśmy to nie było sensu wracać. Było tam fajne jezioro, było gdzie odpocząć. O 19:00 byliśmy blisko naszych stron, ale zatrzymaliśmy się w miejscowości Wierzchowiska, tam rozbiliśmy ostatni obóz, jedząc wszystko co mieliśmy wspominaliśmy niesamowicie spędzony tydzień.
NIEDZIELA- KONIEC Ostateczny.
Dom jest tam, gdzie początek. Wspomnienia utkane są ze szczęścia. Te dwa zdania towarzyszyły do naszego rozstania w naszej miejscowośći.
Podsumowując – Było ekstra, obeszło się bez awarii, mieliśmy kilka przygód . Czuliśmy się cudownie. Zachęcam do takiego spędzania wakacji lub czasu wolnego. Mimo że jestem nieco pogryziony przez owady mile będę całą tą wyprawę wspomniał. Jest warto tak podróżować. Jeszcze raz zachęcam !

Trasa w końcu wyszła tak – https://maps.google.pl/maps?saddr=Bychawka&daddr=Strzy%C5%BCewice+to:Bystrzyca+to:Kra%C5%9Bnik+to:Annopol+to:%C4%86miel%C3%B3w+to:Pensjonat+BMN,+Ba%C5%82towska+254,+Ostrowiec+%C5%9Awi%C4%99tokrzyski+to:Sienno+to:Lipsko+to:Poniatowa+to:Be%C5%82%C5%BCyce+to:Niedrzwica+Du%C5%BCa+to:Krebs%C3%B3wka+to:I%C5%BCyce+to:Bychawka+Trzecia&hl=pl&ie=UTF8&sll=50.977453,22.40696&sspn=0.166231,0.298691&geocode=FSAdCwMd0MdXASkTZSS6ffwiRzEblgPORETSLQ%3BFSHuCgMdCGdWASnJrc5bJ_siRzHuxsLvY75Emw%3BFQMICgMdVOtVASkldQzeReQiRzHQxsrhK4-v1A%3BFRMHCQMdDShTASmlBBeZQ-giRzFxOrbpFDl9sg%3BFQVrCAMdq6hNASmrUmoyM7kiRzG748IpRDQcLg%3BFUiFCAMd7UpIASl5PKKfFaYiRzHbZWz0QCVyhQ%3BFWqCCQMdLbtGASF5Nkfc20ih0ClZU2ZcmQkYRzF5Nkfc20ih0A%3BFRqJCwMd881HASnVjUlL9XQYRzHV52G6U7ThSA%3BFdifDAMd1lZKASkP16xRZp0iRzExnU8rqPtm9g%3BFT0kDQMdwK9QASnjvTuvf4wiRzE3dhXjvsJJ7Q%3BFZjaDAMdMPhTASkboW5MQvQiRzFOx9TSVtf9vA%3BFRLyCwMdcqRVASnZN39Px_AiRzHj7F6kNC4ODQ%3BFbztCwMd5kFWASltUk5QBvoiRzGvAbcBKLnDdQ%3BFWeYCwMdGZVXASl1mujn6PsiRzFDMxM2k_wvKA%3BFbtVCwMdLsVXASmXEon2ifsiRzFgglYwQIv0KQ&oq=Byst&t=h&mra=ls&z=10
Trochę inaczej, niż ta jaką obraliśmy.


« Ostatnia zmiana: 15 Lip 2012, 16:10 Tomash94 »
Nie ma się czym martwić/

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
super! Fajnie żeście się wybrali. Nie ma to jak mieć zaufanego partnera na wyjazd. Trochę przygód i zdarzeń nie zaszkodzi przeżyć, np. burze itp. Rozbawiło mnie że rozmawialiście sobie w namiocie po angielsku, no czasem nudno bywa.
Gratulacje!
Dawno też nie czytałem tak dokładnej relacji. A zdjęcia będą?

Offline Mężczyzna szy

  • Wiadomości: 3146
  • Miasto: Gdańsk
  • Na forum od: 29.04.2009
Przypominaliśmy sobie jak się poznaliśmy, i ogólnie rozmawialiśmy o najdalszej naszej  przeszłości.  Na niebie było sporo gwiazd, świat wyglądał super.

I jak romantycznie... ;)


Pochwała, Panowie! ... a teraz czekamy na zdjęcia :]

Szy.

Najlepsze szlaki rowerowe w Polsce, w Niemczech i w Europie

Offline Mężczyzna Tomash94

  • Wiadomości: 11
  • Miasto: Lublin/Bychawa
  • Na forum od: 29.04.2012
Niestety nie braliśmy aparatu, (rodzice i ich ta kradzież przez osoby trzecie.).

EDIT: Wakacje jeszcze trwają, więc pewnie pojedziemy:)
« Ostatnia zmiana: 18 Lip 2012, 21:19 Tomash94 »
Nie ma się czym martwić/

Tagi: lubelskie 
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum