Autor Wątek: Pierwsza wyprawa - tylko czym... i chyba z kim?  (Przeczytany 2443 razy)

Offline Varpunen

  • Wiadomości: 6
  • Miasto:
  • Na forum od: 06.08.2012
Witam
Z góry przepraszam, że nie będzie krótko, ale mam tak genetycznie, że nie potrafię w dwóch słowach przekazać myśli.
Dołączyłem do Was niedawno i zdecydowałem się stworzyć nowy wątek, bo gdzie jak nie tu nauczyć się o co i jak w tym całym rowerowym świecie chodzi. Otóż dla większości z Was pewnie wyda się to śpieszne i niedorzeczne, ale do zgłębiania tajników wiedzy o jednośladach skłoniła mnie propozycja mojego kumpla o wspólnej wyprawie rowerowej do Norwegii. No i super, podłapałem temat, tyle że z czasem okazało się, że kumpel według swego mniemania pozjadał wszystkie rozumy i przede mną (jakby nie było żółtodziobem - ale sam się do tego przyznaję) zgrywał wyjadacza co najmniej jakby w kilkudziesięciu wyprawach brał udział.
Do rzeczy. Kilka lat temu kierując się swoimi personalnymi potrzebami zakupiliśmy rowery. Wyszło na to, że on teraz jeździ kolarzówką, a ja MTB. Pomysł wycieczki pojawił się z miesiąc temu. Tyle tylko, że jak już wspomniałem "wyjadacz" stwierdził, że muszę kupić sobie też kolarzówkę tak jak on. Zacząłem sobie więc przeglądać internet w poszukiwaniu wiedzy, między innymi to właśnie forum, wymieniłem myśli z kilkoma sprzedawcami sprzętu, napisałem do kilku producentów... i po kilku tygodniach zdobywania wiedzy stwierdzam, że zostałem nabity w butelkę, bo chyba raczej na kolarzówce nawet po zmianie opon, z sakwami nie za bardzo da się pojechać na wyprawę 1-2 tysiące kilometrów. Spotkałem raz "wyjadacza" kilka dni temu i delikatnie (z natury taki jestem) chciałem go naprowadzić na trop, że jednak kolarzówka się nie nadaje i to raczej on musi zakupić coś zbliżonego do MTB (trekking oczywiście byłby chyba lepszy, ale na pewno MTB byłoby bardziej pożądane niż jakaś dziwna kolarzówka w celu takiej właśnie wyprawy). Na to "wyjadacz" prawie mnie zmieszał z błotem, że się nie znam delikatnie mówiąc, on już wszystkie fora przestudiował dawno temu i ja już tego w ogóle nie muszę robić, ale rower to ja na wyprawę muszę zmienić na oczywiście kolarzówkę najlepiej, czyli taki sam jak i on ma.
Nie jestem aż tak głupi i niestety na wycieczkę nie pojadę mimo wielkich chęci, nie z nim w każdym razie i nie kolarzówką. Ale po tym mini eseju mam krótkie pytanie do Was. Czy nie mam racji twierdząc, że to właśnie "wyjadacz" się myli, a ja z małymi kompleksami niedostatecznej jednak wiedzy, ale jednak wystarczającej stwierdzając, że racja leży po mojej stronie, nie mylę się twierdząc, że na takim lekkim rowerku jakim jest wcześniej wspomniana kolarzówka nie jeździ się na 2-tygodniowe wyprawy? Nawet umieściłem zdjęcia swojego MTB na tym forum z zapytaniem, czy taki w ogóle sprzęt nadałby się do podróży i odpowiedzi jak najbardziej pozytywne tylko utwierdzają mnie w moim mało doświadczonym, ale racjonalnym przekonaniu, że jednak, z której by strony nie patrząc to "wyjadacz" racji mieć nie może.
Troszkę może nie składnie i mętnie te ostatnie słowa zabrzmiały, ale proszę o wyrozumiałość... akurat sobota jest i różnie to bywa. Tak czy siak proszę o Wasze zdanie, czy to ja mam rację, czy to jednak ja się mylę.

Offline Mężczyzna Ramaja

  • Wiadomości: 114
  • Miasto: Sląsk
  • Na forum od: 15.07.2012
Pojedź z wyjadaczem na Ukrainę zobaczymy kto się będzie śmiał.

Offline Mężczyzna chesteroni

  • Wiadomości: 673
  • Miasto: Toruń
  • Na forum od: 14.07.2012
Wyjadacz jakby był wyjadaczem, to by wiedział, że ważniejsze od typu roweru jest zadbanie o trwałość sprzętu.
W Norwegii owszem - prawie wszystkie drogi są asfaltowe i nie ma konieczności jazdy góralem, ale też przecież po asfalcie góralem się pojedzie. Oponki semi-slick i jazda.

Ja z osobą opisaną jako "wyjadacz" nie pojechałbym jednak na wyprawę z jednego powodu: zamiast cieszyć się wyprawą, planować trasę itp., to koncentruje się na aspektach technicznych, narzuca zdanie itp. Jedyne uzasadnienie prośby o kupno nowego roweru byłoby takie, że ten obecny to mógłby być jakiś złom z marketu. Choć i wtedy nahalne sugerowanie typu nowego roweru wydaje mi się co najmniej dziwne.

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Kolarzówki chyba rzadko mają mocowanie na bagażnik. Wyjadacz bierze ze sobą tylko kartę kredytową?

Offline Mężczyzna Freud

  • Wiadomości: 2649
  • Miasto: Zielona Góra
  • Na forum od: 16.06.2011
W Norwegii owszem - prawie wszystkie drogi są asfaltowe i nie ma konieczności jazdy góralem, ale też przecież po asfalcie góralem się pojedzie. Oponki semi-slick i jazda.
Nawet w Norwegii bywają drogi szutrowe, np.: rallarvegen.

Moim zdaniem rowerz szosowy to bardzo bardzo duże ograniczenie i ja nigdy nie zdecydowałbym się na taki w kotekście wyprawy typowo turystycznej.

To jest kwestia indywidualnych potrzeb - niektórzy mówiąc, że jadą na wyprawę jadą tak na prawdę na wyścig czasu i kilometrów. Co kto lubi.
Wystarczy wyobrazić sobie, że jadąc na turystyczną wycieczkę chcesz zaglądnąć w jakiś ciekawy zakątek (tylko 10 km od stający od trasy głównej) i jest szuter, droga nieco piaszczysta, nieco gruntowa - da się wjechać kolarzówką? :lol:

Dla mnie kwestia jest oczywista. Kolarzówka nie została stworzona do jazdy uniwersalnej w różnym terenie. Jazda na kolarzówce na uniwersalnej wyprawie to jakiś fetysz :)

Zwykły rower przystosowany do turystyki na cieńszych oponach będzie miał taką samą skuteczność albo i nawet sto razy lepszą (w pewnych warunkach) niż kolarzówka. Dla mnie wyprawa to nie wyścig :D

Generalizować się nie da oczywiście: kwestia podróżującego, kwestia tego gdzie jedziemy, co bierzemy i w jakim trybie jedziemy.

« Ostatnia zmiana: 12 Sie 2012, 13:19 Freud »
"Życie jest jak jazda na rowerze, żeby utrzymać równowagę musisz poruszać się do przodu." - A. Einstein
"Wax, to tylko kwestia czasu kiedy "Podróże z dziećmi" stanie się twoim najważniejszym działem" - Cinek

Offline Mężczyzna chesteroni

  • Wiadomości: 673
  • Miasto: Toruń
  • Na forum od: 14.07.2012
Dlatego napisałem "prawie" ;-)

Poza tym "kolarzówka" to raczej typ roweru, ale jakby założyć niezbyt szerokie obręcze, to oponka 1.5 " raczej wejdzie więc nie musi być tak źle. Wilk jeździł nawet z karbonowym widelcem po Albanii i sobie chwalił.

Według mnie z rowerami jest tak samo jak z samochodami - różne typy mają różne przeznaczenia. Da się maluchem objechać świat i da się tirem jeździć po zakupy. Da się kolarzówką z bagażnikiem mocowanym do sztycy i szerszymi oponami objechać Norwegię a pewnie i Albanię i da się rowerem do DH przejechać szosami dookoła Europy. Liście też da się grabić widelcem. Tylko po co, skoro wymyślono grabie?
Ja wolę jeździć na wyprawy na trekkingu, ale jak na MTB pojechałem kiedyś 450km po szosie to źle mi nie było :) Gorzej z szosówką w terenie, ale kolega na rowerze przełajowym wymiata po lesie :)

Ważne, żeby się dobrze czuć na sprzęcie, którego się używa i żeby się ten sprzęt nie psuł. Reszta to są rzeczy bez znaczenia.

Offline Mężczyzna Marek3105

  • Wiadomości: 39
  • Miasto: Toruń
  • Na forum od: 04.06.2012
Wystarczy wyobrazić sobie, że jadąc na turystyczną wycieczkę chcesz zaglądnąć w jakiś ciekawy zakątek (tylko 10 km od stający od trasy głównej) i jest szuter, droga nieco piaszczysta, nieco gruntowa - da się wjechać kolarzówką? :lol:
Da się ;)
Kiedyś zgubiłem się na nowej trasie i przyszło mi jechać po lesie.
W tym roku startowałem na zawodach, gdzie był odcinek po piachu tak grząskim, że traciło się panowanie nad rowerem. Niebezpiecznie, ale dało się przejechać.
Mam tu na myśli rower, bez bagażu.
Poza tym "kolarzówka" to raczej typ roweru, ale jakby założyć niezbyt szerokie obręcze, to oponka 1.5 " raczej wejdzie więc nie musi być tak źle. Wilk jeździł nawet z karbonowym widelcem po Albanii i sobie chwalił.
Nie jest to niestety takie proste. Próbowałem założyć oponę 1 i 3/8". Opona nie mieściła się do żadnej z trzech ram szosowych. Tarło o przednie i tylne widełki, lub o hamulce szczękowe.

Offline Mężczyzna Freud

  • Wiadomości: 2649
  • Miasto: Zielona Góra
  • Na forum od: 16.06.2011
Wystarczy wyobrazić sobie, że jadąc na turystyczną wycieczkę chcesz zaglądnąć w jakiś ciekawy zakątek (tylko 10 km od stający od trasy głównej) i jest szuter, droga nieco piaszczysta, nieco gruntowa - da się wjechać kolarzówką? :lol:
Da się ;)
Kiedyś zgubiłem się na nowej trasie i przyszło mi jechać po lesie.
W tym roku startowałem na zawodach, gdzie był odcinek po piachu tak grząskim, że traciło się panowanie nad rowerem. Niebezpiecznie, ale dało się przejechać.
Mam tu na myśli rower, bez bagażu.
To było pytanie retoryczne :lol:
"Życie jest jak jazda na rowerze, żeby utrzymać równowagę musisz poruszać się do przodu." - A. Einstein
"Wax, to tylko kwestia czasu kiedy "Podróże z dziećmi" stanie się twoim najważniejszym działem" - Cinek

Offline Varpunen

  • Wiadomości: 6
  • Miasto:
  • Na forum od: 06.08.2012
Dzięki wszystkim za Wasze zdanie w tej kwestii. Wszystko się pokrywa z moją teoretyczną wiedzą i już wiem, że kolarzówką nigdzie nie pojadę. To miała być wyprawa turystyczna "na dziko", a nie z luksusami nocowania w miękkim łóżku, bez bagaży, a za to z kartą w kieszeni, itp. Poza tym nie pojadę też z "wyjadaczem" co wiedziałem właściwie już po tej ostatniej zaledwie kilkuminutowej rozmowie z nim. Przez jakieś 2 tygodnie gdzieś na odludziu tyko z nim nie wytrzymałbym na pewno, skoro wystarczyły mu jakieś 2 minuty, żeby mnie prawie zdenerwować. Nawet nie tymi swoimi uwagami co do roweru, ale prawie udaną próbą stłumienia mojego zapału do czegoś nowego dla mnie i fajnego. Już to kiedyś przerabiałem z innym kolegą, kiedy to sobie pojechaliśmy na północ pod namiot (samochodem jednak) i miałem dość jego towarzystwa już po 2 dniach, a musiałem się męczyć 3 tygodnie.
Jednak towarzystwo jest tak samo ważne jak sam sprzęt, jeśli nie ważniejsze... a już na pewno trudniej o dobór takowego. No i ten mój zapał powiem szczerze stopniał trochę. Jeszcze dwa tygodnie temu byłem gotów kupować sakwy, montować błotniki i pójść za Waszymi radami i przejechać się gdzieś na weekend w pełnym rynsztunku, przetestować sprzęt w terenie... a tu klops. Cały plan mi się zawalił. Zawsze mógłbym jechać sam oczywiście, ale wydaje mi się, że z kimś zawsze weselej (pod warunkiem, że to nie typ "wyjadacza"), no i od czasu do czasu zawsze jest się do kogo odezwać. No zobaczymy, jeszcze cały rok ewentualnie przede mną.
W każdym razie dzięki za zabranie zdania i ukierunkowanie mnie na pewne kwestie co do sprzętu.

Offline Mężczyzna chesteroni

  • Wiadomości: 673
  • Miasto: Toruń
  • Na forum od: 14.07.2012
Jeśli problemem jest towarzystwo to jest jeszcze jeden wariant (dla osób o stosownej wersji psychiki) - wyjazd samotny. To nie jest wcale koniec świata, jak się nie ma z kim jechać ;-)

Offline Mężczyzna yoshko

  • Administrator
  • Kto smaruje ten jedzie.
  • Wiadomości: 15533
  • Miasto: Strzelce Opolskie - Biała Podlaska
  • Na forum od: 11.06.2009
    • Blog Yoshkowy
Jadąc na starcie samemu masz czas i okazję sprawdzić czego właściwie potrzebujesz od wyjazdu rowerem w nieznane. Startując z kimś twoje potrzeby są poniekąd dzielone i ulegają kompromisom, warto przynajmniej raz gdzieś pojechać samemu na kilka dni by sprawdzić się i określić po co tu jestem i czego mi potrzeba.

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10723
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Jak będziesz czekał z pierwszym wyjazdem na właściwego towarzysza to możesz nigdy nie pojechać.

Przez jeden weekend wilki Cię nie zjedzą, najwyżej przekonasz się że to nie o to Ci chodziło.
A jak będzie OK, to przed przyszłym sezonem zdążysz jeszcze raz (albo kilka razy) wyskoczyć na kolejny weekend i będziesz wiedział czego chcesz i czego Ci brakuje. Będzie pół roku na planowanie i rozsądne zakupy sprzętu (a zwykle więcej czasu = niższa cena).

No więc nie rób dramatu, tylko weź klamoty i ruszaj.  Dopiero połowa sierpnia, a Ty już cały rok skreślasz?


Offline Kobieta martwawiewiórka

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6394
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 17.08.2009
poznany w Rumunii Włoch Fabio od lat jeździ na długie wyprawy na eleganckim Bianchi:
http://bikerfab.altervista.org/wp/la-bicicletta

oczywiście raczej asfalty, co kto lubi.

Jakiś Ty społecznie dojrzały! Mogę sobie zsynchronizować z Tobą te dane?

Offline Varpunen

  • Wiadomości: 6
  • Miasto:
  • Na forum od: 06.08.2012
Nie no, macie rację oczywiście. Nie będę się oglądał na innych i gdzieś sobie samemu i na początek nie za daleko, zawsze można pojechać, pozwiedzać, przetestować to i owo.
A tak poza tym to tak mnie na to rowerowanie wzięło, że bym chciał mieć od razu wszystko, a skutkuje to takim mętlikiem w głowie, że już sam nic nie wiem. Mówię teraz o tym, że właściwie każdy styl jazdy i na różnym sprzęcie chciałbym doświadczyć. Sakwy swoją drogą, na pewno spróbuję i to chyba jeszcze niebawem, ale strasznie też mnie ciągnie na jakieś sprinterskie asfaltowe szaleństwa. Może to i dobry pomysł mieć dwa rowery, w zależności na co przyjdzie ochota... tylko kurcze to wszystko jakieś takie drogie :)
Muszę sam sobie w spokoju przemyśleć co mi tak na prawdę do szczęścia najbardziej potrzeba i w jakiej kolejności :) A wam wszystkim dziękuję za odpowiedzi.

Offline Mężczyzna chesteroni

  • Wiadomości: 673
  • Miasto: Toruń
  • Na forum od: 14.07.2012
Taa - sakwy i dwa rowery. Skończysz pewnie na czterech rowerach (cztery: full do enduro, szosówka, wyprawówka i mieszczuch), pro wyposażeniu i jeszcze jakiejś przyczepce po drodze kupując masę szrotu ;-)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum