Ok. Większość zdjęć opisanych. Zostało jeszcze trochę roboty (zmiana kolejności i wywalenie trochę zdjęć, bo ileż można oglądać cokolwiek z 20 ujęć). Jak będzie ok to jeszcze się odezwę w tym wątku.
Sama jazda rowerowa około 5 tygodni (na wyrost bo wliczony choćby wypady z buta po Słowackim Raju czy wejście na Wichryn w Pirynie), powrót buso-pociągami.
Problem był oczywiście z zabraniem rowerów przez linie autokarowe czy to polskie czy niemieckie. W końcu udało nam się znaleźć bułgarskiego przewoźnika z Plovdiva do Brna, a stamtąd pociągami przez Bohumin i Opole.
Może jeszcze tylko wypunktuje rzeczy które jakoś szczególnie zapamiętałem.
-- kiedy Bułgar mówi że czegoś nie ma, albo jest niemożliwe to jest to wstęp do dalszych negocjacji (i nie chodzi tu o pieniądze). Ot choćby miejsce do spania w schronisku czy hostelu, albo załatwienie kartonu rowerowego.
-- w Bułgarii szukaliśmy po sklepach, restauracjach itp mitycznej baklawy (słodki na miodzie deser) która podobno jest powszechna... Naprawdę tylko w miastach naprawdę sporych typu Sofia można to znaleźć.
-- Bułgarzy generalnie nie jeżdżą na rowerach!
-- w całej bądź prawie całej Serbii można zjeść sałatkę warzywną (najczęściej szopską lub z młodej kapusty - kupus) co ma szczególne znaczenie dla bezmięsnych
-- póki co, łańcuch 8 czy 9 rzędowy nie do dostania w większych miastach
Serbii
-- na Węgrzech zapomnij że porozumiesz się po angielsku (trzeba mieć naprawdę fuksa żeby kogoś znaleźć co cokolwiek rozumie). Że nie wspomnę o miejscach w których nie powinno to być problemem (kempingi).