Dwa tygodnie temu, na forum przedstawiłem Wam swój plan wycieczki z Torunia do Władysławowa i z powrotem. Nie do końca udało się zrealizować zakładany plan, zwiedzić wszystko co chciałem, a sama trasa nie pokryła się z tą zaplanowaną przed wyjazdem.
No, ale zacznę od początku.
Nie byłem pewny czy uda mi się przejechać taki dystans jednego dnia, tym bardziej, że dwa dni wcześniej startowałem w trudnych zawodach, które mnie wykończyły. Uda, łydki bolały przy każdym kroku. Do ostatniej chwili zastanawiałem się czy zamontować lemondkę. Od leżenia na kierownicy czasowej kark bolał niesamowicie. Jednak bez niej nie byłoby tak wygodnie.
Dzień 1
Pobudka 4:30, wyłączyłem budzik i poszedłem dalej spać. Po upływie kilku minut, gdy już prawie zasnąłem dotarło do mnie, że czas wstać, bo drugi raz budzik nie zadzwoni.
Zerwałem się z łóżka, zjadłem śniadanie, spakowałem resztę rzeczy do plecaka i w drogę!
Wyjazd 5:35. Było ciemno i dosyć chłodno, ale dało się wytrzymać. Cieszyłem się, że chociaż deszcz nie padał. Jednak po 30km jazdy w gęstej mgle i tak byłem cały mokry.
Pierwsze 90km przejechałem spokojnym tempem. Trasa płaska, jedynie kilka wzniesień w Świeciu. Jadąc nad morze spodziewałem się właśnie takiej, płaskiej trasy. Okazało się, że byłem w wielkim błędzie.
Będąc w Osie pierwszy raz źle skręciłem. Włączyłem GPS’a, który pokazał mi inną drogę, którą mogę szybko dojechać do Skórcza. Niestety okazało się, że ta droga na odcinku Osie – Łuby to na jednym pasie kostka, a na drugim piach.
Odkąd pamiętam nigdy nie lubiłem się wracać, więc i tym razem uparcie szedłem przed siebie. Dosłownie szedłem, czasem biegłem, czasem udało się przejechać kawałek po piachu.
Te 8km, które pokonałem w ponad godzinę, kosztowało mnie tyle samo sił, co poprzednie 90km.
Jednak w końcu udało mi się wjechać do województwa pomorskiego. Na zegarze była 11:00. Musiałem trochę przyspieszyć, jeśli chciałem dotrzeć do celu przed zachodem.
Starałem się utrzymać tempo w granicach 28-30km/h. Postoje były krótkie tylko po to, aby sprawdzić czy dobrze jadę, albo żeby dokupić jedzenia i picia.
W Stargardzie musiałem zmienić dętkę, którą przy samym wentylu przebiła obręcz. Nie było mowy o łataniu.
Do Gdańska średnia wyszła całkiem zadowalająca 27,7km/h. Jednak przez Trójmiasto postanowiłem jechać ścieżką rowerową, zamiast ulicą. Co za koszmar!
Ścieżka prowadziła raz z jednej, raz z drugiej strony ulicy, pełno świateł, ludzi, krawężników. Nie mam nic przeciwko ścieżkom rowerowym, ale jazda po nich szosówką to żadna przyjemność.
W Gdyni postanowiłem jednak pojechać ulicą.
Reszta trasy przebiegła bez przygód. Gdy wjechałem do Pucka, słońce zaczęło znikać za horyzontem.
Dotarłem do Władysławowa około godziny 19:40.
Przejechanych km: 254
Czas jazdy: 9:51
Czas podróży: 14:05:00
Przewyższenie: 650m
Średnia prędkość: 25,8km/h
Dzień 2
Tego dnia postanowiłem pojechać na Hel, aby się trochę rozruszać. 35km w jedną stronę. Trochę za późno wróciłem z plaży, a na 14:00 chciałem zdążyć na karmienie fok w helskim fokarium. Z Władysławowa wyjechałem o 12:45.
Do wyboru ładny asfalt, albo ścieżka rowerowa. Po wczorajszym przejeździe przez Trójmiasto, byłem sceptycznie nastawiony do ścieżek, ale ta była jakaś inna. Była szeroka, miała wydzielone pasy ruchu. Pomyślałem, dam jej szansę.
Nie zawiodła mnie, jechało się świetnie, wiatr w plecy, średnia 35km/h, nawet piesi nie wchodzili na ścieżkę. Jedynie w Chałupach i na kilka km przed Helem musiałem zjechać na drogę.
Powrót oczywiście pod wiatr, najgorzej było tam, gdzie ścieżka wiodła przy samym morzu. Całość przejechałem wolno i spokojnie, pamiętając co czeka mnie następnego dnia.
Przejechanych km: 70
Czas jazdy: 2:29:00
Średnia prędkość: 28,2km/h
Dzień 3
Pobudka o 4:30, śniadanie i o 5:20 jestem już na trasie.
Ubrałem się cieplej niż dwa dni temu, a i tak było mi zimno, wiatru na razie nie odczuwałem. Zacząłem spokojnie, prognozy wskazywały, że ma być mocny wiatr z północnego zachodu, co oznaczało, że powinienem jechać z wiatrem w plecy, lub bocznym.
Zmodyfikowałem trasę tak, aby ominąć Trójmiasto, oraz zwiedzić Malbork i Kwidzyn. Razem miało wyjść około 290km. Z takim wiatrem nie powinno być problemu i jeszcze starczy trochę czasu na zwiedzanie. Na moje nieszczęście prognozy nie sprawdziły się.
Do Redy jechałem bardzo wolno. Średnia 22km/h. I tak chciałem zacząć spokojnie, ale bez przesady. Pomyślałem, że pewnie jestem trochę zmęczony, a może jeszcze się nie rozbudziłem i dopiero się rozkręcę.
Zacząłem coś podejrzewać, kiedy skręciłem na zachód do Wejherowa. Teoretycznie ten odcinek miał być pod wiatr, a ja lecę bez problemu 30km/h. Nie tak miało być. Zaraz za Wejherowem zaczyna się kręty podjazd 160m przewyższenia na 4km.
Przejechałem 40km i miałem już dość. Dopiero po 70km w Otominie, kiedy postanowiłem zajechać do pobliskiego sklepu, gdzie przemiła sprzedawczyni zaproponowała, żebym usiadł przy jej stoliku i spokojnie zjadł, nabrałem chęci do dalszej jazdy. Przy okazji wyszło słońce i zrobiło się nieco cieplej.
Wciąż jednak wiatr mi nie sprzyjał. W dodatku gdy wjechałem na drogę nr 91 zaczęło padać. Na szczęście krótko, bo chmury przy tym wietrze szybko uciekły.
W Tczewie wyszło słońce i zrobiło się na tyle ciepło, że od Malborka postanowiłem jechać w samej koszulce.
Dalej jechałem drogą nr 55 bez pobocza, bardzo ruchliwą. Zależało mi jednak na czasie, żeby jak najszybciej dojechać do domu. W planie miałem zwiedzenie zamku w Kwidzyniu, ale nawet nie wjechałem do miasta.
Ostatecznie załatwiłem sobie transport ze Stolna. Do którego dotarłem około 18:30. Wracając (ja prowadziłem) podjechaliśmy jeszcze na stację BP zatankować gaz. Po zatankowaniu mój tata poszedł zapłacić, a ja ruszyłem. Okazało się, że dziewczyna obsługująca dystrybutor nie odłączyła węża, a ja ruszając wyrwałem go. Parę litrów gazu uciekło w powietrze, a mi lekko wygięło wlew. Takie sytuacje ogląda się w Internecie, ale nigdy nie sądziłem, że będę jednym z bohaterów
Przejechanych km: 252
Czas jazdy: 10:18:00
Czas podróży: 13:30:00
Przewyższenie: 930m
Średnia prędkość: 24,4km/h
Podsumowując wyjazd bardzo mi się podobał, nie nudziłem się ani przez chwilę, ale takie odległości w ciągu jednego dnia nie pozwalają na dokładne zwiedzanie miejscowych atrakcji i zabytków. Chyba jednak wolę spokojną jazdę. Szybko, to można pojeździć na zawodach
.
Mapy:
http://www.bikemap.net/route/1822975#lat=53.910958781961&lng=18.4926&zoom=7&maptype=ts_terrainhttp://www.bikemap.net/route/1822986#lat=54.061422823336&lng=18.63897&zoom=8&maptype=ts_terrainLink do galerii wrzucę, jak tylko przygotuję zdjęcia.