A pod Zieloną Górą na drodze wojewódzkiej facet próbował mnie wyprzedzić na zakręcie i jak drugie auto wyjechało z na przeciwka, ten skręcił i wjechał mi w tyłek "bo droga była wąska". Ja wylądowałem w rowie, trochę się poobijałem i uszkodziło się parę rzeczy. Ale za wszystko dostałem pieniądze, a oprócz zadrapań ból kostki przeszedł po 15 minutach.
A no i "jechał wolno bo jak zaczynał hamować miał około 80 km/h na blacie", ale jakoś jeszcze po uderzeniu udało mi sie przejechać parę metrów po czym musiałem ratować się skokiem.
Chyba bagażnik i sakwy mnie uratowały bo zamortyzowały uderzenie i przy upadku pierwsza ziemi dotknęła sakwa, a nie noga.