Autor Wątek: No to lecim na Szczecin  (Przeczytany 1809 razy)

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
No to lecim na Szczecin
« 1 Paź 2012, 15:03 »
"No to lecim na Szczecin" usłyszałem niedawno w rozmowie miedzy dwoma pracownikami w naszej firmie. Pomyślałem wtedy: a czemu by nie?
Od dłuższego czasu chodziła mi po głowie myśl o zrobieniu jakiejś dłuższej trasy, więc pomysł by pojechać w stronę Szczecina wydał mi się całkiem dobry :) Może nawet udało by się dojechać do Świnoujścia? (bo dalej na zachód już się nie da ;)) Wyznaczyłem na bikemapie trasę, wpisałem ja do mojego Garmina i czekałem na sprzyjające warunki pogodowe w jakiś weekend. W międzyczasie podzieliłem się moimi planami ze Zbyszkiem, który tym razem mocno zapalił się do tego pomysłu. Tak więc patrząc na prognozę pogody i uzgadniając warunki w pracy (trzeba było wziąć wolne w piątek) i uzyskawszy łaskawe przyzwolenie naszych żon (że też wam się chce tak męczyć 8)) wypadło nam, że możemy jechać w ostatni weekend września. I tak sie stało. Wyjechaliśmy z Ogrodzieńca w piątek przed świtem i kierując się na północny zachód wg wcześniej zapisanego śladu w GPSie rozpoczęliśmy swoją najdłuższą do tej pory wycieczkę rowerową :)
Przez pierwsze 150 km jechało się dość ciężko, bo wstrzymywał nas mocno wiejący przeciwny wiatr. Do zmroku udało nam się dojechać do Ostrzeszowa gdzie zjedliśmy ciepły posiłek w barze i zapaliwszy lampki ruszyliśmy w trasę na długą noc. W nocy jechało się całkiem dobrze, bo wiatr wreszcie ustał całkowicie. Nad ranem jednak zaczął mocno morzyć mnie sen i postanowiliśmy zatrzymać się na dłuższą chwilę i zdrzemnąć na napotkanym przystanku. Pokimaliśmy z 1,5 godziny ale było za zimno by zostać na dłużej. Zebraliśmy się więc i przed 6.00 ruszyliśmy dalej. Nowy dzień okazał się również bardzo pogodny i spokojny, a nawet z lekkim sprzyjającym wiatrem więc nadal jechało się dobrze.
Trudy przejechanej trasy dawały jednak znać o sobie coraz bardziej i trzeba było zacząć weryfikować wcześniejsze plany dotarcia do Świnoujścia :icon_neutral: Ostatecznie zdecydowaliśmy, że jazdę zakończymy w Choszcznie po przejechaniu 507 km.
Z Choszczna mieliśmy dobre połączenie kolejowe na powrót do domu choć pociąg miał być dopiero w niedzielę rano. Na dalszą nocną jazdę rowerami nie mieliśmy już ochoty (przynajmniej ja) więc znaleźliśmy nocleg w hoteliku, a rano pojechaliśmy na dworzec i spokojnie bez "przygód" dojechaliśmy pociągami do Zawiercia.
I tyle :P
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Offline Mężczyzna Waxmund

  • Moderator Globalny
  • Ironman
  • Wiadomości: 11154
  • Miasto: Baszowice k/Kielc
  • Na forum od: 07.06.2007
    • www.waxmund.pl
Odp: No to lecim na Szczecin
« 1 Paź 2012, 15:05 »
gratulację pokonania 500km ;) Rozumiem, że Ula nie pojechała bo nie dostała wolnego? ;)
« Ostatnia zmiana: 1 Paź 2012, 15:14 Waxmund »
Czasami na drodze spotykam prawdziwych rowerowych szaleńców, pędzą na złamanie karku i wbrew rozsądkowi... naprawdę... aż ciężko ich czasem wyprzedzić...

www.waxmund.pl

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Odp: No to lecim na Szczecin
« 1 Paź 2012, 20:59 »
Rozumiem, że Ula nie pojechała bo nie dostała wolnego?
Wax, Ty to znasz życie ;D
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Offline Mężczyzna aard

  • Wiadomości: 6095
  • Miasto: Wiedeń
  • Na forum od: 15.08.2007
    • Moje wyprawy
Odp: No to lecim na Szczecin
« 6 Paź 2012, 09:55 »
Gratulacje serdeczne! :)
A na rowerze zawsze jest miejsce siedzące... chyba że jesteś bikepackerem :p

 

Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1473
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Odp: No to lecim na Szczecin
« 6 Paź 2012, 18:53 »
W imieniu naszego duetu dziękuję za gratulacje zwłaszcza, że wyjazd kosztował nas trochę wyrzeczeń bo po drodze czyhały na nas różne pokusy:

https://picasaweb.google.com/117211602787549968653/DropBox?authkey=Gv1sRgCNXLtc7R_t__FA#5796233065254728962

ale my, jak Odyseusz, który w swej podróży nie uległ śpiewom syren, nie ulegliśmy pokusie aby skręcić do tych dwóch gołych ...
tylko pojechaliśmy dalej przed siebie - Marek stwierdził, "że nie każda goła jest godna uwagi"  :)
Tak, czy inaczej ciężki jest los podróżnika, ale "męska rzecz jest być daleko, a kobieta wiernie czeka" (mieliśmy nadzieję byliśmy przekonani   ;D;)

Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1473
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Odp: No to lecim na Szczecin
« 6 Paź 2012, 22:31 »
TY Zbyszku to chyba nieźle wyśrubowałeś swój stary rekord? Jak mnie pamięć nie myli to chyba coś koło 300km wynosił?

Mogę Ci pozazdrościć pamięci  :) Faktycznie moja życiówka z dojazdu do tegorocznego zlotu wynosi coś nieznacznie powyżej 300km. Wtedy ta trasa poważnie nadwątliła  :) moje siły, tak że gdy na koniec trzeba było wepchać po tych kamiorach rowery pod górę i że tylko dzięki telefonicznej nawigacji średniego udało się dotrzeć na miejsce, to po dopchaniu rowerów do "mety" siarczyście zakląłem - czego się do tej pory wstydzę  :icon_redface: i za co przepraszam tych co musieli tego słuchać.

I jak się jechało na tak długiej trasie? Bo 500km to już jednak zupełnie inny typ jazdy niż przy 200-300km, trzeba jechać całą noc, walczyć ze snem, zmęczenie się nawarstwia itd

Przyznam szczerze, że obawiałem się tego wyjazdu bo Marek już wcześniej robił długie, samotne trasy nocne i nie wiedziałem czy nie  będę dala Niego balastem bo ze mnie jest straszny śpioch  :) Jechało mi się jednak lepiej niż przypuszczałem, że będzie. Pierwsze 150km, o czym pisał Marek, to była walka z wiatrem, która na pewno zostawiła swoje piętno na naszych siłach ale początkowo bardziej męczył mnie ten wiatr psychicznie, bo jadąc w duecie dawaliśmy sobie systematyczne zmiany pozwalające odpocząć "w cieniu". Pojawiały się sporadyczne bóle kolana - ale któż z nas na nie się nie uskarża.
Droga przez 20km na poludnie od Drezdenka nadwątpliła niestety stan mojego tyłka - ale mogłem dalej jechać bez większych problemów. Ze snem nie miałem, o dziwo, większych problemów, gdyż kawa na stacji benzynowej, krótko "zerwany film" na ławce, czy próba drzemki na przystanku autobusowym mi wystarczyły aby jechać nie śpiąc na rowerze.
Co 40-50km robiliśmy krótkie przerwy co mi pomagało i robiąc, śmieszne dla postronnych, wygibasy nogami i tyłkiem odzyskiwałem wigor.
Arytmetyka jest niestety nieubłagana. Albo jeździmy ciągle zbyt wolno, albo zbyt długie robimy sobie przerwy. Na dogodne kolejowe połączenie ze Świnoujścia już nie było szans a mając, przynajmniej w mojej perspektywie zajęcia w poniedziałek od 8 do 20 należało wrócić o "cywilizowanej" porze do domu i wyspać się bo niestety w mojej pracy nie mogę przymknąć nawet jednego oka  ;) Tak, więc zadowoliliśmy się dystansem 505km, a w Marka wypadku 507, bo miał dalej do miejsca zbiórki. Dopóki jednak nie podjęliśmy decyzji o wcześniejszym powrocie nie miałem problemów fizycznych uniemożliwiających mi dotarcie, jak mniemam, do Świnoujścia. Nie wiem jak u Ciebie Michale czy też Innych czytających ten post ale ja jak już usłyszę w moim mózgu, że "to już jest koniec" to słabnę.
Nie mniej jednak szukanie hotelu w Choszcznie  i wieczorne piwo ciągle sprawiało mi radość - byłem jeszcze ciągle żywy  ;)

Decyzja już zapadła - w przyszłym roku zrobimy sobie maraton Bałtyk - Jura żeby odmienić sobie kierunek/zwrot (jak ktoś jest po uczelni technicznej  ;D) - może na Bałtyk - Bieszczady ciągle jesteśmy za ciency  ;)?

Już w czasie powrotu do domu zauważyłem, że straciłem częściowe czucie w trzech palcach, od kciuka licząc w lewej i w prawej ręce. Dzisiaj, już po tygodniu od wyjazdu ustąpiło. Ciekawej jest jednak to, że jak wsiadałem na rower to wszystko powracało do normy. Rower jest więc lekarstwem na wszelkie bóle  ;)


« Ostatnia zmiana: 7 Paź 2012, 13:12 Zbyszek »

Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1473
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Odp: No to lecim na Szczecin
« 8 Paź 2012, 00:23 »
Przy takim dystansie 50 km więcej czy mniej to już nie aż taka różnica, gdyby był czas to pewnie spokojnie byście dali radę do Świnoujścia dociągnąć.
Pewnie przy normalnej pogodzie udałoby się na styk dojechać do Świnoujścia i złapać pociąg ale końcówka zapowiadała się pod spory wiatr i zaczęło padać - to utwierdziło nas w przekonaniu, że pora kończyć.

Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1473
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Odp: No to lecim na Szczecin
« 15 Gru 2012, 11:03 »
500km niezły wyczyn mi by chyba nogi odpadły
:D
Odpadają też "okolice" nóg  ;)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum