Jeżdżę już 3 rok tą samą trasą (bo innej nie ma/byłaby 2x dłuższa/przebijałbym się przez krzaki). Trochę nudno, jedyna rozrywka to właśnie jakiś drobny sprint ze świateł, walka z wiatrem w pysk, itp. Komunikacją jadę 2x dłużej i jeszcze bardziej nuuuudno.
15km w pół godziny jest jak najbardziej możliwe - takie średnie mam na trasie Katowice-Gliwice, która właściwie jest cały czas w warunkach miejskich. Niestety daleko nam do prawdziwych rowerostrad, gdzie taka średnia jest standardem
kończy się na ogólnym podejściu do jazdy rowerem
do sprawnego przemierzania miast.
Ja też mam pagórkowate miasto, ale właściwie ciągle jeżdżę na jednym biegu, bo się po prostu przyzwyczaiłem do tego przełożenia. Jedynie jak mam mocno obładowany rower to zmieniam na lżejszy, czasami na zjazdach cięższy. Zakładając, że nie wozi się gratów to singiel w zupełności wystarczy - ładujesz przełożenie 46/19 (dla faceta), 38/19 (dla kobiety) i można cieszyć się jazdą. Bzudr o obciążeniach kolan nie pisz, bo obciążenie jest porównywalne do wchodzenia po schodach. Jak dla kogoś to jest za duży wysiłek to lepiej żeby sobie od razu położył się do trumny. (...) ja na wyprawie przez pół Europy obciążony 50kg ładunkiem ledwo je wykorzystuje. Poza tym redukcja przed każdymi światłami jest strasznie niepraktyczna
Też po mieście jeżdżę na droższych rowerach - argument rowerku za stówkę podałem dlatego, że miałby być przypięty na noc przed blokiem. Ale znajomym załatwiam rowery za stówkę i jeżdżą aż się kurzy