Autor Wątek: Holendry - plusy i minusy  (Przeczytany 11424 razy)

Offline Mężczyzna oszej

  • Niejeżdżący teoretyk - forumowy mędrek
  • Wiadomości: 1942
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 21.01.2011
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 15 Lis 2012, 10:37 »
To przypnij go gdzieś przy lotnisku czy gdzie tam i potem wróć po niego ;) Na pewno będzie lepiej :)

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 15 Lis 2012, 10:39 »
Ale nie będzie taniej, bo dojazd autobusem na lotnisko kosztuje kolejnych kilkadziesiąt zeta :)

Offline Mężczyzna worek_foliowy

  • Wiadomości: 10327
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 11.02.2012
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 15 Lis 2012, 10:39 »
oszej, ja miałem napisać to pierwszy :P

Janus, jak daleko od centrum jest lotnisko?
Janus: "Generalnie nie ogarniam 3D i notorycznie wpadam na ściany, chodzę w kółko [...]"

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 15 Lis 2012, 10:40 »
Na lotnisko mam 25 km.

Offline Mężczyzna Waxmund

  • Moderator Globalny
  • Ironman
  • Wiadomości: 11154
  • Miasto: Baszowice k/Kielc
  • Na forum od: 07.06.2007
    • www.waxmund.pl
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 15 Lis 2012, 13:44 »
spacerować nie lubisz? ;)
Czasami na drodze spotykam prawdziwych rowerowych szaleńców, pędzą na złamanie karku i wbrew rozsądkowi... naprawdę... aż ciężko ich czasem wyprzedzić...

www.waxmund.pl

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 15 Lis 2012, 13:57 »
Nie... Ale przypomniałam sobie, że mam przecież rolki :D A na lotnisko trasa jest raczej płaska, więc w sam raz. Nie wiem tylko, czy rolkarzom wolno jeździć po drogach... Większość trasy mogłabym jechać po ścieżkach rowerowych albo uliczkach osiedlowych, gdzie na pewno wolno, ale pod koniec jedzie się po prostu przez jakieś pola i las na wsi.

Pozostaje tylko wyczaić jakiś rower w Warszawie albo, oczywiście, tu na miejscu.

Offline Mężczyzna worek_foliowy

  • Wiadomości: 10327
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 11.02.2012
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 15 Lis 2012, 14:37 »
Na lotnisko mam 25 km.
W sam raz na dwie godzinki spokojnego biegu ;)
Janus: "Generalnie nie ogarniam 3D i notorycznie wpadam na ściany, chodzę w kółko [...]"

Offline Mężczyzna hejtyniety

  • Doktor Ojtamojtam
  • Wiadomości: 256
  • Miasto: Katowice, Ustroń
  • Na forum od: 16.07.2012
    • Mój blog wyprawowo/rowerowy
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 16 Lis 2012, 06:27 »
Ostatnio jakaś posucha na rynku, ale mimo wszystko:
http://allegro.pl/rower-miejski-gazelle-superieur-wyprzedaz-10-i2787270926.html

Za 400zł masz bębnowe hamulce i trzybiegówkę. Do tego dobry, sprawdzony producent, więc powinno być porządnie i na lata ;) i to siodło :P

Ale tak jak już pisałem - za tą cenę można już trafić 7biegówkę 8)

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 16 Lis 2012, 07:48 »
Jeśli będę czegoś szukać w Warszawie to pod koniec grudnia, nikt przecież nie będzie chciał trzymać w mieszkaniu kolejnego roweru przez półtora miesiąca. Poza tym, jak wiadomo, jestem francuskim pieskiem i mimo wszystko wolę najpierw poszukać czegoś tu.

P.S. Nie chcę brooksa :P

Offline Mężczyzna hejtyniety

  • Doktor Ojtamojtam
  • Wiadomości: 256
  • Miasto: Katowice, Ustroń
  • Na forum od: 16.07.2012
    • Mój blog wyprawowo/rowerowy
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 16 Lis 2012, 09:19 »
rozumiem to, po prostu chciałem podać przykład jak duża różnica jest w jakości i klasie oferowanego sprzętu ;)

Offline pajak

  • Wiadomości: 1846
  • Miasto: Gdynia
  • Na forum od: 22.06.2010
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 16 Lis 2012, 09:39 »
od rolkowych hamulców zdecydowanie lepiej sprawdzają się bębny. Są bardziej pancerne i odporne na niskie temperatury (w rolkowych mamy olej)
Bębnowe dają słabsze hamowanie, szczególnie w niskich temperaturach i/lub dużej wilgotności (często i gęsto okładziną jest pasek skórzany). W rolkowych oleju jest tyle, że och-ech (kropelka?), a problem jest raczej przy wysokiej temperaturze (bo się może przegrzać, szczególnie jak nie ma radiatora..)

dojazd autobusem na lotnisko kosztuje kolejnych kilkadziesiąt zeta
Hmmm. A czy zastanawiałeś się nad możliwością przetransportowania tejże walizki tymże rowerem? Kiedyś ludzie do Szwecji jeździli z rowerami i plecakami na bagażnikach, z walizką również nie będzie większego problemu :) I jeszcze zaoszczędzisz na autobusie :)

A ja tam na miasto jestem fanem ostrego koła. Lekkie, tanie, przy odpowiednio spasowanej przekładni nawet górki nie przeszkadzają (no chyba, że mieszkasz w jakiejś bardzo górzystej miejscowości)
Trole są samotnikami i unikają słońca.

Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3335
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 16 Lis 2012, 09:43 »
Wyobraziłam sobie ostre koło w Gdyni na ul. Legionów lub Tetmajera - Ujejskiego  :lol:


Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 16 Lis 2012, 09:45 »
Hmmm. A czy zastanawiałeś się nad możliwością przetransportowania tejże walizki tymże rowerem?
Nie, nie zastanawiaam się nad możliwością przewiezienia na rowerze wielkiej 32 kg walizki i torby z laptopem.

Offline Drzewo

  • Wiadomości: 1619
  • Miasto:
  • Na forum od: 16.09.2014
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 16 Lis 2012, 10:42 »
Po przejrzeniu pierwszych dwóch stron wtrącę swoje trzy grosze, bez wdawania się w polemikę. Może ktoś z tego skorzysta.

Do mojego serwisu ostatnio przychodzi sporo osób taszczących ciężkiego holendra z przebitą dętką. Najczęściej są to dziewczyny które uległy modzie na te niezawodne i pancerne rowery. W skrajnych przypadkach, żeby wymienić dętkę w tylnym kole trzeba rozebrać pół roweru i porządnie się pobrudzić. Holendry(te wiekowe, "oryginalne", ściągnięte z zachodu i u nas sprzedawane za 100-500zł - nie mówię tu o nowych modelach za 4000zł) są tak skonstruowane, że prócz podstawowej wiedzy serwisowej trzeba mieć jeszcze zdolności manualne i małą skrzyneczkę narzędzi bo rowery te nie są skręcone na imbusy (jak to bywa z rowerami współczesnymi) tylko na wszelkie możliwe śruby i śrubeczki, z olbrzymią ilością dziwacznych podkładek, nakładek i kontr. Musimy mieć więc klucze płaskie(ciężkie!), śrubokręt krzyżakowy (a kilkukrotnie musiałem też używać przy serwisowaniu śrubokręta płaskiego - zgroza!) pamiętając, że niektóre z narzędzi mogą być potrzebne w dwóch egzemplarzach - np kluczem dziesiątką będziemy jednocześnie odkręcać śrubę i trzymać z drugiej strony kontrę. Ostatnio zrobiło się głośno o dętce którą można założyć bez ściągania koła (prosta dętka-rurka zaślepiona na końcach) - jeśli ten patent się upowszechni to może holenderki będą miały więcej sensu...(?)

Czy rower trudny w obsłudze, serwisie i eksploatacji można nazwać rowerem wygodnym do dojazdów? Od szybkości z jaką zmienimy dętkę często zależy ile spóźnimy się do pracy.

Pomijam zupełnie fakt, że spora część tych rowerów kupionych za 100zł, często kupowana przez osoby zupełnie zielone w temacie, jest w fatalnym stanie. Przy zakupie wszystko się błyszczy, napęd cicho chodzi, a hamulce z naciągniętymi maksymalnie linkami działają jak żyleta. Wystarczy kilkanaście dojazdów i rower zaczyna skrzypieć, śruby same się rozkręcają i trzeba dokręcać, zajechane w Holandii koła dostają bicia etc. Pomijam problemy z przerzutką w piaście.

Ktoś tu napisał, że zasuwa kilkanaście km na uczelnię w garniaku.. Ktoś inny, że nie rozumie po co się przebierać na sportowo. Ja wam napiszę, że mimo marynarki jesteście dla mnie brudasami. Nie chciałbym mieć zajęć, prowadzić interesów z człowiekiem z mokrymi plecami i śmierdzącym potem. Tego się nie da uniknąć jeżdżąc przy silnym słońcu czy w pelerynie przeciw deszczowej. Jeśli tego nie czujecie to tylko potwierdza się moja teza.

Dodam jeszcze, że prócz całych kontenerów holendrów zalewających Warszawę (i Warszawskie serwisy) pojawiło się sporo warsztatów oferujących przebudowane holenderki i inne "wygodne rowery" po gruntownym liftingu. Rowery mają nowy (lub prawie nowy) napęd, nowe klocki hamulcowe, nowe ogumienie etc i są przygotowane w pełni do jazdy zachowując styl oldmobila i wdzięk studentki pierwszego roku dziennikarstwa. Za takiego uzdatnionego holendra trzeba zapłacić powyżej 500-600zł, a często ceny zaczynają się od 1000zł. W porównaniu do nowych wyrobów (4000-5000zł) nie są to ceny wygórowane.

Jak ktoś się zna to może się pokusić o kupno holendra za 100-200zł ale trzeba wiedzieć co się nabywa i ile będzie nas kosztowała jego eksploatacja w przyszłości (większość serwisów rowerowych ma inne ceny dla holendrów a inne ceny dla pozostałych rowerów... oczywiście serwis holendra jest droższy).

Pozdrawiam

Offline Mężczyzna hejtyniety

  • Doktor Ojtamojtam
  • Wiadomości: 256
  • Miasto: Katowice, Ustroń
  • Na forum od: 16.07.2012
    • Mój blog wyprawowo/rowerowy
Odp: Holendry - plusy i minusy
« 16 Lis 2012, 18:38 »
Może i do holenderek jest czasami potrzebna cała skrzynka narzędzi, ale są to najczęściej narzędzia, które każdy przyzowity facet powinien mieć w domu. Nie ma za to miliona śrub dedykowanych, których odkręcenie wymaga specjalnego klucza.

Abstrahując od sytuacji skrajnych zwykle do wykonania są tylko proste czynności: rozłączyć biegi, odkręcić torpedo i zdjąć osłonę łańcucha - jakieś 3 minuty pracy więcej, jeżeli oczywiście się wie jak się za to zabrać.

A rzecz która najbardziej mi się w tych rowerach podoba to fakt, że potrzebna jest skrzynka narzędzi a nie skrzynka nowych części, tak jak to ma miejsce we współczesnych konstrukcjach ;D Wystarczy mieć podstawową wiedzę techniczną ;D

Wracając do tematu pocenia:
Jak można być mokrym, skoro jadąc rowerem mamy wydatek energetyczny na poziomie 30% chodzenia?! Czy idąc pocisz się tak mocno? Więc proszę bez mitów! Oczywiście, musimy mieć punkt odniesienia: ja rowerem realizuje całą komunikację miejską. Do wyboru miałbym jeszcze chodzenie piechotą, auto oraz komunikację publiczną. Piechota odpada, bo zajmuje dużo czasu, a ewentualny bagaż musiałbym nieść na sobie. Auto jest o tyle niewygodne, że w ciągu dnia okropnie ciężko jest znaleźć miejsce parkingowe, nie wspominając już, że czasami trzeba objechać pół miasta, żeby w ogóle na daną ulicę dotrzeć. Ostatnia opcja uzależnia nas od osób trzecich, poza tym tłok (i w moim przypadku przesiadki) skutecznie mnie zniechęcają.
Oczywiście nie można porównywać pokonywania trasy 30km w klimatyzowanym aucie do jazdy 30km pod górę, bo wtedy nie ma siły, auto wygrywa. Ale np. jadąc w upale na rowerze mniej się spocę niż idąc piechotą, bo chłodzi mnie opływające mnie powietrze.

I proszę bez inwektyw - pewnie nie było Ci nigdy dane widzieć mnie po dojechaniu na uczelnie i nie wiesz czy mam mokre plecy. To tak samo jakby mówił, że jesteś nieukiem i bumelantem, choć właściwie Cię nie znam, o!

Na zakończenie dodam, że nie każdy rower za 100zł jest dobry - trzeba wiedzieć czego szukać. Mam nadzieję, że to dla wszystkich jest oczywiste ;)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum