Hej, witam wszystkich na forum!
A zwłaszcza tych, co byli lub będą wkrótce a Alpach. Te góry są po prostu stworzone dla rowerzystów. Jeździłem już tu i ówdzie, widziałem to i owo, ale wciąż najbardziej ciągnie mnie właśnie w Alpy. Tak więc zazdroszczę tym, którym się tam najbliższe wakacje kroją.
Co do pytań kolegi peptka: tak się składa, ze większość Twojej przyszłej trasy zaliczyłem w trakcie dwóch wyjazdów (2003 i 2004). No i mogę potwierdzić większość wpisów. Z noclegiem w Austrii nie ma problemu. Jak się nie uda u jednego gospodarza, to zagadaj drugiego, czy trzeciego, w ostateczności po prostu zapytaj, gdzie poleca się rozbić i rozbij się tam. A jak ktoś będzie czepiał, to powołaj się na niego. Oczywiście taka procedura ma sens tylko poza miejscowościami z kempingiem i raczej o późnej porze, bo inaczej to większość Cię skieruje na kemping.
A jak już nic się nie uda, to po cichu w las i tyle. Ryzyko minimalne, a nawet jak Cię policja znajdzie to co? Jakoś się wytłumaczysz, przecież Cię nie zamkną chyba...
Polecam natomiast przed wyjazdem zorientować się dobrze w położeniu kempingów w dużych miastach, bo tam inny nocleg raczej trudno znaleźć, a szukanie późnym wieczorem bywa stresujące i może nagle się okazać, że kempingu nie ma (albo nikt nie wie, gdzie jest)... Jak np. było w Zagrzebiu.
Ceny na kempingach oscylują wokół 10 euro, ale są zróżnicowane. To jest trochę loteria. Czasem fajny kemping w dobrym miejscu kosztuje dużo poniżej 10 euro (np. Val d'Isere), a z kolei dość podrzędny w "zwykłym" miejscu grubo powyżej dychy (np. Modena, Bautzen). Jedyna reguła która zawsze się tutaj sprawdza to "im bliżej wody, tym drożej". Dotyczy zarówno mórz jak i jezior. Kempingowa drożyzna jest w Chorwacji, Włoszech, natomiast w Austrii jest znośnie. Na szczęście Czechy nadal oferują tanie pola namiotowe i warto to wykorzystać.
Vrsic bardzo polecam! Sympatyczna przełęcz. Jak będziesz jechał od strony Triestu, urzeknie Cię na pewno przejazd doliną Soczy, której źródła są właśnie gdzieś w pobliżu przełęczy. Na zjeździe trzeba uważać, zwłaszcza przy mokrej pogodzie, bo na zakrętach jest kostka!
Na Węgrzech - kraju skądinąd dość sympatycznym - stosunkowo często pojawia się mało sympatyczny znak zakazu ruchu rowerów. Z reguły trzeba go ignorować, bo alternatywy brak. Północny brzeg Balatonu jest bardziej godny polecenia niż południowy.
W Chorwacji jest bardzo fajnie, ale tylko z dala od morza. Nad morzem komercha totalna (choć faktycznie jest ładnie), natomiast dzikie rejony są naprawdę dzikie. Zabawę psują dość wysokie ceny. Zerknąłem na Twoją mapkę i polecam wjazd do Zagrzebia od północy przez owo niewielkie pasmo gór, co się zwie bodajże Medvednica. Tylko ok. 1000 m n.p.m., ale podjazd ciężki i może to być dobry trening przed Alpami. Wjazd na szczyt zostanie nagrodzony niesamowitą panoramą Zagrzebia, a potem bardzo długim zjazdem aż do centrum miasta. :-)
Zdecydowanie potwierdzam opinię "złośliwych" czeskich górek. Bardzo lubię ten kraj, ale dla rowerzystów potrafi on się dać we znaki. Można tak zaliczyć nawet kilkadziesiąt podjazdów jednego dnia!
Jeśli jeszcze nie byłeś w Alpach, to na pewno Cię ucieszy informacja, że woda tam jest za darmo, a studzienki są całkiem liczne. Zresztą nie tylko w Alpach. W upalne dni pozwala to zaoszczędzić niemałe kwoty!
Co do gazu, to muszę przyznać, że w moim przypadku zawsze starcza na zadziwiająco długo. Chyba lepiej wziąć mniej niż więcej. Po co dźwigać tyle przez wysokie góry. Najwyżej kilka ostatnich dni spędzisz na "suchej karmie". :-) A jeżeli te ostatnie dni spędzisz w Czechach, to gulasz z knedlikiem w 'hostincu' kosztuje naprawdę grosze.
Jeszcze niedawno jeździł taki ciekawy pociąg z Bohumina do Pilzna, właśnie przez Budziejowice (z pominięciem Pragi), zwał się "Rozmberk". Jeżeli jeszcze jest, to warto z niego skorzystać. Z Bohumina masz 5 km do polskich Chałupek. Jak tam trafisz na pociąg do Katowic, to już jesteś prawie w domu! :-) Co do owego pociągu, to miał wagon bagażowy na rowery.
To tyle, co mi się w tej chwili przypomniało. Polecam zerknąć na moją stronę - może coś ciekawego tam jeszcze wyczytasz
Pozdrawiam!
P.S. Specjalne pozdrowienia dla Michała Wolffa! Widzę, że tutaj także Alpy się kroją!