dla mnie rower w zimie w zasadzie nie istnieje, do tego rok po roku cos po wyprawie mi siada, w tym roku po przejechaniu jakis 50km w domu, walnął mi łańcuch, do teog juz na wyprawie wyrobił mi się jeden tryb z przodu, wiec mam cały napęd do wymiany i jak zawsze mnie nie stać po wakacjach na remont
więc czekam na lepsze czasy
rekordowo długo nie jeździłemw tym roku, ze wzgledu na pogode, zepsuty rower i chorobe: od dnia 14 września 2007(Chorwacja) do końcówki kwietnia 2008 :shock:
szczerze to lubie jazde z 'pierdolnięciem' i jak mam jeździć po raz setny po tych samych górkach bo mam tylko 1h na rower to czasami mi się nie chce, a jak do tego pogoda zimowa, to już w ogóle odpada
pozatym nie mam możliwosci wyjechac z domu na 10km zeby nie musiec podjeżdzac na jednym podjeździe minimum 100m w górę, co jest czasem kolejnym czynnikiem demotywującym
Martwy sezon należy spędzac na jedzniu, czytaniu ciekawych opowieści podróżniczych, jedzeniu i planowaniu wakacji. Wtedy na wiosnę jest mobilizacja i przy pierwszym podjeździe pod górkę czuć dobrze 'krew' w gardle