Książkę czytałem w weekend, momentami z trudem odpierając ataki Natalki. która koniecznie chciała się bawić w berka, rysować, itd. Co chwila wymyślała inny pretekst, by odciągnąć mnie od czytania. Gdy doszedłem do epilogu, córka usiadła obok i pokazując na zdjęcie widniejące na sąsiedniej stronie zadała swe standardowe pytanie:
Tatusiu, a kto to jest?
To jest Pan - dpowiedziałem.
Córka kontynuowała: Tatusiu, a gdzie jest Pani...?
Pytanie to, w ustach dwuletniego dziecka, zabrzmiało tak naturalnie, że aż się łezka w oku zakręciła.
Wszystkiego dobrego Robercie.