W miniony weekend podczas
Szago w końcu przetestowałem porządnie ochranicze. Porządnie w sensie czasu, bo akurat (nie powiem, żeby mnie to zmartwiło) przestało padać, gdy wystartowałem. Za to było sporo wody od dołu, przedzierania się przez mokre chaszcze oraz dużo dużo mokrego piachu.
Ochraniacze spisały się bardzo dobrze, zarówno podczas pedałowania, jak i chodzenia. Buty pozostały czyste i suche (pomijając spocenie).