Autor Wątek: IV Śląski Maraton Rowerowy 150km/300km/450km/!!600km!! w 24h  (Przeczytany 9053 razy)

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Super relacja Księgowy, jakbym tam była normalnie:) Masz talent literacki, rzuć te liczby i rachunki, bierz się za pisanie książek!

To Waxmund zawsze długie opisy dawał po maratonie, więc jakby go teraz tu zastępuję literacko.
A pisać, lubię, tylko czasem zapętlam się w dość złożone myśli i wychodzą dziwne łamańce.

Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline djtronik

  • Wiadomości: 26
  • Miasto: Opolskie
  • Na forum od: 27.01.2011
Maraton w Radlinie to pierwsza zorganizowana impreza rowerowa, w jakiej uczestniczyłem w swoim życiu. Wystartowałem i było super. Ale jak do tego doszło. Zaczęło się rok temu od czytania relacji kolegów z forum jadących w zeszłorocznym maratonie. Poswatała myśl. Może też pojechać? Potem kolejne relacje z BB Tour. Super sprawa. Tyle, że mój maksymalny dzienny dystans to 203 km przejechany razem z eranis na wyprawie. Trochę mało. Czas mijał. W listopadzie kupiłem pierwszą szosę. Po dwóch dniach zabrała mi ją eranis. Stwierdziła, że pędzi jak szatan i mam sobie kupić inny rower, bo ten się jej podoba i już. W połowie listopada mieliśmy już dwa rowery szosowe. W zimie jeździliśmy głównie na trekkingach. Szosówki czekały na swój czas. W weekend majowy byliśmy w Opolu i w ramach wycieczki pojechaliśmy do Kędzierzyna i stamtąd przejechaliśmy całą nową trasę maratonu. Byliśmy na trekkingach. Jechaliśmy wolno z długim postojem w Radlinie. Jednak zmieściliśmy się w ośmiu godzinach. Czyli 150 km zaliczone. Zapadła decyzja. Jedziemy tyle, że na szosówkach. Pierwsza zapisała się eranis, niejako zmuszając mnie do tego kroku. Mówiła: „pojedziemy razem – ja będę nawigować, a Ty zapewnisz serwis w wypadku awarii”. Zgodnie wybraliśmy dystans 300 km. Stojąc na starcie zastanawiałem się, czy to odpowiedzenie miejsce jak widziałem tych wszystkich wymiataczy w koszulkach 1008. Ale ok. Jedziemy. Startuje w grupie VI. Umówiliśmy się, że po przejechaniu dziurawego objazdu w Pszowie eranis startująca w grupie V chwilę poczeka i dalej jedziemy razem. Pierwsze kilometry przejechane. Jadę na końcu grupy. Wszyscy zaczynają pędzić. Średnia ponad 30 km/h. Tak sobie myślę, ile km dam radę tak jechać. Zaczyna się pierwszy mały podjazd. Tu pierwsze zdziwienie. Niektórzy zaczynaj zwalniać i bez większego wysiłku wyprzedzam kilka osób. Dodaje mi to sił i umacnia w przekonaniu, że moja kondycja jest wystarczająco dobra. Tak dojeżdżam do eranis i całą resztę trasy jedziemy już razem jej tempem. Prawie zawsze ona jedzie z przodu. Średnia na poziomie 27 km/h. Trochę przeszkadza nam wiatr. Zaczynają nas wyprzedzać nawet na rowerach MTB. To nieco złości, jednak mamy przejechać 300 km, a do tego takie tempo spokojnie wystarczy. Za Raciborzem pierwsza dłuższa górka. Zwalniamy, jednak nadal jedziemy równo swoim tempem. Wyprzedzamy kilku wyraźnie zmęczonych rowerzystów. Słońce zaczyna ostro grzać. Wpadamy na punkt w Głubczycach. Spotykamy wielu kolegów z wcześniejszych grup. Jest Księgowy z Radkiem. Księgowy pyta, czy to wy jesteście ta parka z forum. Chwile rozmawiamy. Spokojnie uzupełniamy płyny i jemy pyszne kanapki. Pojawia się informacja, że zaraz przyjadą banany. Czekamy. Idę się umyć. Jak wracam są już banany i pączki. Dwa banany i bułka w kieszeń a pączek na deser. Jedziemy dalej. Na krajówce czeka nas rollercoaster, którego boi się eranis. Zmieniamy kierunek i wiatr już mniej przeszkadza, a chwilami nawet pomaga. Jedziemy szybciej. Po chwili dogania nas biker z numerem 99 . Chwile gadamy i jedziemy razem. Jednak po kilku podjazdach nie wytrzymuje naszego tępa. Dojeżdżamy do skrętu w prawo z krajówki. Tu zdziwienie. Trasa wiedzie inną draga niż na śladzie pobranym ze strony organizatora. Coś zmieniali w ostatniej chwili. Ale jedziemy dalej do kolejnej krajówki i nią w prawo. Z objaśnień komandora maratonu pamiętałem, że po kilometrze za kościołem mamy skręcić w lewo. Przed skrzyżowaniem widzimy, jak chłopak robiący zdjęcia ten z BMW zakłada nową strzałkę, bo poprzednia zniknęła. Podobno w tym miejscu wiele osób pojechało prosto i wyszły im większe kółeczka. Mamy już pierwsza setkę z kawałkiem za sobą. Średnia ponad 27 k/h. Dojeżdżamy do punktu w Rudach. Konsumujemy banany i bułki. Uzupełniamy płyny. Chwile rozmawiamy z napotkanymi osobami. Ruszamy w dalszą drogę. Jeszcze tylko dwadzieścia kilka km. Pamiętałem ,że na tym odcinku są podjazdy i sporo miasta. Zaczyna robić się gorąco. Termometr w liczniku pokazuje 29 a nawet 31C. Na kolejnych podjazdach doganiamy i wyprzedzamy słabszych zawodników z wcześniejszych grup. Dobijamy do Radlina. Średnia z jazdy pierwszej pętli 27. Jest dobrze. Aga mówi teraz będziemy jechać spokojniej. Mamy czas. W Radlinie siedzimy chyba z 30 min, może więcej. Jemy, pijemy i ruszamy na ostatnią pętlę, mimo że wcale nam się nie chce. Robi się chłodniej. Z zachodu na wschód od strony południowej mijają nas deszczowe chmury. Już przed Raciborzem jedzie się lepiej. Droga miejscami mokra. Stoją kałuże. Myślę, że mieliśmy szczęście, bo padało a my jedziemy w suchych ubraniach. Na drodze pusto. Dojeżdżamy do Głubczyc. Życiowy rekord 203 km pobity. Chwile odpoczywamy. Zakładam nogawki i cieniutką czapkę. Troszkę zaczyna boleć kolano. Aga twierdzi, że jej gorąco jednak zakłada rękawki. Pijemy kawę, jemy pyszne kołaczyki z serem, bierzemy zapasy w kieszenie i w drogę. Mamy jeszcze 90 km. Zaczyna się robić szarawo. Włączamy światła. Dogania nas biker jadący na  600 km. Opowiada, że jechał w pierwszej grupie i tak go zmęczyli tempem ze później musiał sporo odpoczywać, bo nie miał dalej siły jechać. Jedziemy razem kilka km. Jednak on nie ma światła z przodu. Mówi, że ma mu przywieźć kolega. Są umówieni za kilka km. Powoli się ściemnia. Proponuje żeby przyspieszył, bo my mamy czas i zostało nam już tylko 55 km i jak pojedzie takim tempem to braknie mu czasu. Nasza średnia spada do 26. Na chwile zatrzymujemy się i nasz kolega znika nam z horyzontu. Jednak po kilku km w lesie doganiamy go. Jest całkiem ciemno a on jedzie tylko z tylnym światłem! To prawdziwe szaleństwo. Jedziemy razem może 3 minuty, po czym przyjeżdża wcześniej umówiony samochód i znowu się rozstajemy. Jest bardzo ciemno. W rowie widzimy siedzącego liska są też jakieś koty i inne zwierzęta. Docieramy na ostatni punkt. Czuje już zmęczenie. Jednak do mety blisko. Aga mnie pociesza i mówi, że z radia do domu mam dalej i też często wracam o podobnej porze. Jemy zapasy. Aga pije kawę. Chwile rozmawiamy z napotykanymi osobami. Zapada decyzja: jedziemy. Odpoczniemy w Radlinie. Jest chłodno, ciemno i nie widać górek. Jedzie się lepiej niż jak świeciło słońce. Po kilku kilometrach doganiamy  bikera z Sokoła Radlin, jadącego tak jak my na 300. Siada nam na koło dziękując za naszą obecność, bo już miał kryzys i tak kilka min po północy docieramy do mety. Odpoczywamy. Siedzę i myślę. Zostało jeszcze 10 godzin. Siły jeszcze są. Może zrobić 450? Ale po chwili odpuszczam. Zrobię za rok, jako kwalifikacje do BB Tour. Przecież to pierwszy maraton i ma być to przyjemność, a nie powód do wypruwania sobie flaków. Zaplanowany dystans przejechany. Jest dobrze. Eranis- Aga szczęśliwa. Wszystko się udało. Pakujemy się i do hotelu. Trzeba się trochę wyspać. Na koniec chciałem dodać, że praktycznie całą trasę jechałem za lub obok eranis i to ona ciągła nasz mały dwuosobowy team. Jak już wspominałem, szosówki mamy od kilku miesięcy i eranis nie nauczyła się korzystać z dobrodziejstwa grupy, która ciągnie. Zwyczajnie boi się jechać blisko poprzedzającej osoby. Jeśli to opanujemy, wynik pewnie będzie dużo lepszy. Dodatkowo patrząc na co niektórych, jechaliśmy bardzo ostrożnie mając nadzieje, że nie stracimy żadnej szprychy na dziurach, zwalnialiśmy na stopach, skrzyżowaniach i zwalniaczach. Udało się. Teraz czas na kolejne wyzwania. Wielkie podziękowania dla kolegów za miłą atmosferę i dla organizatorów. Niedociągnięcia, jeśli były, to bardzo małe.                   


Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Opis połknąłem:) Super sprawa! Wogle wszyscy fajni jesteście. A propo`s szosówek to mimo mojego podziału na "szosy" i "nie-szosy" nie było tam takiego patrzenia bokiem na innych, jak ktoś jechał na czymś słabszym. Po prostu każdy jechał swoje, bez nerwów bez napinki. Na maratonach MTb tego nie ma, jest ostra rywalizacja a niektórym testosteron uderza do głowy. Tu było tak naprawdę przyjemnie. Nie ważne ile jechałeś ważne, że zdecydowałeś się podjąć wyzwanie i każdy to doceniał - to było czuć!
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Trochę OT. Adamie, pisz staranniej i dbaj o poprawną pisownię. Popraw to a propo's :P na
 "à propos" i wogle na "w ogóle", bo trochę wstyd ;)
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Offline Kobieta eranis

  • Wiadomości: 254
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 30.01.2013
offensive, czekam na kontakt od Ciebie w sprawie wysyłki:) Mamy już przygotowany pakunek dla Was także możesz śmiało uderzać

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
W moim przekonaniu sprawa dystansów jest rozwiązana w miarę ok. To ma być jednak zabawa i walka z samym sobą, a nagrody są symboliczne. Nie ma to być ściganie, jak w MTB, bo wtedy Radlin straciłby swój klimat.

Sprawa "wygrywania", skoro już o tym mowa. Jeśli np dajmy na to Waxmund zdeklarował się na 600 i zrezygnował a na 450 był najlepszy, to faktycznie podium nie powinien mieć. Podium powinno się rozgrywać, tylko pośród osób które zdeklarowały i przejechały zakładany dystans. Uważam jednak, że dyplom i mały pucharek należy się każdemu kto, zrezygnował, czy nie, ale zmieścił się w czasie. To bardzo motywujące dostać taki pucharek. Na maratonach biegowych każdy dostaje medal i to fajna pamiątka.





« Ostatnia zmiana: 25 Cze 2013, 22:02 Księgowy »
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7932
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Medal, który się wszystkim należy deprecjonuje się. Z imprez biegowych mam takich ze dwadzieścia chyba. Leżą gdzieś na dnie szafy :)


Offline Mężczyzna chesteroni

  • Wiadomości: 673
  • Miasto: Toruń
  • Na forum od: 14.07.2012
I ja uważam, że medal pamiątkowy jest pamiątkowy i jego wartość jako trofeum jest żadna. Sam kilka razy startowałem w maratonach szosowych i byłem w czołówce kategorii bo było ich tak wiele, że w niektórych było po jednej osobie (np. M4 MTB, M4 szosa, K4 MTB i K4 szosa tylko dla osób 40-49 lat - podział na płeć i rowery...)

Natomiast co do dystansu, to moim zdaniem liczy się wynik. Jeśli ktoś zapisał się na 600km, a po 150km był np. pierwszy, to wygrał 150km i jeśli z jakichś przyczyn nie ukończy 300km, to powinien być zwycięzcą 150. Wynik to wynik.

Ja bym się raczej zastanawiał, czy taki zawodnik, który zapisał się na 600, ukończył 300 i na 333km miał awarię, a na 150 był pierwszy, nie powinien być zwycięzcą 150km i zająć np. 15-te miejsce na 300km jeśli akurat tak wyszło. Wszak krótsze dystanse jedzie się szybciej więc jeśli był szybszy i dał radę jechać dalej... :)

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
E tam, urabiacie ten Radlin do jakiegoś wyścigu. Właśnie jego luźna atmosfera bez spinania się jest ekstra! Ja na wyścigi jeździłem, różne,ba nawet brałem udział w ich organizacji. Cała masa sponsorów ludzie na trasie eksplodują nerwami, czasem lecą wulgaryzmy juz nie powiem, o jakichś akcjach w stylu, że jedni drugich kablują o jakieś rzekome oszustwa.

Chcesz Wilku ścigać się na długich maratonach, wybierz inny, jak rozmawiałem z ludźmi takich długodystansowych z prawdziwą klasyfikacją i medalami tylko dla zwycięzców jest kilka w Polsce.

Nie odbierajcie nam - ludziom wolniej jeżdżącym - frajdy z uczestniczenia w pikniku. Zresztą dla jednych piknik dla innych wyzwanie. Nie każdy się w limicie na 150 wyrobi, więc też taki od razu pikniik to nie jest.
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna offensive_tomato

  • Wiadomości: 101
  • Miasto: Mszczonów
  • Na forum od: 26.07.2011
E tam, urabiacie ten Radlin do jakiegoś wyścigu. Właśnie jego luźna atmosfera bez spinania się jest ekstra!

Luźna atmosfera panuje w dalszych grupach, w pierwszych już nie do końca. Miałem okazję w tym roku się o tym przekonać. Jadąc ostanie okrążenie mijali mnie zawodnicy jadący na 600 i widziałem jak spinali się na punkcje. Liczyli każdą minutę, uzgadniali zmiany na dalszej cześć trasy itd... a była już 4 rano, chłopaki nie odpuszczali do samego końca.

Moja relacja:

http://offensivetomato.bikestats.pl/961788,IV-Slaski-Maraton-Rowerowy.html

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
No może macie racje chłopaki, patrzę trochę za bardzo ze swojego punktu. Nie zmienia to faktu, że spinanie to tylko/aż pilnowanie czasu. To wydaje się normalne, chce ktoś ukończyć w czasie 600tkę - pilnuje czasu bo to czysta matematyka. Ja bardziej miałem na myśli takie spinanie się o nagrody o miejsca w generalce i wykłócanie się o sekundy na mecie. Kto zaliczył kilka maratonów MTB ten wie jak potrafią ludzie być oburzeni zniesmaczeni i głośno w biurze wyrażać swoje żale.

Przez to że tutaj poza czasem, nie ma Bóg wie jakich wielkich nagród, to wyścig/wydarzenie jest jednak w "lżejszym tonie".

Jednak przyznaje wam racje co do waszych spostrzeżeń.
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Kobieta eranis

  • Wiadomości: 254
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 30.01.2013
Podoba mi się Panowie jak kulturalnie i z szacunkiem wymieniacie swoje poglądy! Na prawdę podziwiam, inni powinni się od Was uczyć! To tak na marginesie.
A w temacie - niby jest to maraton i nie ma formy wyścigu, ale tak czy tak czuje się napięcie i w jakimś tam stopniu przymierzamy się do innych, czy jesteśmy szybsi czy nie. To zupełnie ludzkie. Najlepiej oczywiście podchodzić do tego na luzie i ścigać się ze swoimi słabościami i ograniczeniami, albo potraktować wyjazd turystycznie i też jest satysfakcja - wszystko zależy od tego, jaki kto sobie postawi cel. A tez słabości na każdym dystansie są inne - raz forma fizyczna, a raz jest to kwestia psychiki. Może to organizatorzy powinni się "zdecydować" czy jest to wyścig czy maraton, to nie mielibyśmy sami wątpliwości, bo tak trudno powiedzieć i każdy może sobie wybrać czy jedzie na wyścig czy na maraton i stąd pewnie te nieporozumienia.

rdklstr

  • Gość
jaki kto sobie postawi cel.

Gminy :icon_twisted:

powinni się "zdecydować" czy jest to wyścig czy maraton

Moim zdaniem, gdyby to był wyścig - nagrody byłby dla zwycięskich kilku pierwszych miejsc w danej kategorii dystansowej, tak wiec występuje tu parcie, by zająć te czołowe miejsca za wszelką cenę.
Za "maratonnością" imprezy świadczyłoby, że wygrywa (i dostaje nagrodę) ten, który przebędzie określony dystans (w określonym czasie) pokonując tym samym nie innych, lecz samego siebie. Parcie na pozycję w rankingu występuje już wtedy tylko u co ambitniejszych. ;)

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Radek, napisałeś dokładnie to co i ja chciałem napisać :). Co prawda w tym roku nie uczestniczyłem w Maratonie Radlińskim ale byłem tam rok temu właśnie po to aby sprawdzić samego siebie. Nagrody w formie dyplomów i pucharów dostają wszyscy ci, którzy zmieszczą się w limicie dla danego dystansu. Podobnie jest przecież na BBT - pamiątkowe plakietki i stroje otrzymują wszyscy, którzy pokonają cały dystans w określonym czasie. Kto czuje się na siłach niech się ściga. Wiadomo, że zawsze to większa satysfakcja zająć dobre miejsce :)
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Na BBTour każdy kto da radę ukończyć dystans musi już być bardzo wytrzymałym rowerzystą, tutaj natomiast dadzą sobie radę nawet osoby co niemal w ogóle nie jeżdżą
Masz oczywiście rację ale maraton w Radlinie jest właśnie dla rowerzystów o różnych umiejętnościach. Stąd i krótsze dystanse. Dystans 450 km w 24 godz. wymagany (w zeszłym roku) do zakwalifikowania do BBTour nie jest już taki łatwy. Nie mówiąc o tegorocznym 600km/24h!
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum