Fajny temat; wujek ze ZBOWIDu nadaje. Cz. 1. [uwaga, dłużyzna]
Spałem otóż obok domu, w którym straszy; prawie, jako że mam radość wyznawać tzw. światopogląd naukowy. Ale naprawdę - graffiti w kształcie zębatych, złośliwych "duchów", opuszczone gmaszysko po jakimś hotelu czy restauracjo-baro-mordowni. Wewnątrz trupy ptaków, co to przez dziury po kamieniach wleciały i nie wyleciały. Szyby, jako się rzekło, w szczątkach a przynajmniej mocno spękane, tony szkła na podłodze. Wszystko wyprute, rury, przewody, armatura - zwiedziłem co się dało. Resztki wytłoków od kawy blisko baru - zawinięte w gazetę z 2005, a widziałem to w 2017. Obrazki ojca Pio i krucyfiksy wisiały nie tknięte. Ogólnie z przepychem urządzony lokal. I w środku zdemolowanego salonu para obłędnych bucików na taaaakim obcasie i 1/4 taaakich koturnach. Może jakaś ambitna fotosesja miała miejsce - niestety prasy lokalnej nie śledziłem. Na piętrze pokoje "państwa" najwyraźniej. Naprawdę ktoś bogaty musi mieszkał. W garażu też ślady plądrowania/ucieczki - czyjaś praca dyplomowa, stosy książek, sprzęty etc. Wejście od parkingu/ulicy - trzeba przez furtkę przeniknąć. Da się - we własnym mniemaniu - w sposób niezauważony. Zresztą czemu akurat Włosi mieliby się czepiać?
Kimałem na zewnątrz pod balkonem, fajna miejscówka; odkryłem "z musu" - po "ścięciu" kawałka Alp - z Chat. Queyras (spod Agnel) do tego miejsca z 3-4 godzinami snu - byłem trupem. Jakieś 36h na dwie raty. Nikomu na oponkach 23c nie polecam nizinnych Włoch - nawierzchnia to dramat. pot, krew, łzy i zgrzytanie manetek. A jak dotarłem na miejsce, nabyłem prowiant i wziąłem kąpiel, to w miarę bezpośrednio zaczęła nawalać solidna burza - pod folią bym spłynął, więc bardzo fajnie, że trafiła się ta miejscówka i niczyim sublokatorem nie byłem. Po dwóch dniach regeneracji podklepałem pod Gavia, mierzyć czas. A na Stelvio i tak śnieżyło i cięło wichrem.
Ponieważ Sieć nie wie o tym miejscu (odpytywana po angielsku, może po włosku należy spróbować), to tu też przemilczę - jeszcze jakaś instytucja o długich rękach się czepnie. W ramach podpowiedzi mogę dodać, że miejsce jest w miarę logicznie po drodze od Agnel do Gavii. I da się tam popływać i nie jest to Garda - bo Garda nie jest bezpośrednio po drodze do Ponte di Legno. Więc być może było to Iseo, ale ja tego nie powiedziałem. Mam słabą pamięć...
Upraszam wybaczyć starczą grafomanię.